Było mi źle, kochałam chłopaka, ale nic nie rozumiałam. Dlaczego są wilkami? I o co chodzi z tym wampirem? Czułam się poniekąd oszukana, choć też rozumiałam, że nie mógł mi tego powiedzieć na pierwszym spotkaniu. Chciałam się z nim zobaczyć, przytulić. Emily miała rację, chcę wyjaśnień. A jednak pod wpływem emocji, postanowiłam uciec. Nie chce życia z osobą która ma tajemnice i jest groźna.
Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka który zarzuciłam na plecy i zaczęłam wychodzić przez okno. Usłyszałam, że ktoś wszedł do pokoju, pewnie usłyszeli, że się obudziłam, więc zaczęłam się śpieszyć. Kiedy tylko moje nogi dotknęły ziemi przez okno wyjżała Leah. Spojrzałam na nią do góry i poderwałam się do biegu.
- Kim! - Zawołała po czym usłyszałam alarm, który zapewnie zawołała do reszty - ona ucieka!
Obiegłam dom na około, kiedy z domu wyskoczyli chłopaki. To nie moja wina, ludzie reagują na strach ucieczką... Najpierw robią potem myślą.
- Kim! Nie rób tego! KIM! - Wrzasnął Jacob, dobiegłam do motocykla kiedy ten mnie złapał. Cholera czy on musiał być taki szybki!? Próbowałam się wyrwać, jednak trzymał mnie mocno. Cholera czy on musiał być taki silny!?
- Puszczaj! - Wrzasnęłam bliska płaczu wyrywając się, z domu wybiegła reszta jednak zatrzymała się na schodach, pod dachem. Padał deszcz, było bardzo mokro i ślisko, trwała ulewa.
- Nie pozwolę ci odejść - szepnął mi do ucha, kiedy wciąż się wyrywałam, ale było to nieskuteczne, trwał jak ściana - bez względu na wszystko, czy mnie kochasz czy nienawidzisz, już zawsze będę przy tobie.
Wybuchnęłam płaczem, przestałam się szarpać i poprostu wtuliłam się w chłopaka. Nie chciałam wcale uciec, tylko bałam sie spotkania i prawdy. Płakałam tak chyba przez pare dobrych minut moje nogi odmówiły posłuszeństwa ugieły się, stałam się bezwładna, chłopak trzymał mnie mocno więc czując jak trace siłę po prostu mnie podniósł i trzymał na rękach, kiedy wreszcie się wyszlochałam odrywałam twarz od jego szyi i spojrzałam mu w oczy.
- Nie wiem co mam robić. Chcę się jednocześnie do ciebie przytulić, ale i uciec. Nie wiem co się dzieje. Kim jesteś!? Myślałam, że cię znam...
- Kim...
- Nie! - Wrzasnęłam, fala wściekłości nadeszła - zostaw mnie! Jesteś kłamcą! - Widziałam, że cierpi gdy to mówie i z mojej reakcji, ale był twardy i wyrozumiały - nie chce cię znać! Nie chce z tobą być! Boję się ciebie! - W jego oczach były łzy, ale wciąż zachowywał spokój - nie chcę być z kłamcą, z jakiś mutantem, jesteś niebezpieczny.
- Kim prosze - szepnął ale mu przerwałam szlochem.
- NIE! Boje się ciebie, nienawidze cię! Kłamałeś! Miałes tajemnice, już nigdy ci nie zaufam! Pozwól mi odejść, nie chce tak żyć! Boje się!
Jake przytulił mnie do siebie mocniej i odpowiedział:
- Wiem, że się boisz czujesz się zraniona i nie ufasz mi. Ale prosze weź wdech i wydech. Wszystko ci wytłumaczę. Daj mi szansę... Wiem, że się mnie boisz, ale wiesz dobrze, że cię nie skrzywdzę! - Ujął moją twarz w obydwie dłonie, był przejęty - Kim. Ja cię naprawdę kocham!
Kiedy to powiedział poczułam, że wpadam w histerie.
- Nigdy więcej cię nie okłamię, nie będę miał tajemnicy. Wszystko wyjaśnie i wiedz, że to jedyne czego o mnie nie wiedziałaś, wszystko inne jest prawdą i ci zawsze mówiłem odrazu. Wszystko, a teraz będę mówił odrazu wszystko wszystko wszystko.
Poczułam, że powoli mu wybaczam, tylko dlatego, że to co mówił, mówił z płaczem i cierpieniem.
- Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. - Zapłakał, moje serce zmiękło. Widząc moja minę odstawił mnie na ziemię. Na co stanęłam na palcach (aby mu dorównać) i zarzucając mu ręce na szyje pocałowałam go. W końcu miłość wszystko wybaczy. Miłość wszystko co złe zapomnie.
CZYTASZ
Narzeczona mimo woli ~ Zmierzch
FanfictionOpowieść jak wiele innych o tytule "Narzeczona mimo woli", ale czy skończy się takim samym HAPPY ENDEM? Wyjątkowość bohaterów dostatecznie skomplikuje im życie oraz plany.