*Dwa dni później*
Wieczorem kiedy miałam iść spać, ktoś zapukał mi w okno. Znaczy rzucił czymś w nie.
Wstałam i podeszłam do niego otwierając je na oścież.
Zobaczyłam Jacoba, chłopak miał na sobie krótkie spodenki i był bez koszulki, na widok jego mięśni i sześciopaku, zrobiło mi się słabo, a kiedy się uśmiechnął, totalnie zwaliło mnie z nóg, musiałam mocno trzymać się parapetu. Nic nowego, wciąż się nie przyzwyczaiłam.
- Co ty tu robisz? - Zaśmiałam się.
- Chcę ci coś pokazać!
- O tej porze!?
- No choć!
- Emily jest na dole...
- Skacz z okna.
- Powaliło cię! - Zawołałam.
- Złapię cię! Zaufaj mi!
- To jest wariactwo - mruknełam do siebie, ale nawet nie zawahałam się i usiadłam na parapecie przerzucając nogi przez ramkę okna. Zaskoczyłam samą siebie, kiedy skoczyłam bez dłuższego zawahania. Chłopak złapał mnie z ogromną lekkością, jakbym nic nie ważyła.
- O rany! Jaki ty ciepły - zaśmiałam się kiedy postawił mnie na ziemi - nie masz gorączki?
- Nie - zaśmiał się - zawsze tak mam. A teraz choć... Zabieram cię na spacer w świetle księżyca.
- Czy ty właśnie chcesz mnie zabrać na randkę? - Uniosłam jedną brew.
Cholera, jak mi podobało się jego zachowanie.
- A żebyś wiedziała - mrugnął do mnie - w końcu jesteś moją narzeczoną. - Odrachu kiedy to powiedział speszył się, jakby mu się wyrwało i wsytraszony czekał na moja reakcje.
Tym razem jednak nie zareagowałam strachem i niepewnością, poczułam się zawstydzona jednak musiałam to powiedzieć...
- I wiesz co, coraz bardziej lubię to określenie. Jego mina była niesamowita, tak szczęsliwego jeszcze go nie widziałam, jakby chciał skakać i krzyczeć.
Mimowolnie przywołałam wspomnienia z moch urodzin, kiedy byłam zrospaczona i wściekła, kiedy broniłam się przed tymi zaręczynami jak lwica. Kto by pomyślał, że tak szybko zmienie zdanie. To to powietrze pewnie tak uderzyło mi do głowy.
Podczas spaceru trzymałam się jego ramienia, kiedy doatrliśmy na plażę. Nad nami świecił wielki, piękny, okrągły księżyc.
Usiedliśmy na plaży, wreszcie mogliśmy na spokojnie porozmawiać.
- Jak przeżyłaś tę sytuacje? - Zapytał. - No wiesz pierwszego dnia i taki "feil". Nie chciałem cię odstraszyć tym dotykiem.
Przez te dni wciąż byliśmy w tłumie, nie mieliśmy czasu dla siebie i swojej szczerości.
- Dość dobrze - zarumieniłam się. - Początkowo wystraszyłeś mnie trochę.
- Przepraszam, nie powinienem być taki gwałtowny i nachalny...
- Nie to nie twoja wina, po prostu nie spodziewałam się tego, ale postąpiłeś dobrze. Naprawdę. Emmmm. - Zamyśliał się na chwilę - Wyszło nawet lepiej, realnie. Leah opowiadała mi ostatnio, że opowiadałeś jej i Sethowi o mnie, to było dla potrzeb zmyślenia, czy prawda?
- Prawda - powiedział uśmiechając się - nigdy wcześniej nie byłem taki szczęśliwy jak odkąd sie nagle pojawiłaś... Nie mówię, że sytuacja jest w porządku z tym.... Przymusem, ale mimo wszystko ciesze się, że mam szanse cię poznać.
CZYTASZ
Narzeczona mimo woli ~ Zmierzch
FanfictionOpowieść jak wiele innych o tytule "Narzeczona mimo woli", ale czy skończy się takim samym HAPPY ENDEM? Wyjątkowość bohaterów dostatecznie skomplikuje im życie oraz plany.