#poprawiony
Punktualnie o siódmej Matty dźwiękiem klaksonu dał mi znać, że pora wyjść z domu. W biegu wrzuciłam potrzebne rzeczy do torebki i pędem ruszyłam po schodach, na których niemal nie zderzyłam się z matką.
Na mój widok zmarszczyła brwi.
- Mój Boże, przeglądałaś się dzisiaj w lustrze? W coś ty się ubrała?! - zgromiła mnie wzrokiem i pretensjonalnym gestem wskazała na moje ubrania.
- W to, w czym chodzę na co dzień? - przewróciłam oczami.
Miałam na sobie jeansową spódnicę i T-Shirt zawiązany supłem, by stał się krótszy i bardziej przylegający. Ona natomiast chciała, bym ubierała szpilki i futra, tak jak sama to robiła. Zawsze wszczynała konflikty mając mi za złe, że nie stroje się, nie przypominam lalki Barbie.
- Kto ubiera do spódnicy trampki? Ludzie pomyślą, że pochodzimy ze wsi! Marsz na górę i ubierz się w coś bardziej eleganckiego! - zaczęła wrzeszczeć i wskazała palcem na drzwi mojego pokoju.
Popukałam się palcem w czoło i podsumowałam jej wypowiedź salwą śmiechu, a następnie zbiegłam na dół. Nałożyłam pośpiesznie ramoneskę i ignorując jej krzyki wyszłam na zewnątrz.
Matt stał już na podjeździe opierając się o dużego czerwonego Jeepa. Dobrze pamiętałam, że kiedyś jeździł nim jego ojciec.
- Jej krzyki słychać nawet tutaj! - roześmiał się. - I jak ci się podoba? Robi wrażenie? - poklepał maskę samochodu.
- Nie wiedziałam, że ojciec oddał ci swoje ukochane auto - wzruszyłam ramionami.
- Jest trochę przestarzały, rocznik 98, ale na start wydaje się niezły. I laski na to lecą - wyszczerzył się.
- Nie chcę wiedzieć ile przeleciałeś ich na tyle - zmarszczyłam brwi i wsiadłam do środka.
Widziałam, jak Matt uśmiechał się głupkowato, gdy zajmował miejsce kierowcy.
- Nie tylko na tyle - poruszył wymownie brwiami.
Zesztywniałam.
- Ugh, jesteś straszny - złapałam się za głowę. - Gdybym wiedziała to wcześniej nie jestem pewna, czy bym wsiadła. Tu mogą być ślady twojej spermy! - oburzyłam się.
Odchylił głowę do tyłu i wybuchł gromkim śmiechem.
***
Około dwadzieścia minut później po głośnym śpiewaniu piosenek z radia i wygłupianiu się w aucie nagle zamilkłam, gdy zobaczyłam, że wjeżdżamy już na szkolny parking. Roiło się tam od samochodów i ludzi stojących głównie w grupach, plotkujących przed rozpoczęciem zajęć.
- Lils? - Matt posłał mi spojrzenie.
Zaparkował pojazd na środku parkingu, a ja czułam, jak mój żołądek się kurczy.
- Kto normalny zmienia szkołę w środku semestru?! I to w ostatniej klasie! Czuję się lekko przytoczona - złapałam się za skronie.
- Z pewnością zajebiści ludzie - wyszczerzył się i pacnął mnie w udo. - Lily Collins się boi? - zabuczał, by mnie sprowokować.
Zadziałało, ponieważ od razu uderzyłam go w ramię.
- Nie boję się! - posłałam mu groźne spojrzenie. - Zbieraj się, Mckibben. Czas podbić tą szkołę - teatralnie odrzuciłam włosy za ramiona, pomalowałam usta szminką i z torebką na ramieniu wysiadłam z samochodu.
Matt posłał mi dumny, szeroki uśmiech. Założył okulary przeciwsłoneczne i z hollywoodzkim uśmiechem zarzucił mi ramię na barki.
- Będą mi zazdrościć - powiedział usatysfakcjonowany, na co się roześmiałam.
CZYTASZ
Impossible 🚬 (w trakcie korekty)
Fanfic(Edytuje stare rozdziały i publikuje od nowa!) Lily Collins, nastolatka z deszczowego Londynu pragnie zapomnieć o przeszłości. W tym celu postanawia wszystko w swoim życiu zmienić, nawet szkołę. Jedyne co musi robić to po prostu nie wpakować się zno...