XVI

897 61 25
                                    

Następnego dnia wstałam przed szóstą. Plecy nadal mnie bolały, przez co pierwsze dziesięć minut po obudzeniu się jeszcze leżałam.

Pierwsze co zrobiłam po wstaniu, to zaczęłam szukać swojego telefonu. W pokoju nigdzie go nie było, przez co zaczęłam trochę panikować. Wyszłam z pokoju we względnej piżamie i z rozczochranymi włosami. Rozejrzałam się po korytarzu. Rossowie pewnie jeszcze spali, więc cicho przeszłam przez korytarz. Na jednej z komód zauważyłam swój telefon. Zgarnęłam go szybko i wróciłam do pokoju. Gdy go odblokowałam, moje usta opuściło głębokie westchnienie.

od: Henryk Capulett
Cassie, na prawdę cię potrzebuję z powrotem :c

do: Henryk Capulett
*naprawdę

Odłożyłam telefon na szafkę nocną, po czym przeszłam się do szafy. Zabrałam z niej świeżą bieliznę i ubrania i poszłam do łazienki. Po godzinie wyszłam już uszykowana. Postanowiłam obudzić Luke'a.

Zapukałam delikatnie do drzwi jego pokoju.

— Luke? — zapytałam cicho. Nie usłyszawszy odpowiedzi, złapałam za klamkę. W pokoju zastałam kompletny bałagan, jeszcze gorszy niż dzień wcześniej, jak byłyśmy tam z Connie i Jessie. Luke spał smacznie na swoim łóżku, lekko się uśmiechając. Pewnie śnił o czymś miłym. Podeszłam bliżej i delikatnie usiadłam na skraju łóżka.

Ciekawa jestem, czy ja też tak dobrze wyglądam jak śpię...

Tymczasem Luke był w płytkiej fazie snu. Poczuł, że ktoś siada na jego łóżku. Powoli otworzył oczy i zobaczył... Cassie?

Zatracona w swoich własnych myślach nie zauważyłam nawet, że Luke otworzył oczy.

— Cassandra...?! — zapiał, zakrywając się kołdrą pod samą szyję. Zmieszana odskoczyłam szybko od łóżka.

— Ja przypadkiem tu, ten... Przyszłam cię obudzić — jąkałam się, idąc w stronę drzwi. — Także ten... wstawaj — skończyłam, łapiąc za klamkę. — I pamiętaj, że mamy dzisiaj trening! — dodałam zanim drzwi się za mną zamknęły. Jak już byłam sama, to porządnie uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.

Matko, co za idiotka...

***
Na śniadanie zeszłam chwilę po siódmej. Na dole po kuchni krzątał się Bertram, przygotowujący jedzenie.

— Witam — rzekłam z uśmiechem, siadając przy stole.

— Cześć, Camila — westchnął, przerzucając sałatkę do ozdobnej salaterki.

— Cassandra — poprawiłam mężczyznę, układając porządnie sztućce na stole.

— No przecież mówię — przewrócił oczami.

— Pomóc ci? — zapytałam po chwili ciszy. Bertram rozejrzał się wokół siebie, po czym wskazał palcem swoją osobę.

— Czy mi pomóc? — mruknął z niedowierzaniem.

— No tobie, a komu? — zaśmiałam się, podchodząc do wyspy kuchennej. — Przypuszczam, że to nowość, że ktoś chce ci pomóc — uniosłam jedną brew.

— Tak, tak — pokiwał głową kamerdyner. — Możesz... Eee... Postawić to na stole — Bertram podał mi salaterkę i długi talerz z szynkami i innym mięsem. Zaniosłam je na stół i postawiłam na środku. W tym samym czasie do kuchni weszła Jessie.

— Jak tam, Cassie? — zapytała, siadając do stołu. — Luke już wstał?

— Dobrze i mam nadzieję, że tak. Obudziłam go.

Uroki wielkiego miasta • Luke RossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz