Ginny usiadła przy lakierowanym stole, który sama wybierała, był to jej ulubiony mebel w domu, ale teraz... Schował twarz w dłonie. Harry wyszedł do pracy wcześnie rano, słyszała jak wstaję, szykuję się i wychodzi. Udawała, że śpi żeby nie musieć z nim rozmawiać. Sięgnęła po pergamin i pióro, które zawsze miała schowane w pudle na jednej z nóżek stołu. Co miała niby teraz zrobić? Wczoraj po powrocie do domu, po już siódmej rozmowie z Hermioną, nie gadała z mężem. Wreszcie zrozumiała jaki był problem, ale czy naprawdę musiał jej to uświadamiać jej najmłodszy brat i matka? Było jej tak wstyd. Doskonale pamiętała, kiedy Harry przyprowadził ją do Hermiony pierwszy raz.
- Herbaty? - Zapytała starsza.
- Daruj sobie. - Fuknęła. Hermiona odstawiła wtedy dzbanek i z cichym westchnieniem odwróciła się do szwagierki.
- Ginny... chce po prostu spokojnie pogadać.
- Nie mamy o czym gadać! Nie rozumiesz, ty masz normalne dzieci! - Szatynka otwarła usta w szoku.
- Ty też!
Rudowłosa poczuła jak jej poliki zaczynają piec na wspomnienie. Albus... jej syn... Wyprostowała pergamin i zamoczyła pióro w kałamarzu.
- Wychodzę. - Krzyknęła wtedy.
Harry był na nią zły, a ona... ona sypiała na kanapie jak tylko widziała, że czyta te durną książkę ,,Nie-hetero (nie) znaczy zero." Już sam tytuł brzmiał głupio. Nikt jej nie rozumiał. Tydzień później, kiedy temat wydawał się ucichnąć Hermiona zaprosiła ją na zakupy, miała lekkie obawy, ale co szkodzi spróbować? Brunet zabrał się razem z nimi z uśmiechem opowiadając o tym, że w końcu jest miło. Kobieta naprawdę w to uwierzyła, ale właśnie wtedy weszli w jedną z alejek, gdzie kręcono- włosa wpakowała ich do sklepu, którego witryna głosiła. ,,Jesteśmy dumni z bycia sobą". Po wejściu do środka natychmiast chciała wyjść, o dziwo nie było tam żadnych zdjęć, jedynie tęczowe ubrania, akcesoria... było tam dosłownie wszystko. Odwróciła się na pięcie, wściekła na cały świat zacisnęła pięści i wtedy to zobaczyła... Jej mąż stał przy kasie z pięcioma paczkami tęczowej bielizny i uśmiechał się do skołowanego sprzedawcy, który na pewno ich rozpoznał. Trzasnęła z całej siły drzwiami i teleportowała się do domu odrzucając wszystkie połączenia na telefonie, który rok temu zamontował tu Harry, nadal nie bardzo wiedziała jak się nim obsługiwać, wiedziała na szczęście co zrobić jeżeli nie chce gadać z Hermioną.
Uderzyła twarzą w kartkę odbijając sobie na czole ,,Drogi Albusie". Co ona ma mu niby teraz powiedzieć?
Od tej pory rudowłosa widziała swojego męża codziennie w innych tęczowych gaciach, w pewnym momencie myślała, że dobrym sposobem będzie wyrzucenie mu ich wszystkich, ale widząc jak się z tego cieszy nie miała serca, teraz była wściekła na siebie. Nadal sypiała na kanapie, pomimo że Harry cały czas próbował ją namówić na położenie się z nim. Dwójka przyjaciół postanowiła zmienić taktykę, tak przynajmniej wywnioskowała Ginny. Niestety kolejne dwa spotkania również były klapą, a każdy wie, że Hermiona się nie poddaję, dlatego, kiedy w następnym tygodniu znowu się spotkały rudowłosa nawet nie protestowała widząc minę bratowej. Poprosiła grzecznie o zieloną herbatę i patrzyła w nią całą rozmowę.
- Ginny, rozumiem, że się boisz, ale nie możesz go odtrącać, on też się boi.
- On nie chce dać sobie pomóc!
- Pomożesz mu jedynie wspierając go. To nic złego i przede wszystkim to nie jego wina.
- Nie wiesz jak to jest... jestem jego matką, chce żeby miał dobre życie, nie może być gejem!
CZYTASZ
Kochać inaczej ||Scorbus||
FanfictionAlbus i Scorpius, w przeciwieństwie do ich ojców, przyjaźnią się od pierwszego roku. Ta relacja zawsze sprawiała im obu niemałe problemy, a ma być jeszcze gorzej. Kiedy Albus po raz kolejny ma być rozczarowaniem swojego ojca, bo niby jak ma mu powi...