XIII. Co da ta nędzna farsa?

856 71 10
                                    

Na wstępie przepraszam, że rozdziały są tak rzadko, ale pracuję nad nową książką! Postaram się być bardziej regularna.

Zapraszam do czytania!

Kiedy na początku usłyszał ,,genialny" plan Gryfonki myślał, że żartuję. Widząc jednak szczerość w jej oczach sam się roześmiał. 

- To się nie uda! Poza tym jak niby mam wzbudzić w ten sposób jego zazdrość!

- Zwyczajnie, tak jak on wzbudza twoją. - Brunet poczuł jak czerwienią mu się uszy.

-Musiałby najpierw coś do mnie czuć... - Odparł zrezygnowany.  - Poza tym Boonie...

- Boonie się zgodziła, a tobie nie zaszkodzi spróbować.

I tak o to stał w Wielkiej Sali za rękę z dziewczyną, która szeptała mu do ucha żeby się uspokoił, bo trzęsie się jak galareta. Dla wszystkich innych wyglądało to pewnie jakby mówiła coś sprośnego, szczególnie jak chwilę później zaczerwienił się i odchrząknął rozglądając się po pomieszczeniu.

Widocznie Scorpius również tak to widział, bo Al łapiąc jego wzrok zauważył, że wcześniej, jasne, księżycowe oczy zmieniły swoją barwę na burzliwą szarość. Jego przyjaciel zacisnął szczęki. Albus odwrócił wzrok pociągnięty przez Boonie, ale chwilę później znowu go w nim utkwił słysząc dźwięk tłuczonego, jak się później okazało, miażdżonego, szkła. Scorpius zacisnął dłoń na szklance, która rozbiła się pod jego naciskiem. Potter miał podejrzenia, że brała w tym udział magia, ale nie był w stanie się przejąć, bo nadal był w niemałym szoku. Parę osób z domu Salazara krzyknęło zaskoczonych. Młody Potter wstrzymał oddech i zignorował znaczące spojrzenie Boonie, z którą przeprowadził dość burzliwą rozmowę, jeszcze przed wejściem do Sali. Ale prawda była taka, że dyskutowali o tym niemal za każdym razem jak się widzieli, przez ostatnie trzy dni i nie były to bynajmniej miłe dyskusję. 

- Nie! To nie ma sensu, ja mu się nie podobam jak ty... jak wy sobie to wyobrażacie?! Przecież on jest hetero, co da ta nędzna farsa? Kiedyś się dowie, że jestem gejem i co mu wtedy powiem jak zapyta: ,,hej to czemu chodziłeś wtedy z tą blondynką... jak ona miała? Bonnie? Jakoś tak, nieważne" 

- Po pierwsze nie Bonnie. - Zaperzyła się, bardzo nie lubiła kiedy ktoś przekręcał jej imię, a brunet postanowił jej nie uświadamiać, że Malfoy robi to za każdym razem jak akurat nie udaję, że zapomniał jak się nazywa. Ta, można by pomyśleć, że serio jest zazdrosny, ale przecież to nieprawda. -  A po drugie sam się przekonasz. - No i tak właśnie został tam wciągnięty. A teraz? Teraz huczało mu w głowie. Co to niby znaczy? Nie, na pewno nie to. Od początku był uprzedzony do Gryfonki, może po prostu za nią nie przepada?

Tak. 

Planem Rose był udawany związek. 

Udawany hetero związek Albusa i Boonie. 

Jakkolwiek to brzmiało śmiesznie i zarazem absurdalnie, rudowłosa była zakochana w tym pomyśle. Kiedy argumenty Albusa o tym, że to nie ma sensu, bo on nie będzie zazdrosny nic dawały żadnych efektów, a na pewno nie tych pożądanych, to zaczął mówić, że nawet jeżeli to nieetyczne wzbudzać w kimś zazdrość. Weasley burknęła wtedy coś co brzmiało jak ,,Jemu to nie przeszkadza", ale chłopak nie był pewien czy się nie przesłyszał. Bądź co bądź dziewczyna nie dała wybić sobie z głowy tego zwariowanego pomysłu. Dlatego właśnie Ślizgon postanowił chwycić się Boonie, miał nadzieję, że ona zrozumie to lepiej, ale wcale tak nie było. Okazało się, że jest jeszcze bardziej uparta i do tego była wręcz przekonana, że to musi się udać, bo oni od zawsze na siebie lecą. Co za bzdura. Może nie w przypadku Ala, ale Scorpius? On był totalnie i niezaprzeczalnie hetero, a niezbitym na to dowodem była chmara, chociaż w tym przypadku, jak często zaznaczała jego kuzynka, lepszym określeniem byłaby wioska, dziewczyn. Ani jednego chłopaka, tylko one. Brunet łapał się często na myśleniu, że było lepiej, gdy byli dziećmi, mówili, że dziewczyny są obrzydliwe, a młody arystokrata płakał mu w ramię po śmierci matki. Obrzydzenie do płci pięknej zniknęło tak samo jak smutek po utracie rodzicielki. Tylko czy da się kiedykolwiek stłumić gorycz po tak wielkiej stracie?  I czy odpowiadając na te pytanie nadal można powiedzieć tak samo? Zdecydowanie tak.

Nie opierał się, kiedy Boonie pociągnęła go do Gryfonów i usadziła na wielkiej ławie. Czuł kiełkującą nadzieję, kiedy obrócił się spoglądając na swój stół a tam właśnie jego przyjaciel wywiercał mu dziurę w plecach. Stłumił jednak ekscytację zastąpiając ją zdrowym rozsądkiem. Może Boonie mu się podoba? Albo jej nie lubi? Lisa mu coś powiedziała? Może jest zły, że Al przysięgał, że to tylko przyjaciółka, a teraz się z nią ,,umawia"? 


Gorzej być nie mogło. Scorpius wrócił do dormitorium wcześniej niż Albus się spodziewał. Spojrzał na niego wściekłym wzrokiem. Trzasnął torbą o ziemię. I zbliżył się do chłopaka, który automatycznie się cofnął.

- Scorp? - Wyszeptał, kiedy ten nadal nic nie mówił. Może naprawdę mu się podobała?

- Co. To. Było. - Powiedział przez zaciśniętą zęby. - Brunet chyba nigdy nie widział go tak złego, a na pewno nie na niego samego.

- Ale co? 

- Z nią... tą Gryfonką! - Potter wciągnął ze świstem powietrze. 

- Umawiamy się. - Skłamał. A Scorpius otworzył buzię, jakby chciał zaryczeć... ze złości? Zranienia? Zazdrości? Ale zaraz ją zamknął. 

- Czemu nic nie powiedziałeś? - Przymknął oczy i cofnął się, co Al odebrał z niemałą ulgą.

- Ty mi się nie tłumaczysz. - Fuknął, a zaraz zdzielił się mentalnie. Po co wszczynał kłótnie?

- Aha, więc to jakaś zemsta, tak? - Był wściekły, Albus widział to po jego drgającej powiece, ale w jego głosie wyczuł też kpinę. Czy on uznał, że ten związek jest udawany tylko po to żeby się na nim zemścić? No w sumie to miał rację, ale intencję były zupełnie inne. To rozwścieczyło bruneta. 

- Jesteś cholernym hipokrytą! - Krzyknął wbijając palec w jego pierś. - Uważasz, że nie byłbym wstanie sobie kogoś znaleźć?! Że tylko ty możesz mieć dziewczyny, ba! Każdą, jaką tylko chcesz?! 

- Nie ot...

- Zamknij się! - Ryknął, nie panując nad sobą. Co go tak zdenerwowało, to, że miał rację? Nieważne, teraz nie odpuści, pokaże mu. -  A to nie jest żadna ,,ta Gryfonka" tylko Boonie! I nie Bonnie, tylko Boonie! Ty głupi ignorancie. Może i możesz mieć każdą, ale ja przynajmniej potrafię się zakochać i nie łamać wszystkim po kolei serca, dla sportu! - Po minie blondyna zauważył, że słowa go dotknęły. Miał ochotę przywalić głową w ścianę. Co on wyrabiał? 

Złapał płaszcz i wyszedł szybko z pokoju czując w oczach łzy. Przesadził. Ale nie kłamał, zakochał się, nie w Boonie, tak jak pewnie myślał Ślizgon, a w nim. Tak samo złamał on serce wszystkim po kolei, łącznie z nim.

Od autorki:

Następny rozdział będzie z perspektywy Scorpiusa! 

Buziaki i do następnego ♥

Kochać inaczej ||Scorbus||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz