11

906 95 36
                                    

Grupa przyjaciół bezszelestnie przemierzała odległe zakątki Zakazanego Lasu. Widocznie zaklęcie Hermiony nadal się utrzymywało. A nawet jeśli jakieś drapieżniki zdałyby sobie sprawę z obecności intruzów, to Harry się ich nie obawiał, instynktownie czując, że to one uciekałyby przed nim, zwłaszcza że czuć było woń siedzącego na jego grzbiecie wilkołaka.

Tak, Harry zdawał sobie sprawę z obecności tej woni. Zanim stał się centaurem, gdy przebywał w obecności Draco, nie wyczuwał żadnych zmian po jego ugryzieniu. Natomiast już w Skrzydle Szpitalnym uderzył go zapach sierści przerzedzanej przez wiatr w bezchmurną noc pod okrągłym księżycem. Dokładnie tak opisałby ten zapach. Jakby przytulał wilka. A to Harry'emu przywodziło na myśl spotkania z Syriuszem, co natychmiast powodowało u niego beztroski uśmiech.

Zrozumiał, że razem z przemianą centaura nie tylko zyskał nowe ciało i nie tylko stracił magię. Zaczął bardzo często kierować się instynktem, a zmysły się wyostrzyły do tego stopnia, że po zapachu był w stanie wyczuć czyjś strach. Słyszał i odczuwał bicie serca przyjaciół. Na przykład w tej chwili niewątpliwie wyczuwał niepokój Rona, od kiedy weszli w głąb lasu.

Ron wzdrygnął się, słysząc w oddali wycie wilkołaka. Już dawno podążali w kierunku znanym tylko Harry'emu. Trawa była wydeptana, ale nie na tyle, by uznać, że znajdowała się tu ludzka noga. Wtem między korzeniami pobliskiego drzewa dostrzegł błyszczący materiał i szeptem dał znać o tym Harry'emu.

— To moja peleryna! — ucieszył się Harry. — Straciłem ją, gdy centaury mnie pojmały — dodał i podał materiał Hermionie.

Rytmicznym stępem zbliżali się do celu. Droga powoli zaczęła się przejaśniać i księżyc odsłoniły chmury. Centaur zatrzymał się gwałtownie, gdy został zalany salwą nowych informacji. Wszystkie sekwencje gwiazd zdawały się coś mówić, coś miały mu do przekazania. Sądził do tej pory, że nauka sztuki wróżenia z gwiazd była monotonnym procesem tylko dla wybranych. Wcześniej wszystkie wróżby wydawały się całkowicie przypadkowe i wyssane z palca, a gdy się spełniały, uważał to za przypadek. Podobnie na lekcjach astronomii miał ogromny problem z nauczeniem się księżyców poszczególnych planet, nazw niektórych gwiazd i ich rozmieszczeniem. A mimo to w tej chwili jakby coś mu przeskoczyło w głowie i wszystko rozumiał. To było jak czytanie stron książki.

Jego największą uwagę przykuła planeta Wenus, która wydawała się przytulać do księżyca. W mgnieniu oka zrozumiał przekaz: "Miłość jest dużo bliżej, niż myślisz". Zaskoczony i lekko zaczerwieniony spojrzał na Hermionę.

— Co się stało? — zapytała nerwowo, a Harry dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że się zatrzymał.

— Yyy... — wyjąkał — w pewnym sensie jestem w stanie wyczytać przyszłość z gwiazd?

Przyjaciele utkwili w nim wzrok w wyrazie niedowierzania. Na twarzy Rona pojawił się złośliwy uśmieszek i bez wahania zapytał:

— Kto wygra najbliższy mecz!? Gryfoni czy Ślizgoni?

Gwiazdy nad nimi rozbłysły, układając się w literę "S". Harry nie ukrywał zdziwienia. To nie wyglądało na wróżenie, a bardziej na...rozmowę. Jakby nie czytał z gwiazd, a z nimi bardziej rozmawiał. Czyżby były świadome? Poczuł, jak chłodny powiew uderza w jego twarz. To, jak łatwo zdobył Kamień Filozoficzny, albo z łatwością wyczarował Patronusa, gdy chciał ocalić przeszłego siebie i Syriusza nad jeziorem, wcześniej tego nie potrafiąc. To tak jakby wszechświat cały ten czas próbował mu pomóc.

Zadarł ponownie głowę do góry i dostrzegł, jak księżyc wyraźnie migał jasno, zdawał się krzyczeć "TAK!", a Draco, Ron i Hermiona tego nie dostrzegali. To odkrycie tak nim wstrząsnęło, że dopiero po trzecim zapytaniu Rona o wynik się ocknął.

Przeznaczenie gwiazd | DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz