Następnego dnia, na siódmym piętrze Hogwartu, Draco stał, opierając się o ścianę i czekając na dwójkę gryfonów. Znudzony czekaniem wpatrywał się w gobelin naprzeciwko, na którym jakiś człowiek próbował nauczyć trolle baletu. Uniósł kącik ust, gdy jeden z trolli podczas obrotu przewrócił kolejnego obok.
— Ile jeszcze mam czekać? — mruknął zniecierpliwiony.
W nocy, zanim rozstali się z Harrym, uzgodnili, że Ron, Hermiona i Draco spotkają się w Pokoju Życzeń na siódmym piętrze, a Harry miał czekać na sowę. Niestety Draco nie chciał przyznać, że nie wie, gdzie się ten pokój znajduje. Myślał, że tak nazwali jedną z nieużywanych klas, a jednak nigdzie nie mógł ich znaleźć.
Nagle ściana za nim się poruszyła. Odskoczył jak poparzony i oniemiał.
— No co tak stoisz? Wejdź do środka! — krzyknął Ron, wychylając głowę zza nieistniejących wcześniej drzwi.
Nim ślizgon zdążył cokolwiek odpowiedzieć, został wciągnięty do środka.
— Tak naprawdę nie słyszałeś o Pokoju Życzeń, racja? — powiedziała Hermiona.
Draco nie odpowiedział, podziwiając bogactwo biblioteki, w której się znaleźli. Widział wiele bibliotek, ale żadna nie równała się z tą. Nigdy nie widział tylu ksiąg zebranych w jednym miejscu. Dostrzegł Hermionę, stojącą przy jednym z regałów i trzymającą pod pachą kilka książek.
— Pokój Życzeń to pomieszczenie, w którym możesz zażyczyć sobie chyba prawie wszystkiego — zaczęła wyjaśniać. — By się tu dostać, musisz przejść trzy razy wzdłuż ściany, myśląc o tym, czego potrzebujesz. Obecnie znajdujemy się w bibliotece poświęconej wiedzy o centaurach z całego świata — mówiąc to, pomachała jedna z książek. — W tej części biblioteki są książki anglojęzyczne, ale jeśli znasz inne języki, to tam się bardzo przydasz — dodała.
— Widzieliscie o tym miejscu przez cały ten czas? — Draco nie udawał zaskoczenia.
— W tym roku go odkryliśmy. Uwierz, ten zamek ma więcej sekretów, niż ci się może wydawać — przyznała Hermiona, zauważając po chwili porozumiewawcze spojrzenie Rona, który ewidentnie nie chciał mówić Draco zbyt wiele.
— Wiem, że nie jestem typem osoby, która często to mówi, ale czas skończyć i zacząć działać. Harry na nas liczy — zauważył Ron.
***
Harry naprawdę był zaskoczony, jak społeczeństwo centaurów okazało się być rozwinięte. Od ludzi odróżniała ich pełna zgodność z naturą. Nic co stworzyli, nie ingerowało negatywnie w krajobraz. Wydawało się być zbyt idealnie.
— Domy są z drewna, to prawda. Jednak my nigdy nie ścinaliśmy drzew. Korzystamy z tego, co nam ofiaruje natura — opowiadała Herona, centaurzyca, która zaoferowała mu zakwaterowanie w swoim domu na jakiś czas. — Korzystamy z drzew powalonych na przykład przez pioruny. Nie jesteśmy zbyt dużym stadem, wiec osiągnięcie tego, co teraz mamy, nie było trudne.
Herona prowadziła go do Zakały. Nie widział się z nim od poprzedniego wieczora i nie miał pojęcia, jaką miał odegrać rolę jako centaur.
Harry westchnął. Herona była pierwszą kobietą wśród centaurów, jaką do tej pory spotkał. Miała brązową sierść, rude włosy zaplecione w warkocz i zielone oczy. Zaskoczył go fakt, że tak jak wszystkie centaury, nie nosiła żadnych ubrań. Na początku, gdy zdał sobie z tego sprawę, zawstydzony bał się na nią spojrzeć ze względu na tabu istniejące w świecie ludzi.
Chodziło o piersi, których nie miała. Znaczy, miała, ale nie były rozwinięte jak u ludzkich kobiet. Musiał przyznać, że sprawiło mu to duża ulgę.
Poprzedniego dnia Herona kazała Harry'emu pozbyć się swoich ubrań i wszystkich innych rzeczy związanych z ludzkim światem, więc też chodził, można by rzec, w negliżu. Na szczęście jego ciało wydawało się być odporne na wyższe i niższe temperatury.
Do tej pory jednak miał do niej ogromną urazę po tym, co zrobiła z jego różdżką. Gdy wyjął ją z kieszeni bluzy, wyrwała mu ją i przełamała na pół. W szoku nawet nie zdążył zaprotestować. Od razu gdy zauważyła jego wyraz twarzy, powiedziała, że nikt z centaurów nie życzy sobie mieć w pobliżu takiego obrzydlistwa. Po czym odłamki różdżki spłonęły jej w dłoniach, nie czyniąc jej żadnej krzywdy. Nietykalne pozostało jedynie pióro feniksa, które włożyła mu do ręki, odchodząc.
Dokładnie. Okazuje się, że centaury potrafią dużo więcej, niż kiedykolwiek czarodziejom się zdawało.
Z drugiej strony też dużo wcześniej pogodził się z utratą różdżki. W momencie, w którym stał się centaurem. Byłaby dla niego zupełnie bezużyteczna. Pióro, które po niej pozostało, nosił teraz założone za ucho i śmiał się w duchu, że czuje się trochę jak indianin.
Herona zatrzymała się przy jednym z nielicznych skalnych domków. Kazała mu zaczekać na zewnątrz, a sama weszła do środka. Po kilku minutach wróciła, mówiąc, że Zakała oczekuje na niego w domku, i odeszła.
Zupełnie nie wiedząc czego się spodziewać i będąc kłębkiem pełnym nerwów, przekroczył próg. W środku było ciemniej, ale bez problemu dostrzegł sylwetkę Zakały po drugiej stronie pomieszczenia. Leżał na posłaniu złożonym z trawy i liści. Zakała nakazał mu ułożyć się na posłaniu naprzeciwko niego, które było oddzielone wysokim płaskim kamieniem, który miał służyć za rodzaj stołu.
Harry niechętnie go posłuchał. Bał się. Tak, Harry Potter, który kilka razy zmierzył się z Voldemortem, bał się jednego centaura. A raczej tego, co się od niego dowie i przyszłości, która go czeka. To było zupełnie inne od życia czarodzieja, gdy rozumiał, czego inni od niego oczekują. Teraz nie rozumiał zupełnie nic.
Zakała przysunął do niego drewnianą misę z owocami. Natychmiast rozległo się burczenie w brzuchu, który domagał się jedzenia. Zawstydzony Harry powoli sięgnął po jabłko.
Spojrzał na Zakałę. Jego twarz nie wyrażała żadnej emocji. Nie był w stanie ocenić, co o nim sądzi. Czy go lubi? Czy właśnie go ocenia? Dostrzegł, jak oczy Zakały zawiesiły się na jego piórze założonym za ucho. Poza tym, że na chwilę zmrużył oczy, nic się w jego wyrazie twarzy nie zmieniło.
— Wielki Harry Potter... — odezwał się po chwili Zakała, przeciągając sylaby. — Twoja sława dotarła nawet tutaj, a to całkiem spory wyczyn — oznajmił z nutką ironii w głosie.
Minęło kilka sekund. Zakała wydawał się nad czymś zastanawiać. Nagle podniósł się na nogi.
— Wychodzimy.
Harry podążył za nim.
— Zdaję sobie sprawę, że jesteś zagubiony. Jednak na pewno wiesz, że wiedza ma swoją cenę — podjął Zakała. — Chcesz naszej pomocy, lecz nie dosięgniesz jej bez naszego zaufania. By je zdobyć, przywódca musi cię zaakceptować. Spotkać się z nim możesz jedynie będąc częścią stada. Stado nie przyjmie cię, jeśli nadal będziesz kierował się zasadami rządzącymi światem ludzi. Musisz odkryć, dowiedzieć się i poznać jeszcze wiele rzeczy, Harry Potterze. Ale najważniejsze jest je zrozumieć. Moim oraz kilku innych centaurów zadaniem, jest ci to wszystko pokazać.
Zatrzymał się przy pniu drzewa i oparł o niego rękę. Harry zrobił to samo po jego drugiej stronie. Zauważył, że wzrok Zakały skupił się na jednorożcach, które kawałek dalej czerpały wody ze źródła.
— Lekcję zaczynamy od teraz — powiedział twardo. — Zaczniemy od najważniejszego pytania, Harry. Czym dla ciebie jest życie?
CZYTASZ
Przeznaczenie gwiazd | Drarry
FanfictionJest początek piątego roku nauki Harry'ego w Hogwarcie. Niespodziewanie zostaje mu zlecone zadanie nawiązania sojuszu z centaurami z Zakazanego Lasu. W dodatku jego wróg okazuje się być jego przyjacielem z małym futerkowym problemem. Wszystko byłob...