4

813 23 0
                                    

- Owszem, opowiedział mi dużo o Jacobie, ja o tobie też opowiadałam.

Powstrzymałam się od zaczepki tylko dlatego, że zaintrygowało mnie jego imie.

- Jacob? - Zapytałam, z mojej twarzy zniknął grymas niezadowolenia - tak ma na imię?

- Owszem - mama wyglądała jakby powiedziała zadużo, bo odwróciła się i dalej patrzyła przez okno, dopiero po chwili dodała - właśnie przejechaliśmy przez bramę rezerwatu La Push. Będziesz mieszkała z Emily w moim rodzinnym domu.

Byłam na nią zła, tajemnice się jeszcze nie skończyły jak widzę. Nie mogłam się powstrzymać i zazgrzytałam zębami. Przynajmniej wiem jak ma na imię. Grrrr.

Kobieta zamilkła, przybliżyłam się jeszcze bardziej do okna i obserwowałam rezerwat, lasy, pola, łąki, góry, urwiska, lasy, plaża... Było tu pięknie. Z tym musiałam się zgodzić.

Z drogi głównej wjechaliśmy z leśną kamienistą drogę.

- 10 minut przez las i będziesz na plaży - powiedziała mama.

- Nie zgubię się? - Coraz bardziej się stresowałam, poczułam dziwne mrowienie w brzuchu i niepewność. Dreszcze się nasiliły.

- Po tygodniu sie przyzwyczaisz.

Wreszcie podjechaliśmy pod dość duży dom. Był piętrowy.

Kiedy auto zgasło z domu wyszła 25 letnia Emily, przez pół twarzy ciągła się jej blizna. Na ten widok serce podskoczyło mi do gardła, zamurowało mnie. Była naprawdę ładna, ale ta blizna... Przerażająca. Na chwilę zapomniałam jak się oddycha, z mojego gardła wydobył się cichy jęk. Skuliłam się w fotelu przypięta pasami, nie chciałam stamtąd wychodzić. Chciałam zatrzasnąć drzwi i zostać tu bezpieczna...

Mama i tata wysiedli z samochodu aby się z nią przywitać. Po czym spojrzeli na mnie wyczekująco.

Zmusiło mnie to do wyjścia z bezpiecznego autka. Naciągnęłam rękawy bluzy i nieśmiało podeszłam do dziewczyny, jej serdeczny i życzliwy uśmiech mnie wzruszył, nawet przestałam się skupiać i myśleć nad blizną.

- Ty pewnie jesteś Kim - powiedziała radośnie. Kiwnełam głową i mruknęłam.

- A ty Emily? Moja kuzynka?

- Tak jakoś - wzruszyła ramionami i zaczęła się śmiać. Widać, że doskwierała jej samotność, była jedną z ostatnich z naszego rodu. - To co zapraszam - wskazała w kierunku drzwi. Po czym objęła mnie ramieniem - choć, oprowadzę cię. Naprawde nie masz sie czego bać.

Mama i tata wzięki bagaże i pudła.

Dziewczyna oprowadziła mnie po całym domu. Był on duży, miał wiele pokoi, ale był mega przytulny i wcale nie było tu pusto.

Na końcu poszłyśmy na poddasze.

- A to był pokój twojej mamy - powiedziała i wprowadzila mnie do pomieszczenia. - Lekko go odremontowałam z pomocą Sama, nie był używany 20 lat! Jest też świeżo wysprzątany.

- Dziękuję - chciało mi się płakać, cały czas mocno drżałam, ale kiedy patrzyłam się na dziewczynie nie mogłam się nie uśmiechać... Jednak w moim głosie było słuchać płacz, zanim coś powiedziała patrząc na mnie zmartwiona i mega zaniepokojona zmieniłam temat ogarniając swój przerażony głos na coś swobodniejszego. - Sam to twój narzyczony?

- Taaak - zachichotała szczęśliwa zapominając o sytuacji - poznasz go wieczorem. - Tak się cieszę, że będziesz ze mną mieszkała! - Wyglądała jakby chciała skakać z radości - strasznie samotna byłam w tym domu. Wierzę, że wniesiesz do rodziny wiele światła i uśmiechu.

Uśmiechnęłam się bardzo zawstydzona i spięta, przeszedł mnie kolejny dreszcz. Jej współczucie w oczach zawstydzało mnie jeszcze bardziej. Nagle zapragnęłam ją przytulić. Zasoczyłam samą siebie, gdy nagle to zrobiłam, dziewczyna zaczęła się śmiać i odwzajemniła uścisk.

- Będę dla ciebie niczym starsza siostra. Cieszę się, że mogę odzyskać kontakt z jedyną częścią rodziny jaka mi pozostała.

- Ja też. - Westchnęłam nieco spokojniejsza, przynajmniej z kuzynką na starcie się dogadałam. - Poznałybyśmy się wcześniej, ale rodzice nie umieją ogarnąć życia - westchnęłam przewracając oczami.

- To był dla ciebie pewnie szok, tak nagle dowiedzieć się o plemieniu, korzeniach, rodzinie z daleka i o... zaręczynach. - Nie była pewna czy mówić przy mnie to ostatnie, poniekąd słusznie bo z mojego uśmiehcu powstał grymas i drgawki wróciły... Troche spanikowała nie wiedziała co zrobić widząc mój stan więc dodała - jesteś jeszcze śliczniejsza niż cię sobie wyobrażałam. - Powiedziała nieco zakłopotana nagle jednak dodała jakby nie mogła się powstrzymać - Jacob będzie tobą zauroczony.

- Znasz go? - Zapytałam zaskoczona.

- Kochana, wszyscy się tutaj znamy! Zwłaszcza rodzina Black z naszą! Mama ci pewnie opowiadała trochę o naszych rodach.

Kiwnęłam głową.

- Jaki on jest? - Zapytałam niepewnie.

Dziewczyna podekscytowana niczym na ploteczkach z bff usiadła na łóżku, (ja również) i zaczęła opowiadać.

- Jest z 20 centymetrów wyższy od ciebie, ma ciemne oczy i włosy. Jest mega silny i szybki. Bardzo umięśniony - przymknęła oczy zabawnie - Mega z niego ciacho. Oczywiście jak dla mnie nie tak wielkie...

- Jak twój narzeczony. - Mimowolnie zachichotałam, miała bzika na punkcie "Sama", ta miłość była urocza. Zawsze lubiałm Love Story i do czego to doszło? Sama jestem główną atrakcją o nazwie "Narzeczona mimo woli".

- Właśnie - zachichotała - ale gwarantuję ci, że się nie rozczarujesz.

- Naprawdę? - Poczułam jak robi mi się gorąco, mimo wszystko drgawki nie ustały.

- Yhym - pokiwała głową rozmarzona. - Dobra sztuka ci się trafiła. Spokojnie, wiem, że wszystko cię teraz przeraża, pewnie w głowie masz czarne wizja, jakiegoś oblecha i barbarzyńcy, ale naprawdę nie masz się czego bać. On nigdy by cię do niczego nie zmusił. Będzie dobrze. Zobaczysz.

Poczułam lekką ulge i spokój. W tym momencie weszli rodzice z ostatnimi kartonami.

- To co? Herbatka? Upiekłam świeże babeczki. - Emily wstała i zaproponowała pełna serdeczności - będzie trochę czasu pogadać.

- Nie dziękujemy - mama była ewidentnie zestresowana i spięta pod wpływem emocji, rozlądając się po pokoju nie wiedziała na czym zawiesić wzrok, jej głos się łamał - my będziemy jechać, długa droga przed nami.

Emily uśmiech zszedł z twarzy.

- Ale jak to!? - Zawołałam wstając - nie zostaniecie nawet na chwilę? Nie chcecie być przy moim poznaniu z Jacobem? Tak poprostu mnie tu zostawicie samą sobie?

- Tak strasznie cię przepraszamy, ale musisz nam uwierzyć, że to wcale nie jest łatwe dla nas....

- A dla mnie jest! - Syknęłam.

- Kim.... Bardzo cię kochamy i to jest najważniejsze - mama przytuliła mnie. Nie odwzajemniłam gestu, byłam w szoku, stałam sztywna jak kłoda, myślałam, że chociaż przez chwile będą mnie jeszcze wspierali. Moje drgawki nasilały się pod wpływem furii.

Narzeczona mimo woli ~ ZmierzchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz