XV. Od września uzbierałem dość pokaźną kolekcję.

1K 81 26
                                    


Albus taszczył kufer zastanawiając się co on takiego tam napakował, że jest taki ciężki. Wyszedł na peron i rozejrzał się niespokojnie. Długo się zastanawiał czy nie zostać w Hogwarcie, ale po otrzymaniu listu od ojca, w którym podekscytowany opowiadał co zaplanował na te święta nie miał serca. Ktoś rzucił się na niego, a ten wystraszony odskoczył upuszczając sobie kufer na stopę. Lily zachichotała. 

- Jak braciszku? Gotowy? 

- Nie dotykaj mnie. - Warknął odsuwając się, a kiedy podniósł swoją własność pokuśtykał pod inny filar, by wreszcie tam zaznać spokoju. Jak on ich nienawidził. No może z wyjątkiem Rose. Tak to cała jego rodzina była do kitu. Nie no może jeszcze ciocia Hermiona była znośna. Ale reszty już naprawdę miał dość. 

- Al! Przepraszam! - Zawołała za nim rudowłosa, popędziła w jego kierunku, a ten zawarczał zdenerwowany. Już miał na nią nawrzeszczeć, ale wtedy usłyszał głos taty. 

- Al, Lily, tutaj! - Odwrócił się przymykając oczy. Była tam, jego matka, stała z niepewnym uśmiechem i machała delikatnie ręką. Ona chyba żartuje, pomyślał zdenerwowany. Wziął głęboki wdech, spojrzał na ojca. Ten uśmiechał się zachęcająco. Dobra Albus, idziesz tam, będzie dobrze. Ruszył się powoli. Lily już rozmawiała z matką, kiedy ten w końcu do nich dotarł.

- Cześć, tato. - Mruknął i pisnął zaskoczony, kiedy ten go uścisnął. Mimo wszystko nie odsunął się.

- Cześć, Al. - Uśmiechnął się mężczyzna.

- Cześć, kochanie. - Usłyszał zza pleców. Kochanie? Oj nie mamo. Nawet się nie odwrócił. 

-Al... przywitaj się z mamą. 

- Nie czuję takie potrzeby. - Warknął, łapiąc ciężki kufer i odchodząc od rodziny.

W domu było cicho, siedział w swoim pokoju, za piętnaście minut miała być kolacja, ale nie słyszał ani śmiechów, ani w ogóle żadnych rozmów, jak to miało miejsce zazwyczaj, szczególnie w tym okresie. Zastanawiał się czy to jego wina. Może trochę przesadził, w końcu matka go przeprosiła, Lily po prostu jest Gryfonką, nie jej wina, że jest porywcza, a ojciec był naprawdę miły i chciał tylko żeby każdy był taki dla siebie. Ale nie, nie miał zamiaru nikogo przepraszać. Usłyszał pukanie do drzwi.

- Tak?

- Al, mogę wejść? - Zapytał ojciec.

- Wejdź. - Drzwi skrzypnęły, a brunet wgramolił się do pokoju i przysiadł na łóżku.

- Chciałem pogadać. 

- Widzę. - Harry nie skomentował jego słów.

- Powinieneś dać mamie szansę.

-Mhm, to wszystko?

- Al... 

- Przestań.

- Ona naprawdę nie chciała, kocha Cię, ja też, powinieneś o tym pamiętać. - Chłopak odwrócił twarz żeby ukryć szklane oczy. 

- Wiem, tato. - Mruknął speszony. Harry uśmiechnął się ciepło. 

- Czytałem taką książkę. - Przywołał ją zaklęciem. - Myślę, że powinieneś po nią sięgnąć. - Podał mu ją, z błyskiem ekscytacji w oczach. Nie była zbyt  gruba, miała czerwoną okładkę z niebieskimi elementami, które jak potem spostrzegł układały się w oczy. Odwrócił ją czytając opis i wytrzeszczył oczy.

- Czytasz takie rzeczy?

- Och, od września uzbierałem dość pokaźną kolekcję. - Odmruknął wyraźnie dumny. Al poczuł jak robi mu się ciepło na sercu. Książka, którą miał w ręce była opowieścią o homoseksualnym chłopaku, który boję się wyjść z szafy, w obawie przed reakcją rodziców, zwierza się internetowemu znajomemu, nie wiedząc, że to jego kuzyn, który jakiś czas później zjawia się w ich domu. 

-To... super. 

- Dobra. - Klepnął miejsce obok siebie. - Chodź, kolacja już gotowa. - Kiedy wyszedł Ślizgon jeszcze chwilę patrzył na drzwi w szoku, w końcu podniósł się i zszedł na dół. Może jednak jego rodzina nie jest taka tragiczna?

Zmienił zdanie podczas Wigilii, od paru dni zamienił nawet parę uprzejmości z mamą i wydawało się, że to mogę być naprawdę dobre święta, ale nie. Pomylił się jak zawsze. Pochylił się nad rybą, nie za bardzo ją lubił, ale wiedział, że zrobił ją jego ojciec i nie chciał sprawiać mu przykrości. I wtedy właśnie odezwała się jego siostra. 

- Jak twoje relację ze Scorpiusem? - Zapytała z szelmowskim uśmiechem. Chłopak zakrztusił się filetem i gdyby nie dłoń ojca, która poklepała go po plecach to pewnie właśnie byłby martwy. Chociaż czy to naprawdę byłoby takie złe? Nic nie mogło być gorsze od tego. Harry spojrzał na niego dziwnym wzrokiem, Ginny otworzyła usta w szoku, a on zazgrzytał zębami. Co ona sobie myślała?! Czy to była zemsta za to, że nie chciał jej powiedzieć, o co chodzi z Bonnie? Kompletnie zapomniał, że siostra wie, że jest gejem. Dobrze, że przynajmniej o tym nie wspomniała. Złapał za serwetkę, wycierając kącik ust. 

- Pogorszyły się w tym roku. - Odpowiedział z przekąsem. Matka spuściła wzrok, a starszy Potter udał, że bardzo interesuje go ściana na przeciwko. Pieprzona Lily. Nie mógł się doczekać, aż jutro przyjedzie James i to na niego będą skierowane wszystkie oczy. 

Święta minęły mu spokojnie, ten jeden dzień odpoczynku dał mu czas na myślenie. Tak jak się spodziewał James stał się główną atrakcją i mało kto zwracał na niego uwagę. No może Harry zagadał do niego raz czy dwa razy, ale Albusowi wcale to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Nie wiedział nawet, kiedy jego ojciec zyskał w jego oczach. Było to miłe, czuł, że naprawdę coś dla niego znaczy. Zaśmiał się nawet, kiedy następnego dnia znalazł na suszarce tęczowe bokserki, które z całą pewnością nie należały do Jamesa ani tym bardziej do niego. 

Od autorki:

Cześć wam! Wiem, że jestem tutaj strasznie nieregularnie, ale szkoła daję w kość. Co myślicie o Lily i Albusie? Lubicie to duo?

Buziaki i do następnego ♥


Kochać inaczej ||Scorbus||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz