Rozdział 3

21.7K 946 100
                                    

Silna dłoń zajmowała miejsce na moim ramieniu, nieco je uciskając. Mężczyzna odwrócił mnie do siebie twarzą. Nie wiedziałam, którego z nich tym razem mogłam się spodziewać. Tym kimś był ten najstarszy - bodajże ich szef. Był ode mnie wyższy, spojrzał na mnie ciemnozielonymi oczami wtapiając wzrok w moje. Broń, która mnie przerażała, nadal zajmowała miejsce w jego kieszeni spodni. Odwrócił wzrok i szarpnął za ramię prowadząc przodem w kierunku salonu. Brian i reszta zajmowali miejsce na kanapie oglądając telewizję.

-Nasza księżniczka się obudziła - powiedział szorstkim głosem, po czym wzrok każdego z nich wbił się w moją sylwetkę. Gwałtownie popchnął mnie na fotel znajdujący się blisko kanapy. Czułam się... czułam... szczerze mówiąc sama nie wiem co czułam. Był to strach pomieszany z rozczarowaniem przez Briana oraz złością, która wywołana była przez moją naiwność. Czekałam aż któryś z nich się odezwie, ale nie nastąpił ten moment. Byłam niesamowicie głodna, a mój żołądek domagał się czegoś do jedzenia, przecież nie jadłam dwa dni. Spojrzałam na kuchnię i niepewnym głosem odezwałam się.

-Skoro już tu tkwię, to chyba nie będziecie mnie głodzić? - szczerze mówiąc, kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć. Nabrałam choć minimalnie większej pewności siebie.

-Tail - westchnął. Cała trójka siedziała w ciszy nic nie mówiąc. Po słowie ich jak przypuszczam - szefa, jeden z pozostałej reszty poderwał się z kanapy. On po prostu bez słowa wstał, jakby wykonał rozkaz. Manipulował nimi? Siedzieli wszyscy jak ciche jego wierne pieski, które mogą odezwać się tylko wtedy, gdy PAN na to pozwoli. Właśnie tak to odebrałam. Wysoki brunet podszedł do mnie.

-Chodź - powiedział spokojnym głosem, chcąc pomóc mi wstać swoją dłonią. Podniosłam się nawet go nie dotykając. Po chwili objął delikatnie moje ramię i prowadził słabą do kuchni. Nie pozwoliłam siebie dotykać i wyrwałam z jego objęcia. Chyba mi się nie dziwił, jednak mnie zastanawiał spokój, który w nim panował. Kompletnie nie pasował do pozostałej trójki, gdybym go spotkała na ulicy, powiedziałabym, że to nastolatek prowadzący normalne życie, jak każdy w jego wieku. Jednak nie rozumiałam jego zachowania. Nie mógł być dla mnie miły, przecież mnie porwali, nie odmieniło by się im od tak. Zajęłam miejsce na jednym z krzeseł przy wyspie kuchennej. Brunet wstawił wodę na herbatę i zabrał się za robienie kanapek. Najwidoczniej sam nie mógł odnaleźć się w nieuporządkowanej kuchni i bawiło mnie to, jak podbiega z szafki do szafki w poszukiwaniu herbaty, czy chociażby pieczywa. Nie zdziwiło mnie to, panował tu totalny nieład. Po chwili gotowe jedzenie podstawił mi pod nos. Uśmiechnęłam się w głębi duszy, wreszcie mogłam coś zjeść. Zjadłam wszystko ze smakiem, nawet nie zwracając uwagi, co było na kanapkach. Wypiłam gorącą herbatę i w pięć minut nie miałam nic na talerzu. Chłopak patrzył na mnie z podziwem i niedowierzaniem. Co w tym dziwnego, gdy jest się tak bardzo głodnym. Nie bardzo wiedziałam co powiedzieć.

-Dziękuję - mruknęłam cicho pod nosem. W odpowiedzi uzyskałam uśmiech ze strony Taila - bo jak zarejestrowałam w mojej głowie jego imię. Strzepując z dłoni kruszynki, spojrzałam przez zakratowane okno znajdujące w kuchni. Zobaczyłam jakiś las i pustą łąkę, jakby było to totalne odludzie. Byłam zmuszona wrócić do reszty do salonu, mimo, że tego nie chciałam. Zdziwił mnie tylko fakt, iż mimo panującego we mnie strachu - staram się być twarda.

-Usiądziesz, czy mam ci pomóc? - mężczyzna odezwał się swoim szorstkim głosem. Wykonałam, co kazał. Spojrzałam na Brian'a, który totalnie wyłączony wpatrywał się w telewizor plazmowy, niczym zahipnotyzowany.

-Brian, dlaczego to robisz? - spytałam, delikatnie pochylając się do przodu i kładąc dłoń na jego kolano. Spojrzał na moją pełną smutku twarz, a następnie na moją dłoń spoczywającą na jego nodze. Od razu odwrócił wzrok i szybkim ruchem pozbył się ze swojego kolana mojej dłoni, jakby mój dotyk go drażnił.

-To co złotko, powiesz nam coś dzisiaj, czy nadal będziesz milczała? - zapytał mnie trzeci z nich, siedzący na skraju kanapy. Wtedy moje nerwy nie wytrzymały.

-Musimy coś ustalić. Nie wiem gdzie jestem, po co tutaj jestem, co ja zrobiłam i o czym mam powiedzieć?! Bo ja kompletnie nic nie rozumiem! - w tamtym momencie ich "dowodzący" powstał i złapał moją twarz w swoje dłonie z całej siły, co mnie zabolało.

-Nie jesteś tu po to, żeby coś ustalać, ani rozumieć, jasne?! - krzyknął gwałtownie puszczając mnie. Moje policzki piekły od mocnego uścisku mężczyzny. Byłam zmieszana całą sytuacją, bo co taka bezbronna i zagubiona dziewczyna tutaj robi?

-Chłopaki, idziemy - odparł Brian przeglądając telefon, jakby dostał jakąś ważną wiadomość - Dave, musimy coś załatwić - rzucił w stronę ciemnowłosego, a ten skinął. Wszyscy wstali z miejsc i po chwili znaleźli się w holu.

-Ale chwila, ktoś musi z nią zostać i pilnować - wskazał na mnie owy Dave, posyłając pytające spojrzenie każdemu z chłopaków.

-W porządku, zostanę - odezwał się bez wahania Tail.

-O nie, jesteś nam w tym momencie potrzebny - stwierdził Brian.

-To ja zostanę - oznajmił, jak sądziłam - najstarszy.

-Niech będzie, Steven - kiwnął Dave. Cała trójka wychodziła, Tail spojrzał na mnie zmieszany, jakby się nad czymś zastanawiał, jednak poszedł tuż za pozostałą dwójką zamykając ciężkie, metalowe drzwi. Zostałam z nim sama, kompletnie sama. Bałam się, szczególnie jego, był brutalny wobec mnie od samego początku. Gdy ten poszedł zamknąć odpowiednio zabezpieczone drzwi, powoli ruszyłam w stronę pokoju, starając się stawiać coraz większe kroki. Chciałam jak najszybciej oddalić się od niego. Już odwróciłam się plecami, by zniknąć z jego pola widzenia, ale usłyszałam za sobą jego głos.

-Stój - odparł stanowczo, powoli podchodząc do mnie, odwróciłam się niepewnie wgapiając się w podłogę - Boisz się mnie? - spytał z pewnością w głosie. Nie chciałam na niego patrzeć, brzydziłam się nim. Zarost wraz z blizną na prawym policzku doskonale odzwierciedlały jego osobowość, kryminalista. Przeraża z pewnością każdego na ulicy, nie tylko mnie. Zpewne dawało mu to satysfakcję, że ludzie omijają go szerokim łukiem, co wywołane jest przez strach przed jego osobą. Wpatrywałam się tępo w podłogę. Podszedł jeszcze bliżej, co spowodowało zmniejszenie się przestrzeni pomiędzy mną, a tym bandytą.

-Boisz się mnie? - ponowił pytanie podnosząc dłonią mój podbródek. Nie mogłam na niego patrzeć, wywoływało to u mnie nieprzyjemne dreszcze spowodowane wyraźnym strachem. Zaczęłam stawiać niewielkie kroki w tył, tym samym próbując się wycofać. Oddalałam się coraz bardziej, do momentu, w którym natrafiłam na ścianę - wszyscy się mnie boją i chyba o to chodzi, nieprawdaż? - powiedział melodyjnie i uśmiechnął się ironicznie. Jego oczy były tak bardzo zakłamane i pewne siebie, że tłumiły w sobie coraz więcej cech charakteru odzwierciedlających tego kryminalistę. Po chwili gwałtownie szarpnął moje ramię, jeszcze bardziej przywierając do ściany.

-Zostaw mnie - mruknęłam cicho, a do moich oczu cisnęły się łzy. Nie mogłam płakać, nie teraz. On by zobaczył we mnie ten strach i obawę, którą do tej pory udało mi się w jakikolwiek sposób zamazać.

-Dlaczego miałbym to zrobić? - zaśmiał się cicho i pochylił nade mną - a co jeśli chcę cię wypróbować? - wymruczał prosto do mojego ucha, a po moim ciele rozeszły się nieprzyjemne dreszcze, które potęgowały strach, którego już dość dużo tłumiłam w sobie. Nie wiedząc co zrobić z całej siły uniosłam kolano do góry, zadając cios i uderzając go prosto w krocze. Zwił się z bólu, a ja wykorzystałam okazję i pobiegłam do pokoju. Zamknęłam drzwi z hukiem. Cholera, przecież one nie mają zamka. Moje serce biło jak szalone, a oddech był nierówny. Oparłam się o drzwi i zsunęłam siedając na podłogę. Wplotłam dłonie we włosy, pociągając za końcówki. Z moich powiek wypłynęło kilka łez. Co teraz ze mną będzie?



~*~

LivAlivx // Hhidden11

Porwanie: Intryga (cz. I) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz