- Ty idioto! Głupku! Kurwa mać. - Wrzeszczała Rose, kiedy tylko usłyszała co się stało, takie słownictwo nie było do niej podobne. - Natychmiast do niego wracaj! Czyś ty się z ghulem na rozumy pozamieniał?!
- Byłem w szoku, nadal jestem! Nie wiedziałem co mam z zrobić.
-Al, merlinie, tak bardzo tego chciałeś, a kiedy w końcu się udało to uciekłeś? I myślisz, że co on ma teraz w głowie! Musisz w tym momencie tam wrócić.
- Cholera, masz rację! Ja w to nie wierzę, co jak to jakieś nieporozumienie?
- Nie pieprz mi tutaj! Zabieraj dupę do niego, ale już i lepiej żeby Cię nikt nie złapał, bo za pięć minut jest cisza nocna, a do lochów masz daleką drogę.
- Już idę. - Zerwał się na równe nogi.
- Al.
- Tak?
- Cieszę się, że się udało, leć żeby tego nie spieprzyć.
Albus wybiegł z wieży gryfonów, szedł ostrożnie, rozglądał się na boki żeby nie wpaść czasem w taki głupi sposób, ślizgoni prowadzą w pucharach domów, nie mógł tego zepsuć. Nie obchodziło go to jakoś szczególnie, ale domownicy nie daliby mu żyć. Przechodząc obok damskiej łazienki wydawało mu się, że słyszy z niej jakieś szmery, zatrzymał się, był dopiero na drugim piętrze. Dźwięki jednak ucichły, więc na palcach skierował się w stronę schodów. Stresował się, w pokoju wspólnym nikogo nie było, co go ucieszyło, popędził w stronę swojego dormitorium. Miał wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mu z piersi, nie miał pojęcia jak ma się zachować, przede wszystkim to chyba mu wszystko wytłumaczyć. Ciekawe jak przyjmie to, że wcale nie miał żadnej dziewczyny i jest stu procentowo homoseksualny. Czy będzie wściekły? Otworzył drzwi, dopiero po chwili do niego dotarło, że jego stres był niepotrzebny, bo Scorpiusa tam nie było.
Al pół nocy leżał w łóżku zastanawiając się, gdzie jest do cholery jego przyjaciel. Gdzie mógłby uciec? Gdzie śpi? Martwił się i obwiniał. Jak miał zmrużyć oczy po czymś takim? Końcowo przespał łącznie może dwie godziny, czuł się jak zdjęty z krzyża, marzył tylko o mocnej kawie. Scorp nadal nie zjawił się w dormitorium. Do śniadania zostało jeszcze trochę czasu, ale Albus nie był w stanie już wysiedzieć, uznał, że przejdzie się chwile po szkole, może przy okazji znajdzie Scorpiusa, a później pójdzie na śniadanie.
Korytarz na drugim piętrze był pusty, wszyscy uczniowie szykowali się do nowego dnia w swoich pokojach, przemierzał go samotnie, kiedy nagle zza zakrętu wyłoniła się znajoma postać.
- Boonie!- Krzyknął do dziewczyny.
- Albus? Co ty tu robisz?
- Nieważne, muszę Ci coś opowiedzieć!
***
- I co teraz?
- Nie jesteś zła? - Zachował się jak głupek, Rose miała rację.
- Nie dziwię się, że tak zareagowałeś każdy byłby w szoku.
- Nie mam pojęcia jak mam się teraz zachować. - Przyznał, unikając jej wzroku.
- Al. - Spojrzała na niego z determinacją w oczach. - Jak ty tego nie zrobisz to ja sobie z nim pogadam.
- Nie! - Pisnął, wiedział, że sam musi to załatwić.
Właśnie wtedy spostrzegł osobę stojącą obok łazienki, patrzyła na nich wielkimi przestraszonymi oczami. Boonie odwróciła się widząc jego spojrzenie, to był Scorpius! Stał tam z rozwalonymi włosami i w wygniecionych ciuchach, kiedy zobaczył, wzrok "pary" szybko się odwrócił i zaczął uciekać. Al wstrzymał powietrze. Ile usłyszał?
CZYTASZ
Kochać inaczej ||Scorbus||
FanfictionAlbus i Scorpius, w przeciwieństwie do ich ojców, przyjaźnią się od pierwszego roku. Ta relacja zawsze sprawiała im obu niemałe problemy, a ma być jeszcze gorzej. Kiedy Albus po raz kolejny ma być rozczarowaniem swojego ojca, bo niby jak ma mu powi...