Piętnasty

1.6K 147 299
                                    

Tak jak mówiłam, wrzucam dzisiaj. Trochę się ścierałam, niby rozdział miałam gotowy, ale w ostanim momencie zmieniałam kilka rzeczy iiii, sami ocenicie. 

Jeśli czytasz, miło byłoby, gdybyś zostawił po sobie jakiś komentarz bądź gwiazdkę. Czułabym się na pewno jeszcze bardziej zmotywowana <3

Rzeczy będą się wyjaśniać, spokojnie. Wszystko kiedyś wyjdzie, ale wczujcie się w ten klimat wykładowca x uczeń, gdzie pytania nie mogą sypać się z rękawa w początekowej fazie relacji.


Zarówno wsiadając do auta, jak i z niego wysiadając, mój żołądek był mocno zaciśnięty, wprawiając mnie w coraz gorsze samopoczucie. Zaczynało męczyć mnie to, że w towarzystwie Uchihy więcej było niewiadomych niż wiadomych, przez co moje myśli nieustannie były potargane, zmącone, jakby ich wcześniejszy ład został brutalnie zachwiany. Powoli zaczynałem mieć dość ciągłej analizy mojego i jego zachowania, bo wnioski, do których dochodziłem, zawsze były przeciwko mnie. Nie oznaczało to, że Uchiha nagle coś mi zrobił w tym aucie, wprawdzie jechaliśmy w ciszy, jednak, gdy człowiek jest zostawiony sam sobie, często głęboko schowane obawy zaczynają wychodzić. Jadąc do jego domu, czułem się skrępowany i winny, a natarczywe myśli napierały na mnie zewsząd, śmiejąc się szyderczo. Czułem całym sobą, że moje problemy wynikają z tego, że był moim wykładowcą, przez co nieustannie wydawało mi się, że nasza relacja powinna zostać jedynie w ryzach uczelnianego budynku – jednak tak się nie działo, co wprawiało mnie w konsternację.

Uchiha często bywał dupkiem, który ociekał irytacją, sarkazmem i kpiną, ale cała ta kombinacja sprawiała, że nie mogłem go od siebie odpędzić. Wchodził w mój umysł, rozsiadając się w nim bez zaproszenia i czekał, co zrobię. I właśnie tu tkwił problem. Nie wiedziałem, co mam robić, jak mam się zachowywać, w dodatku problemy z Kate napierały z każdej możliwej strony, podtapiając mnie, co potęgowało jedynie bieganinę myśli. Rozmowy z Uchihą były dla mnie jak swoista odskocznia od codziennego zgiełku – on nie chodził naburmuszony, nie potrzebował żadnych zapewnień, nie obrażał się, wyglądał, jakby niewiele go obchodziło, co stanowiło niemałe odciążenie. Potrzebowałem kogoś innego niż Kate, innych znajomych, nowych ludzi. Kogokolwiek. A Uchiha pojawił się w momencie, kiedy czułem się najbardziej sfrustrowany i samotny.

Zagryzam dolną wargę, czując całym sobą, że związek z Kate do tego mnie doprowadził. Kate, swoją natarczywością i upartością, zabrała mi wszystko, a teraz chciałem to odzyskać. Czułem, że muszę odzyskać choć namiastkę wcześniejszego życia. Życia przed Kate. Wydaję mi się, że to wszystko sprawiło, że tak ciągnęło mnie do Uchihy – bo był jej przeciwieństwem.

- Uważaj, bo zaraz nogi sobie połamiesz, jak będziesz tak bujał zawieszony w próżni – sarka, łapiąc mnie za bluzkę, gdy zahaczam stopą o krawężnik, tracąc równowagę. – Chociaż może powinienem cię puścić i zobaczyć, co się wydarzy – puszcza mnie, a ja posyłam mu spojrzenie pełne politowania.

- Rozwalę sobie łeb, więc będziesz miał więcej rzeczy do opatrzenia – wzruszam ramionami, udając, że robię zbolałą minę. Parska cichym, niewymuszonym śmiechem, a to sprawia, że supeł w moim żołądku nieco się poluźnia. Gdy na niego patrzę, wygląda, jakby w ogóle nie przejmował się tym wszystkim, a to sprawia, że i ja czuję się nieco lżej. Może to ja po prostu za dużo myślę i dopisuje historię do sytuacji, które tej historii nie powinny mieć. Jego obojętność bywa przekleństwem, ale teraz jest czymś, czego potrzebuje.

Zbieram się w sobie, postanawiając nie rozdmuchiwać wszystkiego przesadnie. Idę do niego, żeby opatrzył mi nos – problem będzie z głowy, każdy będzie zadowolony i nie ma co więcej nad tym rozmyślać. Przy Kate nabawiłem się paskudnej cechy nieustannego analizowania, najwyższy czas się tego pozbyć, myślę.

Uczelniane sprawy  || SASUNARUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz