Siódmy

1.7K 145 464
                                    


Cześć! Dzisiaj tylko jeden rozdział, ale myślę, że w zupełności wystarczy, bo liczy aż 2106 słów. I właściwie... nie będę ci za wiele zdradzać, przekonasz się sam podczas czytania, co tutaj się zadziało. Miłej lektury! I bardzo dziękuję za każdy komentarz. <3 


Mój oddech jest cichy, wręcz znikomy, a ja sam odnoszę wrażenie, jakbym nie chciał być w tym miejscu ani sekundy dłużej.

- Słuchaj, Czarny – zaczyna Tove, a ja mam ochotę dosłownie wysłać jej stado pocałunków, że przerwała tę palącą ciszę, tym samym dając mi sposobność na zebranie myśli. – Nie gniewaj się, ale nie mam ochoty wysłuchiwać kolejny raz o tej fantastycznej książce – wywraca oczami, nie kryjąc rozbawienia. - Tak ją przeorałeś, że nie wiem, czy została po niej choćby sucha nitka.

A ja mam przeogromną ochotę parsknąć śmiechem. I zapewne, gdyby facjata Uchihy nie wyglądałaby, jakby ewidentnie mu coś nie pasowało, zrobiłbym to.

- Żebym zaraz ciebie nie przeorał – warczy, posyłając w stronę kobiety groźne spojrzenie.

Co, kurwa?

Czasami nie można zapanować na reakcjami własnego ciała – i tak się właśnie dzieje w tej chwili. Moje oczy rozszerzają się do niebotycznych rozmiarów, a usta uchylają, ukazując, jak bardzo jestem zszokowany zaistniałą sytuacją.

Czuję się bardzo niekomfortowo, ale chyba nie jestem jedyną osobą w takim stanie, bo Tove dosłownie nabrała czerwonawych rumieńców, a jej oczy wydają się być za dziwną mgłą.

Fe.

Może i nawet nie to jest najgorszą rzeczą – nasuwa mi się od razu pasmo bardziej dojmujących, które rozsiadają się boleśnie w moich myślach.

Uchiha wygląda, jakby wcale nie był skrępowany takim doborem słów, a ja czuję, że muszą być ze sobą blisko. Właściwie, wydaję się być to logiczne, gdy sklei się wszystkie porozrzucane elementy w spójną całość. Łapię się na tym, że nie cierpię tej konstrukcji i najchętniej na nowo bym ją rozrzucił.

Tak, aby te elementy już zawsze do siebie nie pasowały.

- W porządku, idź – odzywa się ponownie Uchiha, chyba zdając sobie sprawę z tego, że cisza pomiędzy nami jest zbyt dotkliwa. – Zadzwonię później.

Tove gorliwie kiwa głową, najwidoczniej zadowolona z takiego obrotu spraw. Żegnam się z nią oficjalnie, co wydaję się być trochę dziwaczne, patrząc na miejsce w jakim jesteśmy i na sytuację sprzed chwili.

Zostajemy sami, i mimo że nie chcę, zaczynam się stresować.

- No słucham pana, panie Uzumaki – w jego głosie można usłyszeć nutę oczekiwania, która nadaje nieco mniej surowy wydźwięk jego osobie. Nie da się odwlekać w nieskończoność nieuniknionego, więc po niedługiej chwili postanawiam rozpocząć. Właściwie nie mam planu – pozwalam, aby słowa płynęły samoistnie. Skoro i tak wpakowałem się w to bez zastanowienia gorzej już nie będzie.

- Zastanawiałem się po prostu, czy istnieje jedna przyczyna, która doprowadziła Rodiona niemal na skraj szaleństwa, czy może to był długi proces, w którym wszystko na siebie oddziaływało końcowo doprowadzając do tej feralnej sytuacji. Słowem, gdzie jest początek tego wszystkiego? – pytam, starając się, aby mój głos był pewny siebie.

Uchiha unosi brwi do góry, po czym drapie się niemalże z zakłopotaniem po tyle głowy, rozrzucając ład włosów.

- Ma pan kamerę w moim domu? Dosłownie kilka godzin temu rozpisywałem na kartkach, o czym porozmawiamy na zajęciach w przyszłą środę.

Uczelniane sprawy  || SASUNARUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz