Cześć! Przepraszam za tak długą przerwę, ale ciężko było pogodzić pracę z pisaniem. Już jest trochę lepiej, bo zgrabniej planuje czas wolny, więc rozdziały powinny się pojawiać częściej. Także, miłego czytania!
Pomimo szczerej chęci bycia obojętnym, czuję, że zalewa mnie niebywała fala złości. Kierując się na następne zajęcia miele w głowie całą serie wyzwisk, tym samym chcąc dać upust wzburzeniu, jakie mną zawładnęło.
Co za palant, myślę. W głowie przewijają mi się wszystkie sceny, których prowodyrem był Uchiha, a to sprawia, że jeszcze bardziej nie rozumiem jego zachowania. Po tym, jak zobaczyła nas Tove, byłem święcie przekonany, że moje pytanie nie było całkowicie odrealnione. Ostatnim, czego chciałem, to posądzenie mnie o dziwne stosunki z wykładowcą, z którym przecież jedynie rozmawiałem o zajęciach i p r z e w a ż n i e na temat zajęć. Więc w gruncie rzeczy byłem przekonany, że moja wiadomość nie była niczym złym. Byłem. Wtedy. Teraz, gdy o tym myślę, czuję się dziwnie nieswojo, jakbym wepchnął kij w mrowisko z pełną premedytacją.
Więc w końcu poirytowanie zaczyna mieszać się z przeszywającym wstydem, a palący ból w gardle uniemożliwia mi swobodne przełkniecie śliny. Wyrzuty sumienia zaczynają mnie boleśnie obłapiać, szepcząc nieustępliwie do ucha, że sam jestem sobie winien. I choć są tak głośne – starannie je odpycham, nie chcąc przyjąć do świadomości, że znalazłem się w tej sytuacji z własnego wyboru.
Czuję, jak ogromne pokłady konsternacji przejmująco rozsiadają się w moim umyśle. Coraz bardziej zaczyna docierać do mnie fakt, że się zbłaźniłem, wyobrażając sobie nie wiadomo co.
Wzdycham przeciągle, a moje ramiona unoszą się, żeby zaraz ciężko opaść. Dlaczego muszę tyle o nim myśleć? Dlaczego zamiast Kate, to w głowie pojawia mi się Uchiha? Niebotycznie mnie to wpienia, on i wszystko co jest z nim związane. Ja może zachowuję się jak dureń, ale Uchiha za to jest rozemocjonowanym, nadąsanym palantem, który wiecznie tworzy dwuznaczne sytuacje. A ja się za każdym razem daję zrobić, chyba myśląc, że zostaniemy najlepszymi kumplami.
Niespodzianka, nie zostaniemy. Nie będę grał w jego gierki. Bo kto normalny jednego dnia usuwa wszystkie granice, żeby następnego dnia założyć je z powrotem, ale tym razem dwukrotnie wzmocnione? No właśnie.
Nim się spostrzegam, docieram na kolejne zajęcia. Poprawiam torbę, czując się przy tym wyjątkowo nieswojo. Zerkam w dół na swój tors - nie widząc błękitnej bluzy, przymykam oczy. Wypuszczam powietrze ze świstem, uświadamiając sobie, że przez roztargnienie tamtą sytuacją, musiałem zostawić ją w sali wykładowej.
W sali Uchihy.
Czując się jak skończony kretyn, ponownie, obracam się na pięcie i sztywno idę przed siebie. Im bliżej jestem, tym moje korki wydają się cichsze, jakbym nie chciał, aby ktokolwiek mnie usłyszał. Odnoszę wrażenie, jakbym wracając tam robił coś wyjątkowo żałosnego. Modlę się więc w duchu, aby Uchihy nie było – żeby wyszedł na przerwę albo miał lukę pomiędzy zajęciami. Nie chcę patrzeć na niego więcej razy niż jest to potrzebne.
Jednak los nie stoi po mojej stronie. Zatrzymuje się przy uchylonych drzwiach do sali wykładowej, a do moich uszu dociera głos. W zasadzie nawet nie jeden.
- Mógłbyś się w końcu otrząsnąć? Mieliśmy mieć radę, a ty nawet nie ruszyłeś się z miejsca. Co się z tobą dzieje? – mówi oskarżycielsko, a do mnie dociera, że to nie kto inny, jak Tove. W tonie jej głosu można usłyszeć irytację, która niebezpiecznie miesza się ze wściekłością. A tą co ugryzło?
Już mam łapać za klamkę, ale odruchowo cofam dłoń i chowam się bardziej za drzwi. Wejście tam i konfrontacja zarówno z Uchihą, jak i Tove, wydaję się być pomysłem z góry skazanym na zagładę. A ja wcale nie mam ochoty ponownie dostać mentalnie po mordzie. Mam definitywnie dość grania ofiary losu.
CZYTASZ
Uczelniane sprawy || SASUNARU
Fanfiction📗 Czasy studenckie bywają naprawdę niewdzięcznym okresem, a zwłaszcza, gdy masz problemy w związku i zamiast próbować go ratować - lokujesz uczucia w kimś innym. W mężczyźnie, w którym nie powinieneś. Bo jest twoim wykładowcą, a ty jego studentem...