Cześć! Dzisiaj tylko jeden rozdział, ale myślę, że w zupełności wystarczy, bo liczy aż 2106 słów. I właściwie... nie będę ci za wiele zdradzać, przekonasz się sam podczas czytania, co tutaj się zadziało. Miłej lektury! I bardzo dziękuję za każdy komentarz. <3
Mój oddech jest cichy, wręcz znikomy, a ja sam odnoszę wrażenie, jakbym nie chciał być w tym miejscu ani sekundy dłużej.
- Słuchaj, Czarny – zaczyna Tove, a ja mam ochotę dosłownie wysłać jej stado pocałunków, że przerwała tę palącą ciszę, tym samym dając mi sposobność na zebranie myśli. – Nie gniewaj się, ale nie mam ochoty wysłuchiwać kolejny raz o tej fantastycznej książce – wywraca oczami, nie kryjąc rozbawienia. - Tak ją przeorałeś, że nie wiem, czy została po niej choćby sucha nitka.
A ja mam przeogromną ochotę parsknąć śmiechem. I zapewne, gdyby facjata Uchihy nie wyglądałaby, jakby ewidentnie mu coś nie pasowało, zrobiłbym to.
- Żebym zaraz ciebie nie przeorał – warczy, posyłając w stronę kobiety groźne spojrzenie.
Co, kurwa?
Czasami nie można zapanować na reakcjami własnego ciała – i tak się właśnie dzieje w tej chwili. Moje oczy rozszerzają się do niebotycznych rozmiarów, a usta uchylają, ukazując, jak bardzo jestem zszokowany zaistniałą sytuacją.
Czuję się bardzo niekomfortowo, ale chyba nie jestem jedyną osobą w takim stanie, bo Tove dosłownie nabrała czerwonawych rumieńców, a jej oczy wydają się być za dziwną mgłą.
Fe.
Może i nawet nie to jest najgorszą rzeczą – nasuwa mi się od razu pasmo bardziej dojmujących, które rozsiadają się boleśnie w moich myślach.
Uchiha wygląda, jakby wcale nie był skrępowany takim doborem słów, a ja czuję, że muszą być ze sobą blisko. Właściwie, wydaję się być to logiczne, gdy sklei się wszystkie porozrzucane elementy w spójną całość. Łapię się na tym, że nie cierpię tej konstrukcji i najchętniej na nowo bym ją rozrzucił.
Tak, aby te elementy już zawsze do siebie nie pasowały.
- W porządku, idź – odzywa się ponownie Uchiha, chyba zdając sobie sprawę z tego, że cisza pomiędzy nami jest zbyt dotkliwa. – Zadzwonię później.
Tove gorliwie kiwa głową, najwidoczniej zadowolona z takiego obrotu spraw. Żegnam się z nią oficjalnie, co wydaję się być trochę dziwaczne, patrząc na miejsce w jakim jesteśmy i na sytuację sprzed chwili.
Zostajemy sami, i mimo że nie chcę, zaczynam się stresować.
- No słucham pana, panie Uzumaki – w jego głosie można usłyszeć nutę oczekiwania, która nadaje nieco mniej surowy wydźwięk jego osobie. Nie da się odwlekać w nieskończoność nieuniknionego, więc po niedługiej chwili postanawiam rozpocząć. Właściwie nie mam planu – pozwalam, aby słowa płynęły samoistnie. Skoro i tak wpakowałem się w to bez zastanowienia gorzej już nie będzie.
- Zastanawiałem się po prostu, czy istnieje jedna przyczyna, która doprowadziła Rodiona niemal na skraj szaleństwa, czy może to był długi proces, w którym wszystko na siebie oddziaływało końcowo doprowadzając do tej feralnej sytuacji. Słowem, gdzie jest początek tego wszystkiego? – pytam, starając się, aby mój głos był pewny siebie.
Uchiha unosi brwi do góry, po czym drapie się niemalże z zakłopotaniem po tyle głowy, rozrzucając ład włosów.
- Ma pan kamerę w moim domu? Dosłownie kilka godzin temu rozpisywałem na kartkach, o czym porozmawiamy na zajęciach w przyszłą środę.
CZYTASZ
Uczelniane sprawy || SASUNARU
Fanfiction📗 Czasy studenckie bywają naprawdę niewdzięcznym okresem, a zwłaszcza, gdy masz problemy w związku i zamiast próbować go ratować - lokujesz uczucia w kimś innym. W mężczyźnie, w którym nie powinieneś. Bo jest twoim wykładowcą, a ty jego studentem...