part twenty-four

666 55 62
                                    

—— Czyli jesteście razem? Hongi is real?

—— Ee... No chyba.

—— Chyba?

—— Co niby znaczy Chyba?

Szczerze to nie mam pojęcia.

Chyba to nie jest żadne tak, ani nie, ale jednak bardziej skłania się ku nie, a przynajmniej częściej stosowane jest w nieprzyjemnym brzmieniu.
Przeanalizujmy to na przykładach.

San chyba jest mądry. Wszystko ewidentnie wskazuje na nie, San nie jest mądry. Chyba bardziej skłoniło nas na nie. Lecimy jednak dalej, zawsze może znaleźć się tylko jedna czarna owca w stadzie.

Chyba ukradli ci samochód. W tym przypadku  chyba zdecydowanie nakierowuje nasz tok rozumowania w kierunku tak, ale jest postawione w negatywnym świetle. Bądź co bądź, raczej nikt nie chce żeby zajebali mu samochód.

Na dalszą analizę jestem zbyt leniwy, więc spójrzmy na to co już mamy. Świetnie, nic mi to nie mówi. Wniosek jest jedynie taki, że lepiej się nie zastanawiać i wszystko zrobi się samo, przynajmniej nie muszę się męczyć, jak Najman z własną karierą.

—— To spytałeś się go, czy nie? Albo on się pytał? —— Yunho spojrzał na mnie spod uniesionych brwi i przystawił sobie do ust filiżankę kawy.

—— Ale o co się niby spytać?

To nie są milionerzy, tu się nie zadaje pytań na hajs.

—— No jak to o co... Mordeczko ty moja. Ja wiem, że te twoje szare komóreczki tam nie wyrabiają, ale weź się czasami postaraj —— powiedział San, który odezwał się pierwszy raz od dłuższego czasu. Jego głos brzmiał, jakby mówił właśnie kazanie w jakimś kościele. —— Jeśli uwierzysz w swoje możliwości, to naprawdę ci się uda. Tak powiedział Chuck Norris.

—— Nie powiedział tak.

—— Ziomek, ale nie wtrącaj mi się tutaj. Zaburzasz moją aurę —— machnął ręką na chłopaka pijącego kawę i znowu wrócił spojrzeniem do mnie.

—— Kiedy wreszcie przestaniesz się zachowywać jak jakiś ćpun wyciągnięty spod żabki? —— uniosłem brwi, dażąc go pełnym politowania spojrzeniem.

—— Kochanieńki, dwadzieścia lat w jaskini to by ci się conajmniej przydało.

—— Tobie by się przydał dobry psychiatra.

—— Tylko ja mogę być lekarzem swojego losu.

—— To było kowalem, a nie lekarzem —— parsknął Yunho, któremu wreszcie udało się dojść do słowa.

—— Nie będzie mi żadna wiedźma nic wmawiać.

—— O czym my w zasadzie rozmawialiśmy? —— przerwałem w końcu tą dyskusję, która schodziła z głównej drogi i zmierzała w coraz dziwniejszym kierunku.

Przyzwyczaiłem się do osobliwego charakteru Sana, ale jego zachowanie chyba już nawet zaczyna zadziwiać mnie. Z drugiej strony wiem, że mieszka z Wooyoung'iem.. To tłumaczy dużo.

Między mną a Kim'em nie zdążyło się zbyt dużo, nie pocałowaliśmy się ani razu od tamtej pory, gdy ci geniusze zamknęli nas w jednym pokoju. Nie licząc kilku spojrzeń, drobnych uśmiechów, ciepłych objęć, nie robiliśmy nic wielkiego. Czy to źle? Szczerze dla mnie nie, powiedziałem to co mi ciążyło, kłótnia i denerwujące napięcie zniknęło, staram się zachowywać mniej egoistycznie... W zasadzie mnie jest dobrze, tak jak jest.

—— Spytałeś go o związek?
—— spytał wreszcie, wykończony dyskusją z Choi, która tak w gruncie rzeczy mogłaby trwać w nieskończoność.

—— A po co?

Wyznałem mu uczucia. Wie, że go kocham; ja wiem, że on kocha mnie. Czy to nie powinno wystarczyć? O to nie chodziło? O uczucia?

—— Jak to po co, debilu? —— parsknął i nachylił się w moją stronę żeby pstryknąć mnie dość mocno w czoło. Oczywiście nie dałem po sobie poznać, że cokolwiek poczułem, nie jestem frajerem.

—— Niedojedzone jabłko zgnije i będzie mogło trafić wyłącznie na śmietnik —— wtrącił się San, przejeżdżając dłońmi po swojej "brodzie", stworzonej przez kilka, rosnących na krzyż, niedogolonych włosków.

—— Ty spierdalaj na ten swój kamień do jaskini się ogolić —— mruknął w jego stronę Yunho i przetarł twarz dłońmi. —— Nie chcesz być z nim?

—— No chce przecież, ale my nie jesteśmy..? W sensie, jakby powiedzieliśmy sobie przecież, że się kochamy.

—— Żaden z was nie spytał —— westchnął, odchylając się na krześle. —— Hong najpewniej czeka, aż ty to zrobisz... Może po prostu myśleć, że jednak ci nie zależy i wcale go nie chcesz. Można przecież kochać, ale z tą osobą nie być.

—— Zależy mi! —— odparłem oburzony.

—— To go spytaj o ten związek wreszcie —— prychnął. —— Idźcie na randkę, kurwa nie wiem. Co ja jestem, wujek dobra rada?

—— Na wujka to za mało pedofilski jesteś —— stwierdził San, przyglądając mu się zamyślonym wzrokiem.

—— Wyjebię ci zaraz gonga, ty korniku zrosłozębny.

—— Chyba czas zacząć się zastanawiać nad zmianą znajomych —— mruknąłem pod nosem, ale w odpowiedzi dostałem jedynie w głowę pustą butelką po soku jabłkowym.

•🪐•🪐•🪐•

Piszę to leżąc w wannie i umierając, nice.

Co u was?

Miłego życia!

Miłego życia!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
that's okayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz