Siedzieliśmy w parku z Shanem do późnego popołudnia. Jak tylko wróciliśmy do domu, pomimo tego, że padałam na twarz ze zmęczenia, zabrałam się za lekcje. Zgarnęłam grubą książkę od historii, zeszyt i usiadłam przy biurku.
Pytanie pierwsze: Jak wyglądała Romanizacja Imperium Rzymskiego?
Westchnęłam głęboko, po czym otworzyłam książkę na odpowiednim temacie. Jak tylko zaczęłam czytać notatkę, do moich uszu dotarł głos Luke'a.
— Cass, chodź na chwilę!
— Nie teraz! — odwrzasnęłam i powróciłam do lektury.
"W okresie cesarstwa zmieniła się polityka Rzymu (Cass!) wobec prowincji. Odstąpiono od wyzysku, który był charakterystyczny dla (Cassie!) republiki, a zaczęto rozwijać (Cassandra!) handel. Sprzyjały temu..." (Cass!).
— Boże, Luke, kretynie, czego chcesz?! — wykrzyknęłam zdenerwowana. Po kilku sekundach chłopak pojawił się w moim pokoju.
— Myślałem, że zagramy sobie w Kill'em Kid — uśmiechnął się Luke, machając konsolą.
— Nie mam teraz czasu — pokręciłam głową i powróciłam do książki.
"Sprzyjały temu solidne kamienne drogi, bezpieczeństwo wewnętrzne oraz..."
— Weź, Cass odłóż w końcu na chwilę te książki i...
— Może to ty w końcu weźmiesz na chwilę te książki?! — zawołałam zirytowana natrętnością chłopaka. — Jeśli chodzi o wiedzę ze szkoły to jesteś głupi jak but i tego się nie wyprzesz, bo to prawda!
— Weź się opanuj, do tej pory spisywałem od ciebie i było dobrze! — odkrzyknął chłopak.
— Właśnie nie było dobrze! Niszczysz sobie tym życie! Weź się w garść i zrób zadanie z historii, to wtedy pogadamy — mruknęłam po raz już chyba trzeci wracając do tego samego zdania w książce.
— Cassie, nie rób jaj. Jutro dasz mi w szkole spisać to zadanie i wszystko będzie normalnie — poruszył ramionami Luke, zupełnie niewzruszony moim wybuchem.
— Nie będzie normalnie, bo nie dam ci spisać tego zadania — powiedziałam poważnie i dobitnie. Luke'a jakby wmurowało w ziemię. Przez kilka sekund stał i się nie odzywał. Kilka sekund kochanej i pięknej ciszy.
— Tak? Tak chcesz się bawić? Super! Nie myśl sobie, że rano nie porównałem cię do Connie! To była pierwsza myśl, jaka mi wpadła do głowy, dlatego później unikałem cię cały ranek! — wrzasnął Luke, upuszczając konsolę.
Wstrzymałam na chwilę oddech i analizowałam jego słowa. W kącikach moich oczu zebrały się łzy, którym jeszcze nie pozwoliłam wypłynąć.
— Co to ma w ogóle do rzeczy w tym momencie? — zapiałam, odwracając głowę w jego stronę. — Nie miałeś czym się wybronić, to użyłeś dzisiejszego incydentu, jako argumentu?!
— Poza tym, w szkole cały czas siedzisz z podręcznikami przed oczami! Nie poświęcasz tam na nic innego czasu!
— No bo w domu nie poświęcam tyle czasu na naukę! — krzyknęłam oczywistym tonem, po czym wstałam z miejsca. — Całe popołudnia, wieczory, poranki spędzam z tobą! Prawie wcale nie mam czasu dla samej siebie, a co dopiero na naukę! Chciałam ten jeden, jedyny wieczór spędzić sama nad książką, bo to mnie uspokaja, to nie! Musiał się pojawić Pan Chcę-Być-Głupi i zniszczyć mi cały ten czas!
— Cały czas spędzasz ze mną, hę?! A czy ja cię, przepraszam, do tego zmuszam? A, proszę! Siedź sobie przy tych książkach, poradzę sobie bez ciebie!
Wtedy dotarło do niej, o co może chodzić. Historia znowu się powtarzała. Czy Luke trzymał ją blisko siebie tylko po to, żeby czerpać korzyści z jej obszernej wiedzy i chęci do nauki...?
— Wiesz, co? Wyjdź... — powiedziałam cicho, odwracając się w stronę biurka.
— Cass... — zaczął Luke, jednak ja już dłużej nie wytrzymałam. Łza spłynęła mi powoli po twarzy, którą pełną złości, irytacji i żalu odwróciłam w jego stronę.
— Mówię ci wyjdź, czy ty tego nie rozumie-esz! — wrzasnęłam tak, że na końcu aż załamał mi się głos. — Wyjdź i nie pokazuj mi się na oczy!
Luke'a ponownie zamurowało. Stał z rozdziawionymi ustami i patrzył na moją zdenerwowaną twarz, na której pojawiły się już trzy nowe łzy.
— Wynoś się! — warknęłam tak, że aż poczułam jak kropelki śliny wydobywają się zza moich zaciśniętych zębów.
Luke przełknął ślinę, po czym opuścił mój pokój, trzaskając drzwiami na koniec.
Przymknęłam oczy i oparłam się rękami o kant biurka. Chciało mi się płakać. E, płakać to słabe określenie. Chciało mi się ryczeć. Zostałam wykorzystana ponownie i to w ten sam sposób. Jak ja mogłam nawet pomyśleć, że Luke miał wobec mnie jakiekolwiek dobre intencje? Tylko się ślizgał na mojej wiedzy w tym półroczu.
A już myślałam, że było tak dobrze... Idealnie wręcz. Kolejna piękna historia, gdy dziewczyna mieszka pod jednym dachem z wysportowanym, przystojnym chłopakiem, za którym uganiają się laski, a jednak on wybiera ją. Jednak to nie bajka...
Czyli ten prawie pocałunek na drzewie to ona sama sobie wymyśliła? Albo chociażby wczorajsza sytuacja, gdy to ich twarze zbliżały się do siebie? Albo jakiekolwiek inne sytuacje, których nie pamiętała, przez targające nią nerwy i smutek...?
— Dlaczego to zawsze muszę być ja? — zawyłam, a kolejne łzy skapnęły już na zeszyt z historii.
Romanizacja Imperium Rzymskiego poczeka, ja mam teraz breakdown, pomyślałam.
Ciężko usiadłam na łóżku. Moje usta opuściło głębokie westchnienie. Ja się po prostu nie nadaję do zdrowych, normalnych relacji...
Z zamyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi mojego pokoju.
— Idź sobie! — krzyknęłam, po czym położyłam się na łóżku.
— Cassie, to ja — do pokoju weszła powoli Jessie. — Coś się stało? — zapytała, zamykając za sobą drzwi. Usiadła na dużym, bujanym fotelu po lewej stronie łóżka.
Pokręciłam głową i westchnęłam.
— Ciężki dzień — przejechałam dłońmi po twarzy. Jessie spojrzała na mnie ze współczuciem.
— Pokłóciłaś się z Lukiem? — zapytała, dosiadając się obok mnie. Spojrzałam na nią zaskoczona.
— Skąd to wiesz?
— Słychać was było aż na schodach — stwierdziła kobieta, na co ja ponownie westchnęłam.
— No tak jakoś wyszło...
— Chodź tu do mnie — Jessie objęła mnie mocno swoimi ramionami, a ja wtuliłam się w nią. — Nieważne o co się pokłóciliście, na pewno zaraz się pogodzicie — powiedziała cicho, głaszcząc mnie po włosach. — Jesteście zbyt blisko, żeby tak to zakończyć...
Niby słuchałam, co Jessie do mnie mówi, ale jednak już odpływałam. Byłam tak zmęczona, że szybko zasnęłam.
Jak tylko Jessie zauważyła, że śpię, puściła mnie, przykryła kołdrą, zgasiła światło i wyszła z mojego pokoju.
Po drodze zahaczyła i o pokój Luke'a.
— Luke? — szepnęła, puknąwszy delikatnie do drzwi.
— Co? — fuknął nastolatek ze środka. Jessie westchnęła, zauważywszy i jego zły humor.
— Cassie płakała. Nie wiem o co poszło, ale przemyśl, proszę tę sytuację — powiedziała spokojnie, po czym odeszła od drzwi i poszła do swojego pokoju.
Luke westchnął zmarnowany i zakrył oczy dłońmi z frustracji.
Czyli naprawdę doprowadził tak ważną dla siebie osobę do płaczu...
CZYTASZ
Uroki wielkiego miasta • Luke Ross
Fanfiction- Wiesz co, Luke'u Rossie? Nowy Jork jest naprawdę pięknym miastem. - A wiesz, co jest piękniejsze? - Domyślam się, romantyku. - Ty, Cassandro Prescott. WOLNO PISANE (luke ross x fem! oc) (story by @ zajebisty-zszywacz) (cover by @ zajebisty-zszyw...