– J-ja nie wiem co powiedzieć... – zaczęłam cicho.
— Ale ja wiem — przerwała mi Zuri. — Wasza obrzydliwość właśnie skazała nas na śmierć!
Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na Luke'a. W pomieszczeniu panowała naprawdę napięta atmosfera i nie wiem czy to przez nasze nienajlepsze wejście, czy przez coś, co wydarzyło się tutaj przed naszym przyjściem. Ewentualnie oba na raz.
— Zacznijmy może od tego, co wy tu robicie — powiedział Luke, spoglądając na rodzeństwo i Stewarta.
— Gramy w kręgle — odpowiedziała sarkastycznie Zuri. Stuart uśmiechnął się delikatnie, po czym westchnął i odezwał się:
— Nie śmiem zaprzeczać, że miałem nadzieję na co nie co tego z czym wy tu do nas przyszliście z kobietą mojego życia, gdyby nie...
— Gdyby nie ty, nie bylibyśmy tu zamknięci! — krzyknęła Zuri, wlepiając zdenerwowane spojrzenie w Stuarta.
— Co was w ogóle nagle naszło, żeby tu przyjść? — zapytał zirytowany Ravi.
— No... Wiesz... — zaczął Luke, drapiąc się po karku.
— Szukaliśmy was, oczywiście — dokończyłam tak, jakby to było oczywiste. Spojrzałam kątem oka na Luke'a, który co chwila zerkał w stronę jakiegoś srebrnego kufra przy ścianie.
— Tak, myśmy widzieli, jak szukaliście. Oczy mieliście szeroko zamknięte — rzekł Ravi, zakładając ręce na piersi. Zacisnęłam usta i westchnęłam. Głupio mi się było nawet tłumaczyć...
— Skąd ty, Luke, w ogóle wiedziałeś o tym miejscu? Akurat ty raczej nie jesteś zbyt ogarnięty, żeby wiedzieć o takich pokojach w domu... — odezwał się Stuart. Spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami.
— Za to ty jesteś na tyle ogarnięty, żeś nas tu zamknął — odpowiedziałam z przekąsem. Luke wtedy oderwał wzrok od tajemniczego przedmiotu i spojrzał na mnie.
— A ty skąd wiesz, że to jego wina? — zapytał. Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem.
— Przecież Zuri już zdążyła mu to wypomnieć — odpowiedziałam szybko. — Usłyszałbyś, gdybyś nie gapił się ciągle na ten kufer — dodałam, wskazując na przedmiot. Luke momentalnie się spiął i przełknął głośno ślinę.
— Jaką wstydliwą rzecz chowasz w tym kufrze? — uśmiechnął się zadziornie Ravi, podchodząc wraz z Zuri do owego przedmiotu.
— To nic takiego — odezwał się od razu Luke. — To tylko...
Nie dane mu było dokończyć, ponieważ Zuri biodrem pchnęła go na stół, po którym się zsunął wraz z leżącą na nim planszówką i upadł na podłogę. Prychnęłam śmiechem, przez co zabrzmiałam trochę jak osiołek. Obejrzałam się w około w nadziei, że nikt tego nie usłyszał. Wszyscy na szczęście byli skupieni na tajemniczym kufrze. Ravi otworzył jego wieko. W środku znajdował się...
— Akordeon? — powiedziałam zachwycona w tym samym czasie co Ravi rzekł to cynicznie.
— Bracie, ty sam się podkładasz — prychnął Hindus.
Luke doczołgał się na kolanach do kufra i zaczął wyjmować instrument. Spojrzałam Zuri przez ramię na Luke'a. Byłam pod wrażeniem z jaką delikatnością traktował ten instrument.
— Tak się składa, że akordeon to niezwykle szlachetny instrument — odezwałam się. Całe towarzystwo, łącznie z Lukiem, spojrzało na mnie z uniesionymi brwiami. — No, co? Lubię muzykę klasyczną — wzruszyłam ramionami.
— To prawda — przytaknął mi w końcu Luke. — Akordeon tworzy piękną muzykę, wypuszczając powietrze... Tak jak ja — dodał, gładząc jego brzegi. Zrobiłam dziwną minę, wyrażającą jednocześnie obrzydzenie i rozbawienie, po czym pokręciłam głową.
— Powiem to wszystko dzieciakom w szkole — zapowiedział Ravi. — Powiem też o tym, że całowałeś się z Cassandrą — uśmiechnął się zwycięsko. I mi i Lukowi odeszła krew z twarzy. Jak zwykle pod górkę.
— Nie możesz tego zrobić, Ravi — powiedziałam szybko od razu. — Ja zawsze byłam dla ciebie dobra — uśmiechnęłam się do niego. Hindus westchnął.
— Przykro mi, że droga do upokorzenia Luke'a zahacza o ciebie, Cassie — powiedział, kładąc mi rękę na ramieniu, po czym ją zabrał i odwrócił się znów do Luke'a.
— Czyli całowanie mnie to upokorzenie...? — powiedziałam sama do siebie po cichu.
— Znam to... Ale chyba nie o to mu chodziło, wiesz? — odszepnął mi Stuart, który jako jedyny to usłyszał. Pokiwałam lekko głową.
— Nawet komputerowe nerdy się będą z ciebie nabijać — powiedział Ravi do Luke'a, na co wszyscy oprócz mnie i jego się roześmiali. Spojrzałam na Luke'a smutnym wzrokiem. On patrzył na każdego po kolei wzrokiem zbitego psa.
— Akordeon to najmniej fajny instrument — odezwał się głośno Stuart. — Mówi ci to ktoś, kto gra na pikulinie — spojrzał na klęczącego przy kufrze chłopaka z wyższością. Luke tylko westchnął i spojrzał na swój instrument.
— Luke, ja nadal uważam, że to super, że robisz coś poza graniem — powiedziałam, kucając za nim i położyłam mu dłoń na ramieniu. Luke spojrzał na mnie przelotnie, po czym się uśmiechnął.
— Mówisz tak tylko dlatego, że randkujecie — powiedziała oczywistym tonem Zuri. Spojrzałam na nią z uniesionymi brwiami i lekko otwartymi ustami.
— My wcale nie randkujemy — odpowiedziałam od razu. Uśmiech Luke'a od razu mu zszedł z twarzy. — My po prostu... Chcieliśmy spróbować czegoś nowego — wzruszyłam ramionami. — A moje zdanie o akordeonie jest totalnie obiektywne. Może kiedyś dojrzejecie do tego punktu widzenia — zakończyłam, po czym podniosłam przewrócone krzesełko z ziemi i usiadłam na nim plecami do towarzystwa. Zauważyłam wtedy na ścianie monitory i dużo sprzętu audio i video na blacie pod nimi.
— Ravi, jeśli uda nam się to odpalić, to może damy jakkolwiek znać Jessie, Bertramowi albo Emmie, gdzie jesteśmy — rzekłam niskim głosem, wskazując na sprzęty. Ravi spojrzał na nie.
— Tak, to może być dobry pomysł -— odpowiedział formalnie, po czym podszedł do biurka i zaczął coś na nim sprawdzać i klikać. Odsunęłam się z krzesełkiem bardziej pod ścianę. Luke odłożył akordeon z powrotem do kufra, a następnie położył się pod biurkiem i zaczął sprawdzać tam kable. Cóż, to było niezwykle atrakcyjne...
— Czy ten kabel nie powinien być podłączony do monitora? — zapytał po chwili Luke, pokazując Raviemu jakąś wtyczkę. Hindus popatrzył na nią przez chwilę.
— Właściwie to powinien — odpowiedział zdziwiony Ravi, po czym uśmiechnął się zwycięsko. — Pogrążasz się jeszcze bardziej, Luke — pokiwał głową, na co zmarszczyłam brwi i przewróciłam oczami. — Najpierw Cassie, później akordeon, a teraz specjalista od sprzętu audio... Niedługo zaczniesz grać w D&D i będziesz malować figurki goblinów — powiedział ironicznie, bardzo zadowolony z siebie. Luke tylko otworzył buzię, przejęty odzywką Raviego. Ja wtedy tylko zacisnęłam usta, żeby nie zaśmiać się na głos. No cóż, to akurat mu wyszło.
CZYTASZ
Uroki wielkiego miasta • Luke Ross
Fanfiction- Wiesz co, Luke'u Rossie? Nowy Jork jest naprawdę pięknym miastem. - A wiesz, co jest piękniejsze? - Domyślam się, romantyku. - Ty, Cassandro Prescott. WOLNO PISANE (luke ross x fem! oc) (story by @ zajebisty-zszywacz) (cover by @ zajebisty-zszyw...