XXIV

835 57 19
                                    

Kilka dni później, po powrocie ze szkoły postanowiłam pójść posiedzieć z Lukiem na tarasie, ponieważ Jessie powiedziała nam, że za dużo czasu spędzamy w domu.

Jak tylko zeszliśmy ze schodów, naszym oczom ukazała się czerwona barierka w drzwiach tarasowych. Spojrzeliśmy na siebie zdezorientowani.
Podeszłam bliżej i spojrzałam na balkon zza ściany.

— To Stuart i Zuri — mruknęłam, odwróciwszy się do Luke'a. Luke zmarszczył brwi zbulwersowany.

— Czemu on może sobie siedzieć z dziewczyną na tarasie a ja nie? — krzyknął szeptem, po czym przeskoczył przez barierkę zanim zdążyłam go zatrzymać.
Przewróciłam oczami i szybko poszłam za nim.

— Bardzo mi przykro, Luke, ale taras jest zarezerwowany dla mnie i Zuri — rzekł od razu Stuart głośno i wyraźnie.

— Świetnie, ale jestem święcie przekonany, że to tak nie działa — odpowiedział oczywistym tonem Luke, odsuwając wiklinowy czarny fotel z puszystą poduszką od stolika. Gestem dłoni pokazał mi, żebym na nim usiadła. On szybko odsunął sobie drugi fotel, zobaczywszy, że ja zmierzam w stronę mojego.

— Poza tym, to Jessie kazała nam wyjść. Powiedziała, że za dużo czasu spędzamy w domu z elektroniką — wzruszył ramionami i spojrzał na mnie. O ironio, trzymałam wtedy telefon w ręce i pisałam z Emmą o nowym burgerze z Empire Skate Building. Jak tylko poczułam wzrok wszystkich na mnie, uśmiechnęłam się żałośnie i odłożyłam telefon na stolik.

Kilka sekund po tym, na taras wszedł zezłoszczony Ravi.

— Luke, przygotuj się na ostry opiernicz — powiedział, aż dysząc ze złości. Spojrzałam na Luke'a zawiedzionym wzrokiem, pomimo tego, że nie miałam pojęcia co zrobił. On tylko przewrócił oczami.

— Ehh, no i widzisz? — rzekła Zuri, podnosząc się z miejsca. — Przez tę trójcę nie mogę się skupić na grze...!

Stuart również wstał. Ja tylko westchnęłam przeciągle, po czym spojrzałam przelotnie na Luke'a i Raviego.

— Ależ Dziubasku. Gra w chińczyka nie wymaga dużej koncentracji...

Jak tylko usłyszałam co powiedział Stuart aż mnie coś skręciło w środku. Zrobiłam zniesmaczoną minę. Luke zerknął na mnie i kiwnął głową w górę.

— Weź ty przypadkiem tak do mnie nie mów — mruknęłam w odpowiedzi do Luke'a.

— Zapamiętam — odpowiedział szybko z małym uśmieszkiem.

Nagle Zuri po prostu sobie poszła z tarasu. Stuart ruszył za nią do drzwi balkonowych, jednak gdy ta zniknęła za nimi, odwrócił się w naszą stronę.

— Cóż to miało być? — fuknął Stewart. Ja, Luke i Ravi spojrzeliśmy na siebie nawzajem przelotnie. — Czemu wszyscy troje nie rozumiecie, co oznacza czerwona bramka?! Ugh...

Stuart złapał za gruby czerwony sznur łączący dwa pachołki bramki i pociągnął je za sobą w głąb apartamentu.

Przetarłam twarz dłońmi. Teraz został tylko zdenerwowany Ravi...

— Luke, cała szkoła mówi o dziewczynie, która mi się podoba... — powiedział Ravi.

— Jesteś zazdrosny? — odezwałam się. — Wiesz, jeśli trzeba zawsze mogę zadzwonić do znajomych snajperów ojca i...

— Nie — przerwał stanowczo Ravi. — Tu nie chodzi o to, że ktoś o niej mówi. Chodzi o to, że wszyscy wiedzą, że podoba mi się Ontalie Nickolson i to wszystko twoja wina...!

— To prawda, Luke? — zapytałam twardo, wiercąc wręcz dziurę w chłopaku palącym wzrokiem. Luke natomiast patrzył wszędzie, tylko nie na mnie.

— Powiedziałem ci to w tajemnicy — fuknął Ravi, zakładając ręce na piersiach.

— No, a ja nikomu nie powiedziałem! — pisnął Luke, wyrzucając ręce w powietrze. Zacisnęłam usta w cienką linię i przymknęłam oczy.

Ravi spojrzał na Luke'a oceniającym wzrokiem. Wszyscy doskonale wiedzieliśmy, że nie trzymał języka za zębami.

— Ehh, no może oprócz Dave'a... I Erika — powiedział cicho. Położyłam plecy na oparciu fotela i trochę się z niego zsunęłam. Ten to jest niereformowalny.

— I Garry'emu Plotkarzowi, ale skąd miałem wiedzieć, że oni komuś wygadają! — dodał po chwili ciszy.

Ravi przymknął oczy, zacisnął szczękę i wziął głęboki oddech.

— Zrujnowałeś mi życie! — wykrzyknął. Spojrzałam na Luke'a z uniesionymi brwiami. Ten tylko patrzył na brata szeroko otwartymi oczami.

— Ale ja dostanę swoją zemstę — kontynuował Ravi. — Rozpowiem całej szkole o twoich żenujących nawykach...

Luke tylko oparł się o fotel, założył ręce i z uśmieszkiem i uniesionymi brwiami słuchał słów Hindusa.

— Ty wiesz- Ty masz... Eee... Robisz... — zaczął się jąkać.

— Nic na mnie nie masz — powiedział pewny siebie Luke. Zerknęłam na niego z politowaniem.

— Tak właściwie to ja mam kilka rzeczy — uśmiechnęłam się. Luke'owi momentalnie zrzedła mina i spojrzał na mnie zdradliwie. — Po pierwsze...

Luke zakrył mi usta dłonią jak najszybciej się dało.

— Czy ty musisz mi to robić, dziewczyno? — mruknął. Wzruszyłam ramionami, po czym lekko liznęłam jego dłoń. Zabrał ją z moich ust tak szybko, jakby poczuł na niej gorące płomienie ognia, na co się zaśmiałam.

— Ty to jednak jesteś obrzydliwa — pokręcił głową, wycierając dłoń w swoją koszulę. Przewróciłam oczami. — Żadne z was nic na mnie nie ma — Oznajmił. — Moje życie to otwarta księga.

— Troszeczkę to ironiczne, nieprawdaż?

— Prawdam — wyszczerzył się chłopak.

Ravi przytupnął nogami i opuścił taras, mrucząc o tym, jak bardzo nienawidzi Luke'a.

Mój tym razem już srogi wzrok spotkał się z beztroskimi oczami Luke'a. Jego radosne iskierki jakby odrobinę przygasły.

— Czemu to zrobiłeś? — zapytałam spokojnie.

— Oj, przestań. W końcu mu przejdzie — wzruszył ramionami, po czym spojrzał na popołudniową panoramę Nowego Jorku. — Fajne uroki ma to miasto, co? — powiedział, wskazując na kobietę grającą na skrzypcach, zaraz obok której tęgi mężczyzna zbierał kupę swojego labradora. Oboje byli ledwie widoczni dla nas z tak dużej odległości.

— Luke, ja mówię poważnie — rzekłam przejęta. — Zresztą, powiedziałeś wszystkim tylko nie mi — wyrzuciłam pretensonajalnie ręce w górę. — No i czy ty pomyślałeś o tym co będzie, jak Ravi się dowie o nas i użyje tego przeciwko tobie?

— Nie...? — odpowiedział spokojnie Luke. — Po prostu trzeba będzie uważać — spojrzał na mnie z uśmieszkiem błąkającym się gdzieś w kącikach jego ust.

W sekundę zbliżyliśmy się do siebie. Luke oparł rękę o podłokietnik mojego fotela i lekko się uniósł. Nasze twarze po raz kolejny dzieliły tylko centymetry. Spojrzałam chłopakowi w oczy.

— Luke, jesteśmy na tarasie — powiedziałam powoli. — To w żadnym stopniu nie odnosi się do trzeba będzie uważać...

Ross westchnął i usiadł normalnie na swoim miejscu. Przygryzłam wargę i oparłam głowę na dłoni.

— Żałuję, że zdradziłem tajemnicę Raviego.

Zerknęłam na Luke'a przelotnie, po czym się uśmiechnęłam.

— Nie rozgrzebuj. Patrz na uroki wielkiego miasta...

Uroki wielkiego miasta • Luke RossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz