Rozdział 9

886 47 6
                                    

      Louis mruczy, czując łaskotanie na policzku. Porusza się nieznacznie, a jego powieki trzepoczą delikatnie, nim w końcu leniwie otwiera oczy. Nie musi nawet odwracać wzroku, by wiedzieć, że to Harry jest powodem jego pobudki; czuje ciężar nogi mężczyzny na swoim udzie, długie palce łagodnie przesuwające się po jego policzku, a nos wypełnia przyjemna mieszanka piżmu, cytrusów i pasty do zębów.

- Dzień dobry - mruczy zaspany i obraca głowę na miękkiej poduszce.

Harry leży na boku, podpierając głowę dłonią. Jego włosy opadają niesfornie na czoło, a on sam uśmiecha się tym szczególnym uśmiechem, gdzie dołeczek w prawym policzku jest ledwo widoczny, a skóra wokół oczu się marszczy.

- Dzień dobry - odpowiada i nachyla się, skradając z ust Louisa pocałunek.

Starszy mężczyzna mruczy z zadowoleniem, a na pokryte krótkim zarostem policzki wpływa rumieniec. Jego wargi wyginają się w lekkim uśmiechu, gdy odzywa się, nie otwierając oczu:

- Nie umyłem jeszcze zębów.

- Wiem, w końcu od godziny patrzyłem, jak śpisz.

- To dość niepokojące - mówi Louis, przeciągając się i siadając na łóżku, opierając plecy o zagłówek.

Jego niebieskie oczy są zakryte jeszcze warstewką senności, gdy pociąga nosem i odgarnia grzywkę, spoglądając na Harry'ego. Tors mężczyzny jest nagi i Louis może bez problemów podziwiać jego ciało pokryte tatuażami. Wie, że gdyby tylko chciał, mógłby sięgnąć i dotknąć miękkiej skóry; ta świadomość sprawia, że przygryza lekko wargę. On sam ma na sobie bokserki i luźny t-shirt Harry'ego, który zakrywa jego brzuszek. To nie tak, że Louis nie ma swoich koszulek. Wręcz przeciwnie, ma te od Liama, a ostatnio kupił sobie dwa czy trzy większe t-shirty właśnie do spania, ale i tak woli tę od Harry'ego, bo... no cóż, pachnie Harrym.

- Niepokojące. Dziwaczne. Przyprawiające o gęsią skórkę - dodaje, ale uśmiecha się, a po każdym słowie cmoka Harry'ego w usta i młodszy mężczyzna wcale nie wygląda na obrażonego. - Właściwie, to co tutaj wciąż robisz? Nie powinieneś być w pracy?

Harry podnosi się na łóżku, siadając wygodniej, a jego dłoń ląduje na zaokrąglonym brzuchu Louisa, dotykając go łagodnie.

- Wziąłem dzisiaj wolne - odpowiada powoli. - Idziesz dzisiaj do ginekologa i pomyślałem... - Urywa z wahaniem, unosząc wzrok, by napotkać niebieskie tęczówki Louisa.

Ten uśmiecha się szeroko i układa swoją dłoń na dłoni Harry'ego.

- Cieszę się. - Jest jedynym, co odpowiada.

~*~

- Przefarbowałaś się - stwierdza Louis, wchodząc do gabinetu lekarskiego.

Tess Downingham, siedząca za biurkiem podnosi głowę, a jej ciemne oczy rozbłyskują. Uśmiech wpływa na jej obsianą piegami twarz, gdy podnosi rękę i zakłada pasmo blond włosów za ucho. Wygląda trochę inaczej w tych jasnych włosach; jej oczy wydają się być jeszcze ciemniejsze, a piegi mniej wyraźne. Przede wszystkim jednak wygląda znacznie młodziej i Louis poważnie zaczyna się zastanawiać ile jego lekarka ma tak naprawdę lat.

- A ty przyprowadziłeś faceta - odpowiada, unosząc znacząco brwi.

Louis nie może powstrzymać uśmiechu, kiedy obraca głowę, by spojrzeć na Harry'ego, który wchodzi za nim do gabinetu. Jego zielone oczy błyszczą z podekscytowania, chociaż przygryza wargę, jakby zaniepokojony.

- Tak. - Przytakuje, kierując się w stronę kozetki. - To Harry, mój... - Urywa speszony, nie wiedząc jak to dokończyć.

Nie rozmawiali o tej wspólnie spędzonej nocy. Nie rozmawiali o czułych pocałunkach, intymnych dotykach i cichych "kocham cię", szeptanych podczas uniesienia. Nie rozmawiali o leżeniu w swoich objęciach, miarowych oddechach i zasypianiu obok siebie.

There's a hole in my soul (Can you fill it) - ✔ (Larry) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz