Mamy oczy się przeszkliły, ale miałam to gdzieś. Byłam wściekła. Zainterweniował tata.
- Kim uspokój się i natychmiast przeproś mamę!
- W życiu! - Syknęłam była to moja pierwsza poważniejsza kłónia z rodzicami - wszystko mi popsuliście!
- Przyrzekaliśmy, że wrócimy kiedy będziesz miała 18 lat. - Wyjaśmił spokojnie tata.
- Ale - jęknęłam - mówiliście, że to już tego praktycznie nie było za czasów mamy, a co teraz?
- Teraz... - Odezwała się mama - już w ogóle sie tak nie robi. Ale my musimy Kim - mama była przejęta - składaliśmy przysięgę. Nie możemy jej złamać, bo to będzie schańbienie naszego plemienia. Bądź co bądź jesteś jego częścią, pochodzisz z rodu "szlachty".
- Plemie (i jego godność) z którego uciekłaś na 20 lat jest dla ciebie ważniejsze niż własna córka?! - Wrzasnęłam.
- Kim - tata wstał i podszedł do mnie - błagam cię. Masz rację, że to było głupie co zrobiliśmy - przełknął ślinę - ale inaczej nie było by ciebie i przez te 18 lat nie bylibysmy tacy szczęśliwi, wszyscy... Tak było kiedyś i wtedy nawet nie pomyśleliśmy, jak to będzie. Jak będzie nam wszystkim ciężko teraz. Żyliśmy wtedy chwilą, gdybyśmy tego nie zrobili ciebie by tu nawet nie było. Mimo ucieczki mama zawsze czuła się częścią plemienia.
- Jesteś jeszcze młoda, ale kiedyś to zrozumiesz. Błagam cię Kim. - Mama miała przeszklone oczy i podłamany głos, zależało jej na tym.
- Przeciesz i tak straciłaś z nimi kontakt.
- Nie do końca - spuściła wzrok - uciekłam, to fakt, mimo iż byłam tam szczęśliwa. Zostawiłam rodzinę, za którą tęskniłam całe życie, teraz kiedy moglibyśmy się tam wszyscy przeprowadzić, ja nie jestem w stanie - spuściła wzrok - moi rodzice zmarli.
- Co? Jak to? - Spojrzałam na nią. Myślałam całe życie, że nie mam dziadków ze strony mamy.
- W tamtym roku mój tata, a dwa lata temu moja mama zmarła. - Wytłumaczyła kobieta.
- Ale skąd ty to w ogóle wiesz!?
- Przez te lata miałam kontakt z Billym to od niego się wszystkie dowiadywałam co działo się w plemieniu.
- Czemu mówicie mi to właśnie teraz, na 18-naste urodziny, czemu nie wcześniej! Wiecie ile rzeczy byłoby łatwiejszych gdybyście mnie od dziecka wywozili na wakacje do dziadków, rodziny, przyjaźniłambym się z tym chłopakiem i nie byłby mi tak obcy!
- Jesteś już pełnoletnia i dorsoła, to warunek, abyś zrozumiała powagę sytuacji.
- Ale łatwiej by było gdybyście mnie do tego przygotowali, ja nic nie wiem o rodzinie i plemieniu! Jestem tam obca! Zaraz... Dlatego przez te lata zabranialiście mi spotykać się z chłopakami! - Właśnie to ogarnęłam - bo miałam narzyczonego! I nie chcieliście bym poznała innego, by nie było ze mną jak z wami, bym z nim nie uciekła!
Nie wiedzili co powiedzieć.
- Okłamywaliście mnie 18 lat! Na dodatek przez was straciłam kontakt z dziadkami! A teraz ich już nie ma! - Zaczęłam płakać, czułam do nich żal - jak mogliście tak zdecydować za mnie! Boże! Nie znam ludzi którzy by popełnili w życiu więcej błędów niż wy!
- Myślisz, że mi nie jest przykro! - Zawołała mama drżącym od płaczu głosem - to byli moi rodzice i kochałam ich! - Wróciła do tematu dziadków.
- To niby czemu uciekłaś!? Tracąc z nimi konatakt! Mogłaś go utrzymywać przeciesz! Ale nie! Ty wolałaś utrzymywac kontakt z byłym narzyczonym niż z rodzicami!
- To jest już nieważne, w życiu popełniliśmy pare błędów i nie da się ich już naprawić. - Wtrącił się tata - Billy ma jedynego syna. Jest w twoim wieku Kim. Ma 18 lat, urodziny ma 6 miesięcy przed tobą, to twój równieśnik.
- Mama przynajmniej ze swoim narzyczonym miała dobry konatkat, ja go nie znam! Skąd mogę wiedzieć, że w ogóle go polubię.
- Miłośc przyjdzie z czasem.
- Z czasem!? - Zawołałam histerycznie - nie no super! Naprawdę! O czym wy w ogóle mówicie, mamy XXI wiek i nie wyjdę za kogoś kogo nie kocham, a nawet nie znam! Wybijcie to sobie z głowy! Do niczego mnie nie zmusicie. Jestem juz pełnoletnia. To wszystko wasza wina, trzeba było inaczej rozegrać pare spraw! - Wrzasnęłam i wybiegłam po schodach na górę. Dopiero skończyłam szkołe, wybierałam się na studia! Mam tak poprostu wszystko porzucić i wyjechać. Niby ma to być mój prawdziwy dom, moje plemie. A jednak... Dziwnie się z tym czuję, tak nagle... Urodziłam i wychowałam się w mieście... To niesamowite, że pochodzę z plemienia Indian.
Pod drzwi pokoju podszedł tata i powiedział do mnie przez drzwi:
- Czy ci się to podoba czy nie. Wyjeżdżamy jutro rano. Spakuj się do przeprowadzki. Przykro mi, że tak to wyszło, ale nie masz wyboru.
- Nienawidzę was! - Wrzasnęłam na całe gardło aby mnie uslyszeli, wpadłam w szał.
To był koniec mojego normalnego zycia.
- Pamiętaj, że w Forks też są uczelnie...
- Nienawidzę! - Darłam się dalej zagłuszając to co chcieli mi powiedzieć.
Myślałam czy by nie uciec, mam oszczędności i mam dowód osobisty 18 lat... Kurcze. A może zaryzykować pojechać tam na wakacje, na ucieczke zawsze jest szans. Jeden błąd, raz mi sie coś nie spodoba to uciekam.
Następnie rozejrzałam się po pokoju i zaczęłam ciskać różnymi przedmiotami w inne. Po tym jak zdemolowałam swój pokój zaczęłam go sprzątać i odrazu sie pakować. Pakowałam wszystko, jak do stałej, normalnej przeprowadzki.
A jednak zrobiłam jak chcieli. Nie miałam innego wyjścia. Mogłam wziąść oszczędności i uciec, mieszkać w przytułku i doczekać aż do studiów a potem wyjechać. Ale to nie miało sensu, nie chciałam takiego życia. Zostawie sobie ten plan jako B, gdyby mój.... Narzeczony okazał się jakimś ogrem albo psychopatą... Zawsze moge uciec.
Spakowałam wszystko co miałam do wilkich pudeł jakie zostalili mi pod drzwiami. Kiedy następnego dnia rano zeszłam na śniadanie (wczoraj nie wyszłam z pokoju) zobaczyłam, że wszystko, cała reszta w domu jest na swoim miejscu.
- Dlaczego nic nie spakowaliście? - Zapytałam wciąż naburmuszona wchodząc do kuchni i nie patrząc na nich nawet, mimo wszystko mój ton głosu trochę odpuścił, bo obudziła się we mnie nadzieja, że może jednak nie wyjeżdżamy, że zmienili decyzję.
- Kochanie - zaczął tata - chyba źle nas zrozumiałaś. - Te słowa odrazu przywróciły mnie do poczatkowego naburmuszenia. - Mama wyraźnie powiedziała, że nie jest w stanie tam wrócić, bo zabardzo ją to boli i żałuje swoim czynów. To ty się przeprowadzasz...
- Sama!? - Wrzasęłam, byłam w szoku - wy sie mnie chcecie po prostu pozbyć! Boże, co za masakra wy serio nic nie umiecie ogarnąć i same błędy i głupstwa robicie.
- Będziesz mieszkała z kuzynką, nazywa się Emily. To jedyna osoba z naszego rodu...
- Tak mało nas pozostało?
- Owszem, jest ona związana z rodem Uley.
- Też została zmuszona?
- Nie, zakochała się i są zaręczeni. Mówiłam ci już, jesteś ostatnia jaka ma wyjść za mąż z umowy rodów.
Jeśli dobrze rozumiałam było kilka plemion, w każdym plemieniu były różne rodziny, rózne rody...
- Czy ten chłopak, mój... - Nie mogłam zmusić się do wypowiedzenia tego słowa, wreszcie przełknęłam ślinę i krzywiąc się mruknęłam - narzeczony (to był apsurd nie wiedziałam nawet jak ma na imię) też dowiedział się w wieku 18 lat?
![](https://img.wattpad.com/cover/270108496-288-k213181.jpg)
CZYTASZ
Narzeczona mimo woli ~ Zmierzch
FanfictionOpowieść jak wiele innych o tytule "Narzeczona mimo woli", ale czy skończy się takim samym HAPPY ENDEM? Wyjątkowość bohaterów dostatecznie skomplikuje im życie oraz plany.