XV

921 57 53
                                    

Gdy weszłam do swojego pokoju, rzuciłam się na łóżko i nie chciałam już wstawać. Było po ósmej wieczorem, jutro miała zaczynać się szkoła. Plecy mi dawały się we znaki, gdy tylko się poruszyłam, przez co jęknęłam ze sfrustrowania.

Po kilku minutach podeszłam do szafy. Rozciągała się ona po całej ścianie, jednakże ja nie miałam aż tylu rzeczy i w połowie była pusta. Zabrałam z niej czerwoną koszulkę na ramiączkach i szare leginsy przed kolano. Z wybranymi rzeczami wyszłam z pokoju, żeby udać się do łazienki. Na korytarzu spotkałam Jessie.

— Cassie, jak się czujesz? — zapytała kobieta, kładąc mi dłoń na ramieniu. Westchnęłam przeciągle, po czyn przestąpiłam z nogi na nogę, bo chęć załatwienia się była coraz większa.

— Dobrze. Jak tu przyjechałam to w życiu bym nie pomyślała, że nas spotkają takie przygody — stwierdziłam, ruszając ramionami. — A ty, jak się czujesz?

— Nie jest najgorzej, wiesz. Czasami tylko mi się zakręci w głowie przez ten środek, którym Connie mnie uśpiła — wyjaśniła Jessie, żywo gestykulując dłońmi. — Idziesz zaraz spać? — zapytała, odchodząc już kawałek w stronę swojego pokoju.

— Jasne — uśmiechnęłam się, po czym zniknęłam za drzwiami łazienki.

***

Przebrana już ruszyłam w stronę swojego pokoju. Byłam dosyć zmęczona, więc przez głowę przemknęła mi myśl, żeby przełożyć spotkanie z Lukiem. Jednak coś we mnie bardzo chciało tam iść. Pomimo, że bałam się naprawdę o stan moich pleców po tym masażu, chciałam, żeby to on się nim zajął, chociaż trochę.

Westchnęłam przeciągle, łapiąc za klamkę i weszłam do pokoju.

— Luke? — zaśmiałam się, patrząc jak chłopak leży na moim łóżku i czyta jedno z moich pisemek z One Direction na okładce.

— Jak to Zayn odszedł z One Direction? — zapytał chłopak, zaczytany w gazetę. Przewróciłam oczami z uśmiechem, po czym położyłam się obok niego.

— Spójrz na datę — wskazałam na róg czasopisma. — To było w marcu dwa tysiące piętnastego. Czyli prawie półtora roku temu — powiedziałam oczywistym tonem.

— A... — zmieszał się Luke. — Trudno, i tak nie mam pojęcia kim on jest — wzruszył ramionami i odłożył pisemko na szafkę nocną. — To co z tym masażem?

— Powiem ci, że jestem dosyć zmęczona... — odpowiedziałam, po czym ziewnęłam lekko.

— To kładź się na brzuchu i zrobię ci go teraz, tutaj — stwierdził Luke, podnosząc się do pozycji siedzącej. Spojrzał na mnie z góry, po czym się uśmiechnął.

Jakie myśli mu się błąkają w tej głowie...?

— No dobrze — rzekłam po chwili zastanowienia i przerzuciłam się na brzuch. Ręce położyłam wzdłuż swojego ciała, a głowę miałam odwróconą tak, że leżałam prawym policzkiem na poduszce. Przymknęłam oczy.

Czułam, jak Luke najpierw przemieszcza się gdzieś po łóżku, później z niego schodzi i idzie po podłodze.

— Co jest, Luke...? — zapytałam cicho głosem częściowo zduszonym przez poduszkę.

— Eee, nie wiem od czego zacząć — mruknął, zakładając ręce na biodra. Prychnęłam cicho śmiechem, po czym podniosłam się na ręce twarzą w jego stronę.

— Znalazł się masażer specjalista — rzekłam z ironią.

— Dobra tam, zacznę od ramion — stwierdził, po czym gdy się z powrotem położyłam, ułożył swoje dłonie na moich barkach. Miał wyjątkowo zimne ręce, na co mentalnie się wzdrygnęłam.

Uroki wielkiego miasta • Luke RossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz