XXVII

837 49 25
                                    

Gdy tylko Ravi podłączył wtyczkę w odpowiednie miejsce, na monitorach pojawiły się obrazy z kamer w apartamencie. Na jednym z nich była Jessie w towarzystwie Bertrama. Przymrużyłam oczy. Ravi włączył głośniki.

— Czy to się naprawdę dzieje? — mówiła Jessie. Zmarszczyłam brwi I podeszłam bliżej do ekranu. — Co ludzie sobie pomyślą...?

— Nie obchodzi mnie, co myśli świat! — odpowiedział Bertram. Luke przelotnie na mnie zerknął, natomiast ja usilnie wpatrywałam się w monitor. — Dla mnie liczy się tylko to, co ty myślisz.

Wszyscy w pomieszczeniu byli bardzo skonfundowani. Widać to było po naszych minach. Co chwilę otwierałam i zamykałam buzię jak ryba, chcąc coś powiedzieć, jednak nie potrafiłam znaleźć odpowiednich słów.

— Jesteś najsłodszym, najmilszym i najlepszym mężczyzną, jakiego spotkałam...

— Co ona bredzi? — odezwałam się cicho. Nikt mi nie odpowiedział. Zerknęłam na Luke'a. Ten to wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać. Pchnęłam go lekko łokciem w żebra. Spojrzał na mnie, przetarł twarz dłonią i udawał, że nic się nie stało. Pokręciłam głową i wróciłam wzrokiem do ekranu.

— Poddaj się temu uczuciu. Proszę — rzekł Bertram, zbliżając swoją dłoń do Jessie. Otworzyłam oczy tak szeroko, że miałam wrażenie, że zaraz wyjdą mi z orbit. — Jestem tylko służącym siedzącym przed dziewczyną i proszącym o dar miłości.

Moja twarz wyrażała wtedy obrzydzenie. Twarz każdego w pokoju wyrażała coś podobnego.

— Uszczypnijcie mnie, albo to ja się zaraz rozpłaczę — jęknęłam rozpaczliwie. Luke uszczypnął mnie w miejsce nad biodrem. Spiorunowałam go wzrokiem, na co on tylko wzruszył ramionami i powrócił wzrokiem do ekranu.

— A ja jestem tylko dziewczyną, która wyznaje kamerdynerowi, jak bardzo go kocha.

Złapałam się obiema rękami za głowę i odwróciłam w stronę Luke'a z twarzą wyrażającą przerażenie i obrzydzenie. Luke miał szeroko otwarte oczy, które ze strachem wpatrywały się teraz w moje.

— No, ja nie wierzę — wymruczałam. Luke złapał się za serce i osunął po ścianie na podłogę.

— Jessie z... — zaczął Ravi, próbując dobrać odpowiednie słowa.

— Bertramem? — dokończyła za niego Zuri tak, jakby mówiła o czymś najobrzydliwszym na świecie.

— Kamerdyner. To jest zawsze cholerny kamerdyner... — pokręciłam głową i zaczęłam nerwowo krążyć po pomieszczeniu. Stewart wykorzystał tę okazję, by ponownie się odezwać:

— Zdaje się, że miłość wisi w powietrzu.

Usłyszawszy to, zatrzymałam się i spojrzałam na Zuri, która agresywnie zrzuciła rękę Stewarta że swojego ramienia i spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami. Ja ponownie zaczęłam chodzić wokoło.

— Chcę to ogłosić całemu światu. Kocham cię — rzekła szczęśliwa Jessie. Ponownie się zatrzymałam i spojrzałam na monitor nad Ravim, znów trzymając się za głowę. — Kocham cię, kocham cię, kocham cię! — moja siostra rzuciła się na szyję Bertramowi. Aż uniosła jej się jedna noga. Wzięłam głęboki wdech i zasłoniłam sobie oczy.

— Wyłączcie to — powiedziałam, odwracając się od monitora. Spojrzałam na Luke'a. Siedział on pod ścianą, zatykając sobie uszy palcami. Usiadłam obok niego. Złapałam go za ręce i je opuściłam.

— Nie tylko dla ciebie to trudne, wiesz? — zapytałam z malutkim uśmieszkiem. Luke puścił mi oczko, po czym westchnął.

— Biedna Jessie... Trzeba stąd wyjść i zabić Bertrama — rzekł Luke, podnosząc się z miejsca. Podszedł do skrzynki z kablami przy drzwiach i ją otworzył. — Ravi, rób swoją magię — zarządził, wskazując na urządzenie, po czym sam odszedł w stronę swojego akordeonu. Hindus poszedł w miejsce brata i zaczął oglądać kable znajdujące się w skrzynce. Po kwadransie zaczął coś w nich przełączać. Po kolejnych kilku minutach w końcu się odezwał:

Uroki wielkiego miasta • Luke RossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz