Rozdział 6

15K 735 21
                                    

Siedząc przy wyspie w kuchni, obserwowałam całą trójkę, jak ci wgapiają się w telewizor plazmowy. Jedynie w ich towarzystwie nie było Taila, który wyszedł z godzinę temu. Chociaż raz mieli dla odmiany włączony kanał informacyjny. Wytężyłam słuch na jedną z wiadomości, o której opowiadała prezenterka.

"Zaginęła osiemnastoletnia dziewczyna, metr siedemdziesiąt, blond włosy. Komenda główna policji w Sydney wciąż rozważa okoliczności zniknięcia Kathariny Wellington". Potem zobaczyłam swojego brata, który mówił, że ma nadzieję na moje odnalezienie i prosi o kontakt, ktokolwiek mnie widział. Wtedy nadzieja do mnie powróciła, szukają mnie. Byłam pewna, że policja znajdzie mnie szybciej niż ci bandyci myślą, a ich zamkną. Nie do końca słyszałam wypowiedź, gdyż Brian z Dave'm gadali w kółko, tak naprawdę sama nie wiem o czym, nie interesowało ich co właśnie znajdowało się na kanale telewizyjnym. Do ich dyskusji czasami odezwał się Steven wymieniając z nimi parę zdań. Nie za bardzo wiedziałam o czym mówią, zrozumiałam tylko coś o przemycie przez granicę w przyszłym tygodniu, dragach i prochach. Szczerze mówiąc ani trochę mnie to nie obchodziło, rozmyślałam nad moim planem, który chciałam zrealizować. Wpatrywałam się w jakąś gazetę leżącą pod moim nosem na blacie, udając, że kompletnie nic mnie nie interesuje.

Chciałam odzyskać telefon, skontaktować się z bratem lub kimkolwiek innym. To jest jedyny mój ratunek, jestem uwięziona w tym domu dwadzieścia cztery godziny na dobę, bez żadnych informacji dlaczego tu jestem. Było około dwudziestej trzeciej. Dave i Brian jak na co dzień, sprawdzali wszystkie zamki oraz kraty w oknach, które spocjalnie założyli na mój "przyjazd". Ciekawa jestem ile to planowali, a przede wszystkim ile to potrwa. Postanowiłam się dowiedzieć o co tutaj chodzi, jeszcze nie wiem jak, ale to zrobię. Powiedziałam sobie, że od teraz będę twarda, jak skała, nie dam się złamać. Ktoś uchylił drzwi i zrobił krok, tym samym wchodząc do pokoju. Nie wiem kto to był, ale przypuszczam, że Dave. Sprawdzał, czy śpię. Oczywiście udawałam, by nie było żadnych podejrzeń. Po chwili drzwi się zamknęły, a ja uśmiechnęłam się w duchu, że mój plan zaczynał działać. Już wiedziałam, kto gdzie ma swój pokój. Najbliżej mnie, po prawej ma Tail, po przeciwnej stronie - Dave. Najbliżej drzwi frontowych znajduje się pomieszczenie należące do Brian'a, a kierując się do salonu, po prawej stronie są drzwi do pokoju Steven'a. Muszę poszukać mojej rzeczy, przecież muszą je gdzieś trzymać, wątpię, żeby najzwyczajniej pozbyli się ich. Wyszłam z pokoju, cicho stąpając bosymi stopami po zimnej podłodze. Była pełnia, która oświetlała wnętrze domu przez okna znajdujące się w nim. Najgorsze jest to, że kompletnie nie wiem gdzie szukać. Poczęłam od holu, ale tak naprawdę nie są na tyle głupi, żeby go ukryć akurat w tym miejscu. W całym domu nie było zbyt wiele mebli, a pomieszczenia były małe, co mi tylko sprzyjało. Zmierzyłam w stronę kuchni. Delikatnie otwierałam skrzypiące szafki. W sumie, to również głupi pomysł chować komórkę w kuchni. Zaczynałam mieć wątpliwości, czy przypadkiem najzwyczajniej ją wyrzucili. Moją ostatnią bezpieczną nadzieją był salon. Najchętniej nie oszczędzałabym siebie i wszystko zaczęła wyrzucać z każdej szafki, tylko, że nie mogłam tego zrobić. Położyłam się na ziemi, by dostrzec cokolwiek pod kanapą, ale oczywiście prócz ogromnego syfu tam nie było. Szperałam w szafkach, w sumie, byliby idiotami, gdyby właśnie tu go schowali. Może po prostu pozbyli się go? Bo przecież po co byłby im potrzebny. Bardzo mi zależało na telefonie, by skontaktować się z kimkolwiek, aby się uratować. Chociażby policja mogłaby namierzyć moją lokalizację. Jakieś stare gazety, mały sejf na kasę i broń, która była na kod. Szczerze mówiąc nie do końca wiedziałm co w nim jest, wolałabym żeby tak zostało. Byłam uradowana, gdy otworzyłam dolną szafkę, jest moja torba, udało mi się ją znaleźć! Wyciągnęłam ją, zaczęłam szperać, ale nic poza dokumentami, kosmetykami i drobniakami nie było w niej. Zostawiłam ją na miejscu, aby nie mieli żadnych podejrzeń. Pozostało mi ryzyko, duże ryzyko, musiałam poszukać w ich pokojach, to mój jedyny ratunek. Wybrałam na pierwszy ogień pokój Brian'a. Weszłam po cichu otwierając skrzypiące drzwi i stawiałam wolne kroki po zimnej posadzce w głąb pokoju. Pomieszczenie było niewielkie i puste. Stało tam łóżko, na którym spał brunet, obok znajdował się stolik nocny, na którym zauważyłam jego broń i komórkę, a nieopodal okna po prawej stronie spostrzegłam szafę. Powoli do niej podeszłam i otworzyłam, sprawdzając dokładnie każdą półkę, od czasu do czasu zerkając na Brian'a, dla ostrożności. Nie było tam nic poza ciuchami i plikami pieniędzy, co mnie tak naprawdę nie zdziwiło. Reszta szafek pusta. Nie miałam zbyt wiele do poszukiwań. Postanowiłam pokój Stevena zostawić na później, chwilowo strach przezwyciężał, zmierzałam więc do Dave'a. Otworzyłam cicho drzwi. On zaś miał w pokoju jakiś mały stolik i komodę. Jednak sytuacja taka sama, jak u Briana. Dave jednak spał jak zabity, nie martwiłam się, że go obudzę. Dobijała godzina druga, znalazłam się już w pokoju, który jako tako nazywałam swoim. Musiałam pójść spać, ale nie mogłam zmrużyć oka, nie dawały mi spokoju słowa Taila: chodzi o Jamesa. Dług " i po co ja tu jestem? Próbowałam złożyć to w jedną kupę, ale nic mi się nie zgadzało, nic! To wszystko było chore i nie łączyło się w spójną całość... Denerwowała mnie pełnia oświetlająca cały pokój. Przewróciłam się na bok i jakoś udało mi się zasnąć.

~*~

Moje powieki raziło słońce. Obudziłam się i podniosłam na łokciach. Wstałam leniwie zrezygnowana. Wczoraj nic nie znalazłam. Stanęłam przed małą komodą, w której znajdowały się jakieś ciuchy, które mogłam na siebie założyć. Były to dresy i bluza z kapturem. Poszłam w stronę kuchni, gdyż byłam niesamowicie głodna. Ignorowałam wszystkich, więc sama zrobiłam sobie coś do jedzenia.Oni również nie zwracali na mnie szczególnej uwagi. Usiadłam z kanapką przy wyspie kuchennej. Nagle usłyszałam głos Dave'a.

-Chłopaki, dlaczego zostawiliście otwartą szafkę? - serce mi zabiło mocniej, a kęs kanapki o mało nie stanął mi w gardle, przeoczyłam to, ale starałam się udawać, że nie interesują mnie ich rozmowy. Na szczęście każdy go ignorował, jakby go nie słuchali. Dave westchnął i zamknął ją, w końcu to tylko otwarta szafka, po co ktoś by miał się o nią czepiać? Wrócili do fascynującego zajęcia, a mianowicie do oglądania telewizji. Po zjedzeniu poszłam do pokoju, rozmyślałam o tym wszystkim, tej nocy muszę przeszukać pozostałe dwa pokoje. Muszą gdzieś mieć mój telefon, oby nie okazało się, że go wyrzucili. Nikomu tam nie wierzyłam, nie umiałam zaufać.

Popołudniu podsłuchałam rozmowę.

-Musimy coś zrobić żeby odzyskać kasę. To niezła sumka - cholera, nie wiem o ile chodzi, trudno było mi się dowiedzieć. Podeszłam do drzwi przykładając do nich ucho.

-Zwabimy go, czy odwiedzimy? - zaśmiał się Steven.

-Możemy wykorzystać to, co mamy - powiedział Dave. Czy chodzi im o mnie?

Nie wiedziałam o co chodzi i trudno było mi się domyślić. Nie rozmawiałam z nimi, nawet z Tailem. Często ktoś z nich wychodził, ale zawsze zostawało dwóch. Musiałam obmyślić jakiś plan...Uciec stąd? Gdzie? Jak nawet nie wiem gdzie jestem. Wciąż chodziły mi po głowie słowa Dave'a.

~*~

LivAlivx // Hhidden11

Porwanie: Intryga (cz. I) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz