16

12.9K 742 63
                                    

Był poniedziałek, około dziesiątej, kiedy wyciągałam swoje książki ze szkolnej szafki, gdy ktoś nade mną stanął.

Zamknęłam metalową powłokę, a błękitne nieco rozbiegane oczy od razu się we mnie wlepiły.

— Collins — warknął.

— Czego — mruknęłam pod nosem.

— Dlaczego, do kurwy, nie odpisujesz na moje wiadomości? — był tak wściekły, że niemal krzyczał.

Z niewiadomego mi powodu był pobudzony, z irytacji, aż cały chodził. Jego ręce się trzęsły, a wargi nadmiernie się wysuszały. Przypominały suchą skorupę.

Z niewiadomego powodu; naprawdę ta pomyślałam? Dobrze wiedziałam, jakie było podłoże jego zachowań, tylko się zgrywałam. A prawdę mówiąc specjalnie mu dopiekałam, by się na nim jakoś odegrać.

Lekceważąco spojrzałam na wyświetlacz telefonu.

— Ah, dziesięć wiadomości od upierdliwego Nialla Horana, który od dwóch dni nie daje mi spokoju — powiedziałam tonem, który miał pokazywać, że wcale mnie to nie interesuje. — Usuń nieprzeczytane — rzuciłam bardziej do samej siebie i usunęłam wszystkie wiadomości nie siląc się na ich odczytanie.

— Robisz sobie ze mnie jaja?! — uderzył w metal kilka centymetrów od mojej głowy, aż lekko wgiął  się pod naciskiem jego pięści.

Zwrócił tym zainteresowanie kilku osób przechodzących w naszym pobliżu.

— Nie śmiałabym — parsknęłam. — Polecam ci zachowywanie się jak cywilizowany człowiek, by nie zwracać uwagi wszystkich w koło.

— Mam to w dupie. Gdzie jest kurwa mój towar? — był bliski krzyku.

— A, o niego ci chodzi! Spłukałam go rankiem w kiblu — wzruszyłam ramionami.

Widziałam jak jego oczy w sekundę zachodzą mrokiem, a pięści się zaciskają.

— Ty chyba... — zaczął.

— Tak, robię sobie z ciebie jaja — przewróciłam oczami. — Skąd do cholery masz mój numer?

— Nieistotne. A więc, gdzie torba?

— Numer — powiedziałam twardo z przymrużonymi oczami.

Przewrócił oczami i poruszył się niespokojnie.

— Wziąłem od Molly. Dlaczego nie zostawiłaś tego towaru w samochodzie?

— Nie wiem — wzruszyłam ramionami. — Intuicja podpowiedziała mi, by zabrać go ze sobą. W sobotę byłam nieprzytomna i po prostu o nim zapomniałam.

Niespodziewany przebiegły uśmiech pojawił się na jego wargach. Wyglądał jak szaleniec.

— Cóż, zajebiście. Przyjadę po niego wieczorem — powiedział, odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę wyjścia.

Kiedy zniknął z zasięgu mojego wzroku naprawdę odetchnęłam.

— Czy ty właśnie rozmawiałaś z Horanem? — obok mnie pojawił się Matt w klubowej bluzie.

— Nie — oparłam krótko.

— Przecież widziałem — spojrzał na mnie spod uniesionej brwi.

Pragnęłam, by przestał się w to wtrącać.

— Zajmij się swoimi dziewczynami z Tindera, a mi daj święty spokój — warknęłam.

Wyglądał na zaskoczonego po moim wybuchu, gdy ja zabierałam swoje wszystkie książki i bez słowa skierowałam się do sali w której miałam mieć kolejną lekcję.

Impossible 🚬 (w trakcie korekty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz