2

107 8 0
                                    

[Na dole ważne notka]

Dwa miesiące później……

Gorące słońce górowało na błękitnym nieboskłonie dogorywało w całą nebraską.
W małym, starym miasteczku zewsząd można było usłyszeć spokojny śpiew ptaków, poszczekiwanie psów, śmiechy dzieci oraz ogólne dźwięki codziennego życia.
Było ciepło i przyjemnie, a także bardzo wcześnie.
Mimo poranka w jednym małym domu z ogródkiem nikt już nie spał.

Po kuchni krzątała się śliczna, blond włosa dziewczyna, szykując śniadanie. Była ubrana w cienką i krótka koszulę nocną w kolorze pudrowego fioletu.

-Co dobrego na śniadanie?

Zapytał 23-letni wysoki mężczyzna o przydługich włosach zaczesanych w przedziałek na środku głowy.

-Dla ciebie nic. Zaraz się spóźnisz do pracy Sam.

Odpowiedziała kobieta.

-Nie idę dziś do pracy Jess. Dean dziś wraca ze służby. Muszę przygotować kilka rzeczy…

-Twój brat jest świetny, że pozwala nam mieszkać tutaj. Mam dla was obu niespodziankę, powiem wieczorem przy kolacji.

-I tak nie korzysta z tego domu, będąc na froncie...teraz się to zmieni.

Powiedział trochę mniej szczęśliwy.

-Coś się stało? Napisał w końcu? Nie odzywał się dwa,miesiące.

-No właśnie Jess. Nie odzywał sie dwa miesiące, a tydzień temu listonosz przyniósł pismo z wojska o zwolnieniu Deana ze służby. Coś się musiało wydarzyć, więc nie wiadomo w jakim humorze wróci. Służba jest dla niego celem życiowym.

-Oby nic poważnego.

-To co na to śniadanie?

Dziewczyna popatrzyła na swojego narzeczonego spod byka i trzepnęła go szmatką.
Ten mały gest przerodził się w bitke na szmaty, która skończyła sie po kilku minutach.
Ostatecznie zjedli na śniadanie po toście z dżemem.
Następnie Jessica poszła ogarnąć conieco pokój Deana, pościelić, wywietrzyć i tym podobne. Potem poszła zrobić pranie 
Sam w tym czasie postanowił umyć chevroleta impalę z 1967 roku. Był to ukochany samochód jego starszego brata. Dean dostał go od ojca jeszcze zanim zwerbował się do korpusu marynarki wojennej. Zostawiając dom Samowi pozwolił mu korzystać ze wszystkiego, ale od jego "maleństwa" Kazał trzymać ręce przy sobie.
Sammy więc go nie dotykał i tak oto samochód zakurzył się 

Jego brat miał pewną tradycję. Zawszę, kiedy wracał, najpierw szedł pod prysznic, a potem wsiadł do impali i jechał przed siebie. Wracał na drugi dzień w południe i niby przesypiał resztę dnia.

Młodszy uznał, że ten ucieszy się widząc swoje autko czyste i lśniące, gotowe do drogi.

Po zajęciu się chevroletem poszedł się przebrać z piżamy na normalne ciuchy. 
Ubrał zwykłe jeansy i luźną, zieloną koszulę w kratę. Mimo iż była luźna to i tak opinała jego mięśnie. Z resztą jak wszystkie jego ubrania.

Po południu oboję mieszkańców domku siedziało w ogrodzie i oczekiwało przyjazdu właściciela.
Luźne rozmowy przerwał głośny warkot silnika starego, dużego samochodu, który zwykle zawoził i odwoził na lotnisko i z lotniska. Staroć był tak głośny, że z drogi było go słuchać, aż w ogrodzie.

-Przyjechał już.

Sam wstał z leżaka, odłożył na niego książkę i poszedł otworzyć drzwi, aby się przywitać. Po chwilce jego narzeczona poszła za nim. Czekali przy drzwiach, aż ten wejdzie. Co dziwne, gruchot już zdążył pojechać dalej, a ten jeszcze nie wszedł.
Młodszy Winchester zmarszczył brwii i sam zdecydował się otworzyć pierwszy. Widok jaki zastał zaskoczył go całkowicie. Totalnie się tego nie spodziewał.
Stał i milczał. Przez to Jess, też zerknęła i z wrażenia zasłoniła usta dłonią.

Sierżant Wiewiór [DESTIEL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz