#poprawiony
Przez moje ciało przeszedł dreszcz, kiedy zdjął kaptur i omiótł mnie pogardliwym spojrzeniem.
- Jakiś problem, maleńka? Zgubiłaś się w wielkim mieście? - zakpił ponownie wydmuchując w moją stronę dym z papierosa.
Zmarszczyłam nos i zaczęłam wachlować ręką, by odgonić ten smród. Jego postawa wzbudzała we mnie lęk, a opowieści Matta na temat Nialla jeszcze bardziej to potęgowały, ale sposób w jaki ze mnie kpił szybko przegonił uczucie strachu.
- Po pierwsze to nie zgubiłam się, mieszkałam w Londynie dłużej, niż ty do tej pory. Po drugie to tak, mam spory problem z tobą i twoim stosunkiem do ludzi! - niemal splunęłam.
Jego reakcja całkowicie wmurowała mnie w chodnik. Z pewnością nie spodziewałam się, że zacznie rżeć prosto w moją twarz.
Odchylił głowę i przez moment zanosił się śmiechem. Ze wściekłości zacisnęłam pięści.
Uspokoił się na moment, by odpowiedzieć.
- Muszę cię zasmucić, skarbie. Mam to w dupie - i powrócić do śmiania się ze mnie.
- Zgrywanie dupka i gardzenie mną sprawia Ci przyjemność? - warknęłam.
Uśmiechnął się złośliwie i wrzucił niedopałek na ziemię.
- W zasadzie, to bardzo.
- Rozmowa z tobą to strata czasu - przewróciłam oczami.
Minęłam go i ruszyłam prosto ulicą.
- Wracaj do domu, księżniczko. O tej porze ta dzielnica to nie miejsce dla ciebie - krzyknął i kolejny raz roześmiał się z największą ilością jadu, na którą było go stać.
Nie mogłam się powstrzymać i pokazałam mu środkowy palec.
Zirytowana szłam szybkim krokiem. Znałam tą okolice i wiedziałam, że nie cieszy się dobrą sławą. Postanowiłam, że najlepszą opcją byłoby jednak podjechać do domu autubusem, ponieważ nie miałam szansy zadzwonić po taksówkę - mój telefon rozładował się na dobre. Na moje nieszczęście okazało się, że najbliższy pasujący mi autubus przyjedzie dopiero za czterdzieści minut.
W uliczce nie było żywej duszy, gdy stąpałam po krzywej kostce brukowej. Otaczały mnie stare, zniszczone kamienice, które wyglądały jakby miały się lada moment rozlecieć i latarnie uliczne, ledwo oświetlające okolice. Było już całkiem ciemno.
Brama, obok której przechodziłam otworzyła się. Usłyszałam za sobą brzdęk szklanych butelek i gromkie śmiechy. Cała się spiełam mając w głowie najgorsze scenariusze. Przyspieszyłam kroku, ciężko dyszałam ze strachu i pośpiechu.
- Hej, ślicznotko! - krzyknął za mną męski głos. Lekko bełkotał.
Nie miałam zamiaru się odwracać. Szłam dalej ze zwieszoną głową.
- Ślicznotko, poczekaj na nas! Dotrzymamy ci towarzystwa! - wybełkotał drugi.
Byłam przerażona i chciało mi się płakać. Jak miałam się obronić przed dwoma facetami? W pobliżu nie było nikogo, kto mógłby mi udzielić pomocy.
Czułam za sobą ich chwiejne kroki. Wreszcie jeden z nich zastąpił mi drogę. Miał na sobie obrzydliwy brudny dres, jego twarz była zaczerwieniona i nieogolona, ciemne włosy z kilogramową warstwą żelu zaczesał do tyłu a na dodatek śmierdział alkoholem.
Uśmiechał się obrzydliwie przyglądając mi się z góry na dół.
- Nie pogadasz z nami? - odezwał się drugi, znacznie niższy i łysy. Brakowało mu kilku zębów.
CZYTASZ
Impossible 🚬 (w trakcie korekty)
Fanfiction(Edytuje stare rozdziały i publikuje od nowa!) Lily Collins, nastolatka z deszczowego Londynu pragnie zapomnieć o przeszłości. W tym celu postanawia wszystko w swoim życiu zmienić, nawet szkołę. Jedyne co musi robić to po prostu nie wpakować się zno...