Lekcje tego dnia były wyjątkowo męczące. Dla pewnego młodego Ślizgona nawet tak, że od razu po nich skrył się w swoim dormitorium, odpuszczając sobie prawie codzienne spotkania z Rose w bibliotece. Po przekroczeniu dormitorium czuł, że coś się święci, słyszał wesołe pogwizdywanie Scorpiusa i delikatny zapach wody po goleniu zmieszany z jakimiś drogimi perfumami, których blondyn posiadał sporą kolekcję.
- Scorp?
- O, cześć. - Uśmiechnął się do niego promiennie, a Albus poczuł jak miękną mu kolana. Zakuło go w piersi jak dawno nie widział go w takim stanie, jak dawno go nie przytulał, nie przeczesywał jasnych włosów mrucząc do niego, że go kocha i nigdy nie zostawi. Ale w pewnym sensie to zrobił czyż nie? Starał się nie mieć wyrzutów sumienia, wiedział, że to Malfoy olewa go od początku roku chodząc na jakieś randki, że pogodził się już ze śmiercią matki i nie płaczę każdej nocy. Po prostu się odnalazł i nie potrzebował go już tak bardzo. Tylko czy to nie tak, że blondyn był z nim tylko wtedy, kiedy sam był rozbity, a teraz zostawił go? Ledwo rozmawiali, a przecież dzielili ze sobą cholerne dormitorium! Tak bardzo cieszył się na powrót z wakacji, że znowu go zobaczy... a teraz? Teraz miał wyrzuty sumienia, że coś do niego poczuł może gdyby nie to sam by mu kibicował, wspierał go nadal, tylko tym razem w czymś innym. W miłosnych podbojach, ale jak miał to robić skoro nawet ich nie popierał nie mówiąc o jego własnych uczuciach.
- Wybierasz się gdzieś?
- Och, tak. - Wyszczerzył białe zęby.
- Niech zgadnę... - Kiedyś powiedziałby pewnie, że w Miodowym Królestwie miał premierę nowy smakołyk i Ślizgon wykradnie się po niego dla ich dwójki, zaczęliby się wtedy śmiać, a Scorpius powiedziałby pewnie, że przejrzał jego plan i rzuciłby się na niego z zamiarem ,,uciszenia świadka". Aczkolwiek teraz było inaczej.... - Poznałeś nową dziewczynę.
- Lepiej. - Odmruknął niespeszony jego posępną miną, Al nie był nawet pewien czy w ogóle ją zauważył. - Idę na randkę! Poznałem taką Olivie...
- Kolejna?
- Nie bądź zły, ale to będzie co innego, ona jest...
- Mówisz tak za każdym razem! - Brunet nie chciał myśleć tak o swoim przyjacielu, chciał mieć go nadal za miłego chłopaka, którego życie potraktowało z nadzwyczajną podłością. Ale jak by mógł, kiedy zranił już chyba połowę dziewcząt z tej szkoły i nadal mu było mało! Nie mógłby już zostać z tą jedną? Przynajmniej Al mógłby widzieć, że jest szczęśliwy. Pewnie przez jakiś czas stawiałby się na miejscu jego partnerki aż Rose nie wybiłaby mu tego z głowy, a on w końcu związałby się z jakimś innym chłopakiem... może by mu przeszło? Ale w takiej sytuacji wcale nie chciał być na miejscu tych dziewczyn, jak one się musiały czuć? Chociaż lepszym pytaniem byłoby co miały w głowię, że w ogóle do niego startowały, już zdążył sobie wyrobić opinię dupka, podrywacza i co najgorsze wykorzystywacza. Al miał nadzieję, że to ostatnie to zwykłe plotki.
- Przestań...
- Czemu mam przestać? Nie, nie przestanę! Ogarnij się!
- O co ty masz problem?! Jesteś zazdrosny!? - Serce Ala zamarło na krótką chwilę, ale w końcu zrozumiał do czego odnosiło się pytanie przyjaciela i zacisnął wargi w przypływie irytacji.
- Myślisz, że chciałbym tak żyć?!- Prychnął.
- Tak, czyli?
- Czyli wykorzystywać każdą po kolei! Wolałbym już być sobą!
- Rozmawialiśmy o tym!
- Gówno prawda, to żadne wytłumaczenie!
- To nie jest wytłumaczenie! Po prostu ja sam się nie rozumiem, ok?!
- Chciałbyś żeby ktoś tak potraktował Ciebie?! Jak jednego z wielu? Albo mnie?! Albo moją siostrę, przyjaciółkę?!
- Nie!
- To przestań!
- O co tobie właściwie chodzi?!
-Kocham Cię, okay?! - Jego oddech był urwany, a klatka piersiowa unosiła się nierównomiernie, był wściekły miał poprowadzić normalną rozmowę... i o cholera czy on właśnie wyznał mu uczucia?! Może jednak miał w sobie coś z Gryfona, których przecież tak nienawidził. Kolory odpłynęły mu z twarzy. Scorp spojrzał na niego dziwnie, ale uspokoił się.
- Też Cię kocham. - Odpowiedział z nierozumieniem wymalowanym na twarzy. - I rozumiem, że nie martwisz, ale staram się odnaleźć to czego szukam i nie wiem jeszcze co to, ale... - Resztę jego wypowiedzi brunet usłyszał jakby byli pod wodą, na początku serce stanęło mu, a oczy zaszły mgłą szczęścia, szoku i nagłych łez wzruszenia. Dopiero po chwili zrozumiał... Scorpius go kocha, ale kocha go inaczej. Kocha go po przyjacielsku. Kamień osiadł mu gdzieś w klatce piersiowej. Nie zrozumiał! Nie zrozumiał o co mu chodzi... Czuł jakby serce przebijały mu miliony sztyletów. Złapał swoją torbę, którą zaraz po wejściu rzucił na krzesło, obrócił się na pięcie i wyszedł.
- Al, proszę! - Usłyszał jeszcze, ale nie zareagował, nawet nie wiedział o co blondyn go prosił.
Przed wejściem do biblioteki zamrugał parę razy starając się osuszyć oczy. Przeszedł przez ciężkie drzwi, witając się cicho z bibliotekarką.
- Cześć. - Mruknął w stronę Rose.
- Hej, myślałam, że nie przyjdziesz.
- Bo miałem nie przyjść odparł niemrawo. - Rose podniosła wzrok znad książki i spojrzała na niego marszcząc jasne brwi.
- Co się stało?
- Ech... - oparł twarz na dłoni i opowiedział jej w skrócie kłótnie, a potem jej spektakularne zakończenie.
- Merlinie. - Jęknęła Weasley szarpiąc kosmyki kasztanowych włosów.
- Zjebałem wiem...
- Al! - Upomniała go.
- Przepraszam... - Uśmiechnęła się do niego pobłażliwie po czym sięgnęła do kieszeni szaty wyjmując likworowe pałeczki, które były jego ulubioną słodkością. Cień uśmiechu pojawił się na jego twarzy.
- Dziękuję. - Mruknął już przeżuwając. Rose obserwowała go uważnie, a kiedy stwierdziła, że widocznie już poprawiła mu humor, zaczęła.
- Mam pewien plan... - Jej twarz rozjaśnił szelmowski uśmiech. Al nie mógł pozbyć się wrażenia, że mu się to wcale nie spodoba.
Od autorki:
Hej, jak tam wasze humorki? Miłego poniedziałku!
Buziaki i do następnego ♥
CZYTASZ
Kochać inaczej ||Scorbus||
FanfictionAlbus i Scorpius, w przeciwieństwie do ich ojców, przyjaźnią się od pierwszego roku. Ta relacja zawsze sprawiała im obu niemałe problemy, a ma być jeszcze gorzej. Kiedy Albus po raz kolejny ma być rozczarowaniem swojego ojca, bo niby jak ma mu powi...