Brakuję mi Kima tak samo bardzo, jak Czarnkowi brakuje mózgu.
Wiem, są to dość mocne słowa, filozoficzne przemyślenia, ale mamy chyba już coś koło drugiej w nocy, a ja od wczorajszego poranka nie zjadłem praktycznie nic. Noc to chyba dobra pora na obiad.
Nawet sobie nie wyobrażacie, jak trudne może być gotowanie sobie ramen, gdy twój niedoszły chłopak śpi w pokoju jakieś 10 metrów dalej, a pod twoim łóżkiem leży menel z wkurwiającym dzieciakiem.
Jakby ktoś się nie domyślił to tak, dokładnie — San i Wooyoung. Zjawili się jakieś pięć godzin temu, a bardziej pierwszy przyszedł ten cwel z czymś na twarzy, co sam nazywa brodą. Gadał jakieś bzdury, wpuścić go nie chciałem, to się sam wprosił i został. Kiedy przyszedł ten drugi to prawie wzięli rozwód, okazało się, że babcia Wooyounga przyjechała. Była ponoć bardzo niepocieszona, bo nie mogła poczęstować ulubionego chłopaka jego wnuka ciasteczkami z niespodzianką. Czym są te ciasteczka, nie pytajcie. Czym jest ta niespodzianka, nie mam kurwa pojęcia i wcale nie chcę mieć.
Już nie wyszli. Próbowali mnie tylko wyciągnąć z pokoju, żebym porozmawiał z moim szanownym współlokatorem, ale jak pewnie się domyślacie wyszło im to tak samo jak PiS'owi podejmowanie logicznych i odpowiednich decyzji, czyli ni chuja.
Skończę chyba dzisiaj na kanapie, zostawiłem tamtą dwójkę u siebie i coś czuję, że będę miał pościel do wymiany, a łóżko do odkażenia. Los zdecydowanie nie jest dla mnie zbytnio łaskawy, czuję się trochę niczym creeper, którego otoczą oceloty, a on nawet nie wie gdzie spierdalać.
Coraz więcej myślę, a to zdecydowanie źle. Zaraz skończy się na tym, że jeszcze wymyślę pójście na jakieś studia czy inne gówno... Albo jeszcze gorzej — zacznę zapuszczać brodę, jak Choi.
Ten debil ubzdurał sobie ostatnio, że jego wewnętrznym zwierzęciem jest królik. Miałem w to wyjebane, przynajmniej do momentu, w którym przytargał ze sobą dwa kilogramy marchewek.
Dochodzę do wniosku, że mieszkanie z Hongjoong'iem to był zły pomysł, podobnie zresztą podawanie adresu tym bezmózgim idiotom. Niczego już nie zmienię, jestem zbyt biedny żeby się wyprowadzić, a żeby zamieszkać pod mostem musiałbym walczyć o terytorium z zdziczałymi menelami, oni tak chętnie nie przyjmują nowych członków do stada.
Do tego zwyczajnie brakowało by mi towarzystwa tego wkurzającego krasnala. Zdążyłem się przywiązać, już od długiego czasu byliśmy przyjaciółmi. Przywykłem do faktu, że to właśnie z nim dziele najbardziej chujowe momenty w życiu.. To on zawsze mnie opierdala, kiedy wracam pijany, on robi mi to pyszne ciasto z bezami i babeczki, on chce oglądać ze mną okropne, romantyczne dramy. Marudzi mi na Wooyounga, opowiada o tym, jakiego uroczego kotka widział na spacerze z Seonghwa'ą. Zwyczajnie nie mogę tego stracić.
Hongjoong jest nieodłączną częścią mnie, nie ważne, czy chce być ze mną, czy nie chce. Nie umiem wyrzucić go z siebie, nawet nie zamierzam próbować pozbywać się mojej namiastki szczęścia, która rozwesela mnie w strasznie dziwny, a zarazem banalny sposób. To właśnie jest ta wszechobecna miłość, to jest to co robi z człowiekiem... Zabiera mu rozum, zaczyna uzależniać, ale jednocześnie cieszy i pokazuje piękno rzeczy, na które wcześniej się nie patrzyło.
Wyłączyłem gotującą się zupę. Chciałem już przeszukiwać po cichu szafki w celu odnalezienia czystej miseczki, jednak trochę przeszkodziło mi w tym dziwne mamrotanie słyszane z któregoś z pokoi. Z pewnością mogłem stwierdzić, że nie był to ani San, ani Wooyoung, więc wszystko wskazywało na najstarszego. Ewentualnie jeszcze ktoś mieszka w mojej ścianie i zaczął chrapać.
Chwilę nasłuchiwałem, odważyłem się nawet podejść do drzwi jego pokoju, zawsze zostawiał je otwarte, inaczej bał się, że jest sam. Nie rozumiem za bardzo tej logiki, ale nadal uważam to za rozczulające w pewien sposób.
Kiedy usłyszałem ciche trzeszczenie i przytłumiony szloch, nie potrafiłem być obojętny. Nienawidziłem, gdy był smutny. Dobrze pamiętam, jak jeszcze rok temu męczyły go koszmary i zachowywał się podobnie jak teraz. Co noc siedziałem z nim, nie spałem tylko słuchałem, próbując się upewnić, że wszystko jest dobrze.
Wszedłem niepewnie do środka, zamykając drzwi. Serce waliło mi jak oszalałe, to wszystko było przecież idiotyczne. Wciąż bolało mnie to co stało się ostatnio, mimo to nie chciałem, żeby męczył się tak sam, pogrążony w śnie. Walić moją dumę, jutro o niej pomyślę.
—— Hej, Hongjoong? —— złapałem jego drżącą bezwiednie dłoń i usiadłem na łóżku, wypatrując w ciemności jakiejkolwiek reakcji. —— Spokojnie.. Obudź się, to tylko koszmar —— mówiłem, przywołując wspomnienia, jak podobnie robiłem jeszcze w zeszłym roku.
Nim się obejrzałem niższy zerwał się z łóżka. Przez odsłonięte okno do pokoju wpadało księżycowe światło, odbijało się od wciąż płynących po jego zaróżowionych policzkach łez. Pojawiało się ich więcej i więcej, otaczał nas mrok, ale widziałem, że się boi.
—— Jestem tutaj, już jest dobrze —— zapewniłem ostrożnie, nie chcąc go straszyć.
Kciukiem gładziłem jego dłoń, która powolutku zaczęła się zaciskać na tej mojej.
—— M-mingi.. —— wydusił drżącym głosem, który praktycznie łamał mi serce.
—— Już jest dobrze —— powtórzyłem swoje słowa.
Nie spodziewałem się tego, ale już chwilę później Hongjoong zwyczajnie przysunął się bliżej mnie i bez słowa przytulił się. Nieistotne, że pomoczy mi koszulkę, że wbija mi kolano w biodro... Jeśli tak będzie mu lepiej, to niech nawet wyrywa mi wszystkie włosy.
—— Przepraszam —— mruknął niewyraźnie, szczerze nawet nie jestem pewien, czy właśnie to powiedział.
—— Cichutko... —— dałem mu buziaka w głowę i wtuliłem w siebie, wszystko inne jest nieistotne, byleby już nie cierpiał.
.・゜゜・.・。.・゜✭・.・✫・゜・。.
Chyba zaczyna robić się ciekawie, nie?
Co u was? Jak się dzisiaj czujecie?
Stream TXT!
Ps. Pisałem wam ostatnio o moich glanach.. Dajcie mi trochę to zrobię ładne zdjęcie i jeszcze się pochwalę, bo czuję się w nich świetnie
CZYTASZ
that's okay
FanfictionMingi boi się przyznać, że wyruchał przyjaciela .・゜゜・.・。.・゜✭・ @/jul1axn