XII

1.4K 80 32
                                    

Luke jak powiedział, tak też zrobił. Zaprosił Mack na wieczór. Naprawdę bardzo długo rozważałam, czy nie pójść z Zuri i Bertramem do parku na seans nowego filmu, jednak nie zdecydowałam się na to.

Gdy Mack w końcu przyszła, ja siedziałam w salce kinowej, po raz chyba milionowy oglądając Harry'ego Pottera. Nie potrafiłam się jednak skupić na tym, co się dzieje, bo cały czas myślałam o tym, co Luke i Mack robią razem w kuchni.

Kilkanaście minut po jej przyjściu, usłyszałam znajomy dziewczęcy pisk Luke'a. Zdjęłam z siebie koc, którym byłam częściowo przykryta, odłożyłam popcorn na sąsiedni fotel i przeszłam do kuchni, żeby zobaczyć co się stało. Zauważyłam Luke'a próbującego wybiec z kuchni.

— Naprawdę jesteś szalona! — krzyczał, gdy Mack ruszyła w pogoń za nim. Zanim zrozumiałam co się stało, Mackenzie złapała Luke'a za tył koszuli i odwróciła twarzą w swoją stronę, kładąc ręce na jego ramionach.

— Szalona na twoim punkcie — powiedziała z dzikim uśmiechem. — Jesteśmy sobie pisani! — wrzasnęła. Luke rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu pomocy. Jego wzrok spoczął na mnie.

— Cassie, pomóż!

— Może zaczniesz sobie w końcu sam radzić ze swoimi fankami — wzruszyłam ramionami. Luke zrobił zdziwioną minę, a Mack położyła dłonie na jego policzkach. Podeszłam do nich bliżej, zauważywszy powagę sytuacji.

— Ona jest szalona! — krzyknął, gdy wyjęła kajdanki i zapięła sobie na jednym nadgarstku.

— Nie bardziej niż ja!

Złapałam ją od tyłu za ramiona i odsunęłam od Luke'a i cisnęłam w lodówkę.

— I nie bardziej niż ja! — do kuchni weszła Connie i zaczęła się szarpać z Mack. Podeszłam do Luke'a, żeby upewnić się, czy nie wyrwała mu już jakiś zębów czy włosów. W tym czasie Connie skuła Mack i zaprowadziła do drzwi.

— To było mocne — stwierdziłam. Po chwili do kuchni wpadła Jessie.

— Connie? Wiedziałam, że twój ogień obsesji na punkcie Luke'a nadal płonie — pomachała palcami, imitując ogień. Luke podszedł do Jessie.

— Właśnie nie. To Mack ma obsesję i gdyby nie Connie, to byłbym skuty z tą wariatką — wskazał na Mackenzie oblizującą swoje usta, niczym psychopatka.

— Aha, czyli ja tu tylko sprzątam? — zapytałam, zakładając ręce na piersi. Luke spojrzał na mnie.

— Cassie cisnęła Mack o lodówkę, ale i tak się podniosła. Jest kompletnie szalona! — rzekł Ross.

— Nie jestem szalona! — usprawiedliwiała się Mack. — Czy to, że chciałam przykłóć się do miłości mojego życia jest szalone?

— Tak — stwierdziliśmy wszyscy zgodnie.

— Niezły plan — przyznała Connie. — Jednak jest szalony — stwierdziła, przytakując nam.

— Nic nie zdoła nas rozdzielić! — wrzasnęła Mack. — Ani ty, ani ta ruda ani niańka — pokręciła energicznie głową, mówiąc to bardzo niskim i tajemniczym głosem. — Podacie mi moją torbę, proszę — powiedziała nagle spokojnym, słodkim głosikiem.

Podniosłam różową małą torebkę ze stołu, łapiąc ją w dwa palce, jakby zaraz miała wybuchnąć i trzymałam ją jak najdalej od siebie. Zawiesiłam ją na jej szyi.

— Dziękuję — uśmiechnęła się. — Ładny sweter — Mack zwróciła się do Jessie, stojącej za Lukiem.

Kobieta poprawiła swoje włosy i uśmiechnęła się niezręcznie.

Uroki wielkiego miasta • Luke RossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz