Rozdział 9

11.8K 601 16
                                    

   Nie będę ukrywała, że treść tajemniczego SMS-a mnie zastanawiała. Nie wiedziałam co myśleć. Byłam taka bezbronna, bezradna i zmieszana. Pierwsze, co mi przyszło do głowy, to Tail. Tylko to trochę nie możliwe. To nie był on, musiał być to ktoś inny. To wszystko jest pogmatwane i dziwne. Nie mając bladego pojęcia i wyjścia z tej sytuacji, popełniłam największą głupotę, jaką mogłabym popełnić w tamtym momencie - poszłam według wskazówek. Nie wiem dlaczego kierowałam się wiadomością, nie wiem nawet od kogo ją dostałam i być może to kolejna zasadzka, której częścią planu byłam właśnie ja. Szłam przed siebie, aż w oddali zobaczyłam duży kamienny pomnik. Pierwszy krok mam za sobą. Czytałam wiadomość w kółko, szłam sama przez las, o zmrok, a na dodatek w deszczu. Całe szczęście, że burza ustąpiła, panicznie się jej bałam. Bolały mnie już nogi, które odmawiały posłuszeństwa. Szłam dalej według wskazówek, na północny wschód, czyli w lewo. Aktualnie znajdowałam się na niewielkiej polanie, według wiadomości powinnam skręcić w dróżkę leśną. Moim oczom ukazał się bunkier, o którym wspominał nieznajomy mi nadawca SMS-a. Wpisałam kod, który był mi podany, 5328. Ciężkich i dużych drzwi nie dałoby się otworzyć bez hasła, a co dopiero myśleć o ich wyważeniu. Niepewnie uchyliłam wrota, które zaskrzypiały i wolnym krokiem weszłam do środka. Było odrobinę ciemno, starałam się doszukać jakiegoś włącznika. Po kilku nieudanych próbach odnalazłam go i wcisnęłam. W pomieszczeniu rozległo się słabe światło. Miejsce to nie wyglądało już jak bunkier, jakiego pozoru wydawał się być na zewnątrz. Niewielką komórkę zajmowały metalowe szafy, schowki i rozwieszone magazynki na jednej ze ścian. Przypominało to miejsce jakiegoś kolekcjonera, który mógł wydawać się psychopatą. Kto wie... wszystko jest możliwe, ja już wierzę we wszystko. Zerknęłam na moje urządzenie, które wciąż trzymałam w ręku, była godzina trzecia w nocy. Otworzyłam wiadomości, by ponownie przeczytać treść, którą znałam już na pamięć. Muszę zabrać broń ze schowka i przeładować. Przeraziłam się z myślą, co ja robię w tym miejscu. Może jeszcze mam się zastrzelić, nie zdziwiło by mnie i to. Patrzenie, jak Steven posługuje się bronią nie było trudno mi włożyć do niej magazynek i przeładować. Co prawda, w praktyce wszystko okazuje się inne, trudniejsze, ale poradziłam sobie z tym. I co dalej? Wykonałam polecenie, jestem cała mokra, zimno mi, chce mi się spać, a mam tu siedzieć i czekać na dalsze pieprzone informacje. Co najlepsze, przed moją ucieczką Tail nie zdążył mi wytłumaczyć tego porwania. Pozostałam w niewiedzy. Jak ta ostatnia kretynka postanowiłam iść według wskazówek, które dostałam od nieznajomej mi osoby. Co mną kierowało? Może to, że nie wiem gdzie się znajduję, wszystko mi już jedno. W moim telefonie pozostało jedynie osiem procent energii. A co jeśli komórka po prostu mi padnie, a osoba kontaktująca się ze mną nie będzie miała możliwości zrobienia tego ponownie? Wciąż zastanawia mnie co z Tail'em, o co chodzi jak mówił "zabiją mnie". Po co go zabiją? Przecież mi nie pomógł, a z resztą, jest jednym z nich, a swoich się nie eliminuje, nieprawdaż? Z moich myśli wyrwała mnie nowa wiadomość. Bez wahania odczytałam jej treść.

Od Nieznany:

Dobra robota. Prześpij się trochę na materacu, rano pójdziesz przez drogę prosto od prawej strony bunkra, znajdziesz ulicę, jest oddalona o sześć kilometrów od twojego teraźniejszego miejsca pobytu, gdy dojdziesz, czekaj na pozostałe informacje. Nie zapomnij o broni, na wszelki wypadek zabierz zapasowy magazynek. Staraj się śpieszyć.

   Nadal byłam przerażona, skąd ten ktoś to wiedział? Usiadłam na zabrudzonym materacu nieopodal szafy. Moje ubrania nie były jeszcze suche, a ja czułam się fatalnie, jeszcze nabawię się przeziębienia. Położyłam się i próbowałam zasnąć, wciąż z nadzieją, że gdy się obudzę, znajdę się w moim łóżku w mieszkaniu i uśmiechnę się do siebie, że to wszystko, to był jeden wielki koszmar.

Porwanie: Intryga (cz. I) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz