Nixon podchodzi do mnie powolnym krokiem gotowy, w każdej chwili zaatakować. Cofam się, ale nie dlatego, że się go boję, ale dlatego, że nie cierpię, kiedy ktoś próbuje mnie nastraszyć.
- Nie masz prawa mnie poprawiać - mówi cichym, groźnym głosem, od którego przebiega mi dreszcz po kręgosłupie. - Tylko ja mogę poprawić samego siebie. Żadna laska, żaden chłopak nie ma takiego prawa. Jesteś tylko zwykłym robaczkiem bez prawa głosu w tej szkole. Pozwolili ci się tu uczyć tylko dlatego, że masz bogatego ojca. Sama nic byś nie osiągnęła. Jego wpływy miały znaczny wpływ na twoje przyjęcie do mojej szkoły.
Dotykam nogami łóżka, ale to i tak za mała odległość, gdyż on z każdym kolejnym krokiem ją zmniejsza. Staje przede mną patrząc na mnie z góry z wyższością jakby to, że tu jestem drażniło go. Milknę, ale nie dlatego, że zastanawiam się nad odpowiedzią. Wiem dokładnie co mu chcę powiedzieć. Chcę tylko zobaczyć jego zdziwienie na twarzy, kiedy powiem dokładnie to co on zapewne uzna za kłamstwo.
- Może i taka jest prawda. Może i uważasz, że jestem tu tylko z powodu sławy mojego ojca. Myśl sobie tak, ale wiedz, że mi tego nie wmówisz. Jestem tu dlatego, że przez całe swoje życie pracowałam na to, żeby się tu dostać. Znam swoją wartość i wiem, że jesteś tylko zwykłym dzieciakiem, który pod groźbami chce wszystkich zastraszyć, żeby tańczyli tak jak im zagrasz. Nie będę twoją laleczką, którą będziesz mógł pomiatać - informuję go pewnym siebie głosem, a w jego oczach furia zamienia się w coś o wiele gorszego.
W pewnym momencie chłopak chwyta mnie za gardło i prowadzi w stronę ściany. Nie walczę, bo wiem, że jest silniejszy. Mężczyźni mają siłę fizyczną, a kobiety siłę psychiczną. Zostaję przyparta do ściany obok szafy na ubrania. Nie stresuję się, chociaż jego ręką dość mocno jest zaciśnięta na moim gardle. Na szczęście nie tak, żeby mi zrobić krzywdę tylko, tak żeby mnie zastraszyć.
- Uważaj na słowa, bo twój miły pobyt tutaj może się zakończyć dla ciebie wyjazdem w worku na zwłoki - uśmiecha się jakoś tak pusto, bez cienia rozbawienia czy jakiejkolwiek emocji.
- Znasz takie powiedzonko, które krąży wokół młodzieży na temat zastraszania? - unoszę brew, ale nie doczekuję się od niego odpowiedzi. - Brzmi on tak. Nie strasz, nie strasz, bo się... I tu sobie dokończ - puszczam mu oczko.
Wnerwia się. Widzę, a w sumie czuję to poprzez ciut mocniejsze zaciśnięcie dłoni na mojej szyi. Hamuje się, ale nie jestem w stanie przewidzieć jak długo to jeszcze wytrzyma. Nie porusza się. Nie drga mu nawet najmniejszy mięsień na twarzy. Do pewnego momentu byłam spokojna, ale teraz zaczynam wpadać w lekką panikę.
Chwytam jego nadgarstek obiema rękami i próbuję odsunąć od siebie, ale ona ani drga. Zaciskam zęby i już mam w planach nawet kopnąć go w krocze lecz uniemożliwia mi to stając pomiędzy moimi nogami. Napiera na mnie odchylając lekko moją głowę w bok.
Moje serce minimalnie przyśpiesza, ale staram się ze wszystkich sił tego nie pokazać, bo wiem, że on właśnie na to czeka. Niestety jego dłoń ustawia się tak, że pod palcami może wyczuć mój puls. Poruszam się na tyle na ile jest to możliwe, żeby jednak go nie poczuł. Na marne. Nie odwraca to jego uwagi. Wręcz ją bardziej skupia.
- Jesteś nad wyraz niespokojna - odsuwa się ode mnie puszczając mnie. Powstrzymuję chęć złapania się za szyi w celu chronienia jej. W jego oczach widzę zwycięstwo i samozadowolenie, którym zapewne teraz karmi swoje wielkie ego. - Elena może i wytłumaczyłaby ci pewne rady, ale nie zrobi tego tak dobrze jak ja.
Podchodzi do mojego łóżka i kładzie się na nim zakładając nogę na nogę.
- Po pierwsze nasze grono pedagogiczne składa się w większości z dość młodych i jak to twierdzą studentki seksownych nauczycieli, także jeśli zobaczę lub ktoś mi doniesie o tym, że z którymś flirtowałaś zostaniesz ukarana. Jeżeli natomiast oni będą czegoś próbowali co ci się nie spodoba masz mi o tym powiedzieć - obserwuje mnie, ale jedyne co robię to mrużę tylko oczy. - Po drugie nie chodzisz na stołówkę. Dostajemy swoje jedzenie specjalnie przywożone z prywatnych restauracji i jemy je tutaj w naszym skrzydle, a ściślej mówiąc w jadalni. Po trzecie kuchnia jest do twojej dyspozycji, ale znajdziesz tam tylko jakieś owoce, picie i małe przekąski. Możesz dokupić coś od siebie, ale nie musisz. I tak chłopacy by to zdążyli zejść zanim byś to rozpakowała. Po czwarte nie przyprowadzasz tu obcych ludzi. Tylko elita może tutaj przebywać. Nawet jeżeli masz koleżanki to spotkasz się z nimi albo u nich, albo na dworze. Po piąte, gdy chcesz iść na miasto informujesz mnie o tym, bo wtedy ktoś z nas pójdzie z tobą. Po szóste nie sprzeciwiasz mi się, robisz to co ci mówię bez zbędnych pytań i gdy coś się dzieje masz do mnie przyjść i mi o tym powiedzieć. Po siódme gdy chcesz jechać windą czy gdzieś wejść, gdzie tylko elita może wejść wpisujesz numer pokoju. Nie skrzydła, ale pokoju rozumiemy się?

CZYTASZ
Elite school
RomanceNixon Reed to boss Elite school. Każdy boi się jego i jego ludzi. Są przestrachem całej szkoły. Nikt nie chce z nimi zadrzeć, bo ten co to zrobi następnego dnia pojawia się cały w siniakach i ranach ciętych. Ten chłopak bierze co chce. Dla niego nie...