3

948 23 10
                                    

Czułam się dziwnie z tym wszystkim, jak w jakiejś powieści, XXI wiek, urodziłam się i wychowałam w mieście w cywilizjaci. Wyjść za mąż chciałam po studiach, w wieku 25-30 lat, żebym już wspinała się po schodach kariery. Do małżeństwa nigdy mi się nie śpieszyło. 

- Z tego co wiemy tak. Billy powiedział, że był w szoku, ale ostatecznie nie robił wojny, w końcu wychował się w plemieniu i mimo iż jest buntownikiem, zgodził się pod jednym warunkiem.

- Jakim?

- Wiedział kiedy ty masz urodziny i wie, że dopiero się dowiedziałaś. Nie był zachwycony bo chciał się ożenić z miłości. Jednak zgodził się pod warunkiem, że w te wakacji będzie to dla was okres próbny. I taką wersję też chcieliśmy ci zaproponować.

- A jeśli go nie przejdziemy? - Zapytałam wkurzona, jednak postawa chłopaka mi pasowała.

- I tak będziemy musieli was zmusić.

- Więc po co ten okres?

- Abyście wy wiedzieli na czym stoicie. Abyście trochę się poznali. Abyście nie czuli presji od początku, bo związek od początku na presji może być uciążliwy, chcemy abyście dali sobie luźną relacje i poznali się od strony znajomych przyjaciół, swobodnie, prawdziwie.

- Co jeśli to dupek, psychopata, będzie mnie nie szanował, bił, znęcał się, zdradzał?

- Kim proszę cię...

- Ej teraz tacy są! Sami nie wiecie komu córke oddajecie! Ja bym chciała by o mnie powalczył może! A nie na gotowe!

- Kim...

- No co!? Najwyżej po ślubie weźniemy rozwód - rzęchnęłam do siebie grzebiąc widelcem w talerzu i jajecznicy. Mama o mało się nie zadławiła.

- Dziecko drogie - zawołała - w naszym plemieniu, w naszym świecie nie istenieje coś takiego jak rozwody! Mamy swoje prawa i konstytucje, własne urzędy i historię oraz kulturę, nie ma rozwodów!

Spojrzałam na nią jak na wariatkę.

- To wyjedziemy, weźniemy rozwód tutaj i...

- Nie dadzą wam! - Znowu wrzasnęła - mówię ci, mamy swoje urzędy!

- Cholera - syknęłam, na co mnie zganiła wzrokiem, nie miałam ochoty z nią rozmawiać, wciąż czułam się przez nich zdradzona - to ucienkę.

- Boże święty KIM! - Przewróciła oczami - nie możesz uciec. To będzie schańbienie plemienia, wybuchnie wojna między plemianimi a ty zostaniesz potępiona!

Na jej słowa jęknęłam, zaczynało mi się to coraz mniej podobać. Bałam się, że mój narzeczony będzie dupkiem, zadufanym w sobie lowelasem lub będzie brzydki i oblesny, większość małżeństw zorganizowanych przez rodziców w dawnych czasach niosło za sobą nieszczęście. Małżonkowie byli nieszczęśliwi, obydwoje lub kobiety... Często mężowie je bili i sobie podporządkowywali. Każdy wie jak było za dawnych czasów, kiedy checieli seks to żona miała być na ich zawołanie. Mieli po 10 dzieci i jeśli kobieta się sprzeciwiała to ją bili i zmuszali do seksu. Kobiety nie miały nic do powiedzenia. Co jak tam nadal tak jest?

Tyle uczyłam się o takich przypadkach na historii, na tę myśl dostawałam drgawek, widzieli to nawet rodzice.

- Niczym się nie martw - odpłynęłam wzrokiem i trzęsłam się z zaciśniętymi zebami i przerażonym wzrokiem. Ta noc była najgorsza, miałam sny tego typu co zmartwienia. Rodzice wymienili zaniepokojone spojrzenie i mama położyła mi rekę na ramienu, wtedy się ocknęłam i strąciłam jej rękę.

Narzeczona mimo woli ~ ZmierzchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz