Rozdział 10

839 44 6
                                    

       Chłodne, marcowe słońce stoi nisko na nieboskłonie, gdy Louis wymyka się z objęć Harry'ego i wychodzi z ciepłego łóżka. Harry mruczy i obraca się, przytulając do siebie poduszkę mężczyzny; z rozrzuconymi włosami, rozchylonymi ustami i lekko zmarszczonym nosem wygląda jak mały kociak. Louis chichocze w dłoń na tę myśl i sięga do oparcia krzesła, na którym wisi bluza Harry'ego, którą ten nosił wczoraj. Wsuwa w nią ręce i podciąga rękawy, a potem, szurając bosymi stopami po podłodze, podchodzi do okna i opiera dłonie o chłodny, odrobinę zakurzony parapet.

Samochody poruszają się leniwie w dole, ale na chodnikach nie ma wielu przechodniów, więc wciąż musi być wcześnie.

Louis tłumi ziewnięcie i przymyka powieki, lewą rękę wsuwając pod wystający brzuch. Jego myśli wędrują do tamtego dnia w gabinecie ginekologicznym, do tego momentu, gdy Harry powiedział, że jest jego chłopakiem. Lekki uśmiech wpływa na usta Louisa, ale tak szybko, jak się pojawia, tak szybko znika, gdy mężczyzna uświadamia sobie, że tak naprawdę później o tym nie rozmawiali, nie wspominali tego i... A co, jeśli Harry powiedział to pod wpływem chwili i teraz tego żałuje? Jeśli po prostu chciał być miły i nie chciał zażenować Louisa, który po raz kolejny musiałby przyznać, że pojawił się na badaniu z przyjacielem?

Ta myśl go przeraża. Czuje, jak jego serce i żołądek zaciskają się boleśnie, nieprzyjemnie i jest pewien, że jeszcze chwilę, a łzy zaczną spływać po jego policzkach (Boże, jestem hormonalną burzą, myśli zirytowany), ale nim może cokolwiek zrobić, pochyla się, porażony bólem. Ucisk pojawia się w górze brzucha i Louis sapie, obejmując się rękoma.

- Ha-Harry - woła, obracając głowę.

Widzi, jak powieki Stylesa trzepoczą kilkakrotnie, nim mężczyzna z ociąganiem pociera oczy. Louis syczy ponownie, czując, jak ten dziwny ucisk przesuwa się w dół brzucha.

- Louis? - Harry pyta zaspanym głosem. - Co się...

- Rodzę, kurwa. - Louis warczy, a potem zagryza wargi i próbuje się wyprostować, ale nie może, bo ból jest zbyt uciążliwy.

Senność znika z zielonych oczu Harry'ego i to, jak szybko podnosi się z łóżka, a potem upada na podłogę z donośnym hukiem byłoby zabawne, gdyby nie to, że Louis ma pieprzone skurcze.

- Mógłbyś, kurwa, wstać? - Louis sapie, patrząc na mężczyznę, który wygląda jak duże, niezdarne źrebię zaplątane w prześcieradło.

Harry mruczy coś pod nosem, ale jedno spojrzenie na Louisa, który stoi pod oknem, pochylony, obejmując swój brzuch wystarcza, by zamknął usta. Pospiesznie zbiera się z podłogi i w dwóch długich krokach znajduje się obok, układając swoje dłonie na ramionach Louisa.

- Louis? - pyta, a jego głos jest zabarwiony zdenerwowaniem.

Louis sapie zirytowany i powoli się prostuje, czując, jak ucisk stopniowo maleje. Jego twarz jest czerwona i wykrzywiona, ale skupia wzrok na oczach Harry'ego, starając się unormować oddech.

- Co to, kurwa, było?

- To... odeszły ci wody? - Harry pyta, spoglądając w dół, ale podłoga jest czysta i sucha, taka, jak zwykle.

- Ciekawe z czego miały mi odejść wody, Styles. - Louis prycha. - Nie mam macicy, mam penisa.

- Nie musisz być niemiły. - Harry burczy, spoglądając na niego. - To ty zacząłeś wrzeszczeć, że rodzisz.

- Bo jestem w pieprzonej ciąży!

- I czym niby urodzisz, penisem? - Harry unosi brew i zakłada ręce na piersi, a Louis prycha, przewracając oczami.

There's a hole in my soul (Can you fill it) - ✔ (Larry) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz