- Nico postaw mnie na ziemię - mówię trzęsącym się głosem. Ktoś właśnie klepnął mnie w dupę i nie zostawię tego tak o.
- Nie. Jesteś wkurzona.
- Nico do chuja wafla postaw mnie na podłogę - syczę. Nie wdaje się ze mną w pyskówkę tylko ostrożnie stawia mnie na ziemię. Odwracam się do chłopaka, którym okazuje się nie kto inny, ale Nixon.
Chłopak stoi naprzeciwko mnie z bezczelnym uśmiechem. Jego oczy wpatrują się we mnie jakbym była jakimś dziełem sztuki. Zaciskam dłonie, ale zaraz je rozluźniam. Wiem, że on właśnie tego chce. Chce, żebym mu zrobiła przedstawienie. O nie. Nie ma kurwa takiej mowy. Prostuję się jak struna i zdobywam się na złośliwy uśmieszek.
- Lubisz tak macać czyjeś tyłki co? Może kupić ci jakąś poduszkę w kształcie dupy? Chociaż czekaj. Masz tyle przydupasów, że ich możesz pomacać. Do wyboru do koloru, ale zostaw Nico. On zasługuje na delikatniejsze dłonie.
Cofam się tak, że moje plecy natrafiają na klatkę blondyna. Z wysoko uniesioną głową patrzę na Nixona, który mruży oczy bardzo niezadowolony z moich słów i gestu. W dupie go mam. Niech choć raz się jeszcze do mnie zbliży, a podłożę mu granat pod łóżko.
Jones kładzie mi ręce na udach, a ja odwracam lekko głowę w jego stronę i posyłam mu delikatny uśmiech. Odpowiada mi tym samym, ale po sekundzie odwraca ode mnie wzrok, żeby spojrzeć na Reeda.
- Dobrze wiesz Jones, że ona nie będzie twoja - odzywa się Quinton, a ja paraliżuję go wzrokiem.
- To czyja będę nie zależy od ciebie.
Chłopak przechyla głowę, a jego kącik ust unosi się w kpiącym uśmieszku. Nie daję się ponieść emocjom. Stoję spokojnie, ale koniec końców krzyżuję ręce na piersiach i spoglądam na Nixona, który usiadł sobie ponownie na fotelu, a teraz gładzi się po szczęce.
- Dlaczego kazałeś zdemolować mój pokój? - pytam po chwili. Nie reaguje przez chwilę, a gdy unosi pytająco brew domyślam się, że ten nic nie wie.
- Nie bawię się w debila malującego po ścianach - odpowiada drapiąc się po policzku.
- Ponoć wszystko dzieje się pod twoim nadzorem. Może i nie ty to zrobiłeś, ale wiesz kto. Powiedz mi lepiej, bo jeśli nie, uznam, że to twoja sprawa.
- Słuchaj kiciu. Twój burdel mnie nie obchodzi. Ktoś musiał mieć dobry powód. Przyznaj komu dałaś dupy i go odtrąciłaś? - zadaje mi absurdalne pytanie, a chłopacy wybuchają śmiechem. Oczywiście oprócz Abby, Nico i Nixona, którego uważne spojrzenie nie opuszcza mnie na krok.
- Paru osobom wiesz? - uśmiecham się słodko tym samym uciszając wszelkie śmiechy. Reedowi drga powieka, ale nic więcej. To jedyna reakcja. - Byli bardzo zadowoleni i stwierdzili, że moja dupa i cipka to pierwsza klasa.
- W to nie wątpię - prycha. - W każdym bądź razie nie interesują mnie twoje problemy. Sama się nimi zajmij - kwituje, a następnie wyciąga telefon i zaczyna coś na nim ze znudzeniem oglądać.
Uśmiecham się pod nosem. Wiedziałam, że tak to się skończy. To było do przewidzenia. To cały Reed. Typowy egoistyczny dzieciak bogatych snobów. Odwracam się do Nico, który przygląda mi się z troską w oczach. Staję na palcach i całuję go delikatnie w dolną wargę na oczach wszystkich tutaj zebranych. Trwa to tylko kilka sekund, po czym odsuwam się od niego i omijam wychodząc ze skrzydła.
Schodzę ze schodów i jakoś dochodzę do swojego pokoju. Ludzie szepczą na mój widok i pokazują mnie palcami co nie za bardzo mi się podoba, ale nie mam zamiaru nic z tym zrobić. Zamykam za sobą drzwi i podchodzę do łóżka siadając na podłodze. Opieram plecy o materac i wyciągam pamiątki po mamie. Od razu chwytam za pozytywkę, która jest srebrno-złota z dwoma dorosłymi pingwinami i jednym małym jak się obejmują. Uśmiecham się sama do siebie, a następnie nakręcam ją. Od razu zaczyna lecieć melodia z bajki "Happy Feet 2".
CZYTASZ
Elite school
RomansaNixon Reed to boss Elite school. Każdy boi się jego i jego ludzi. Są przestrachem całej szkoły. Nikt nie chce z nimi zadrzeć, bo ten co to zrobi następnego dnia pojawia się cały w siniakach i ranach ciętych. Ten chłopak bierze co chce. Dla niego nie...