4

92 8 0
                                    

Delikatny wietrzyk gładził jego szorstkie od lekkiego zarostu policzki. Słońce miło grzało zamknięte powieki. Zapach różowych i białych piwonii posadzonych w ogrodzie przy płocie umilał Deanowi czas.
Brakowało tylko zanurzyć stopy między źdźbłami zieloniutkiej trawy.
Taki spokój, cisza, względne poczucie bezpieczeństwa i błogości.
Dawno nie doświadczał czegoś podobnego.

-Hello Dean.

Nieoczekiwanie usłyszał głos. Zachrypnięty, o nawet mrocznym tonie, ale miły. Wręcz przyjemny. Jakby właśnie nadszedł jego czas i przybył anioł, zabrać go daleko stąd.
Wziął głęboki oddech i wrócił na ziemię.
Zerknął przez ramię. Zaskoczony widokiem uchylił lekko usta. Nieznajomy stał w taką pogodę w beżowym płaszczu. Jednak nie to szczególnie odjęło mu mowę, a te niesamowite niebieskie oczy, jakby mieniące się światłem, oraz jego ciemne/czarne włosy, które raczej nie znały się ze szczotką. Twarz taka niby młoda, a nieco porośnięta jakimś zarostem. Dodatkowo uroku dodawało mu to jak spoglądał na niego z lekko przekrzywioną na bok głową. Jak kot, który jest czymś zaciekawiony.

Dean wrócił w końcu swoim wzrokiem na swój samochód. Facet miał garniak...to mogło oznaczać, że Sam już kombinuję jak pozbyć się kaleki. Zły humor ponownie mu wrócił.

Cass chwile stał w wejściu do ogrodu. Przyglądał się rozluźnionej, ale czujnej postawie sierżanta. Kiedy postanowił przerwać ciszę napotkał na swojej drodze piękne zielone lecz zmęczone oczy, które widziały więcej zła niż ktokolwiek inny żyjący w normalnych warunkach. Dodatkowo włosy w odcieniu ciemnego blondu, zgolone po bokach bardziej niż na czubku głowy...nie wspominając już o ramionach i klatce piersiowej, które opinała szara koszulka...bez wątpienia mężczyzna był przystojny.
Stanął obok niego. Był już pewien, że gadka motywacyjna tylko by go wkurzyła. Postanowił dać mu to, czego takie osoby jak on w takiej sytuacji pragną najbardziej. Szczerość.

-Nie będę owijał w bawełnę. Przyjrzałem się twojej dokumentacji medycznej i nie wygląda to dobrze. Nie wiem, czy będziesz w stanie kiedyś sam chodzić.

-Dzięki Sherlock'u.

-Ale może udać się przywrócić im czucie. Tak czy siak potrzebujesz rehabilitacji sierżancie. W twoich nogach są mięśnie i płynie w nich krew. W przeciwnym razie prędzej czy później, będzie czekała cie operacja amputacji nóg. Masz do wyboru możliwość przynajmniej stanąć na nogach, albo pozbyć się ich całkowicie. Pierwsza opcja sporo ułatwi.

-Jakim jesteś doktorem? Bo chyba zapomniałem jak sie przedstawiałeś. I ile Sam zapłacił ci za te gadkę?

-Nie jestem lekarzem. Można powiedzieć, że mam z takimi jak ty sporo doświadczenia. Nie zapłacił mi ani grosza, oraz nie zapłaci. Twój przypadek wziąłem za darmo. Nawet jeśli ma trwać dożywotnie.

-Bohater, charytatywny, rehabilitant? Super, może dostaniesz pokojowego nobla.

-Mam w dupie twój przypadek. Nie jesteś pierwszy, z którym prowadzę podobną rozmowę. Robię to z powodów prywatnych. Obok bohatera to mnie nawet nie powinni stawiać. Słuchaj. Sytuacja jest taka. Sam ma narzeczoną. Za jakiś czas wezmą ślub, a co pojawi się potem? Twój bratanek. Jeśli jeszcze nie zdążyłeś tego doświadczyć, to niebawem (pewnie brutalnie) to cie dotkanie, ale zrozumiesz że jednak nie jesteś już tak samowystarczalny. Twój brat w pewnym momencie nie będzie miał czasu na Ciebie, bo będzie musiał zająć się małżonką. On chyba studiuje teraz. Ma mało płatną pracę. Wynajęcie dla Ciebie pielęgniarki, żeby robiła z tobą ćwiczenia nadszarpnie nim, pomijając fakt, że w ogóle wyżywić cały dom jest ciężko.
Jestem dla was jedyną dobrą opcją. Pomogę ci złożyć wniosek o odszkodowanie wojskowe i inne opłaty, oraz emeryturę. Wiem co i jak tanio załatwić, aby przystosować dom do twoich warunków. Dodatkowo wiem jak cie rehabilitować. Moje usługi są darmowe i to się nie zmieni….
Będę tutaj jeszcze dwa dni. Daj znać czy mogę rezerwacje w motelu przedłużyć na czas nieokreślony. Jeśli się nie odezwiesz to jadę dalej i raczej nie wrócę.

Sierżant Wiewiór [DESTIEL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz