Raz na wozie, raz pod wozem.. A jeszcze raz na balkonie w samych gaciach w jednorożce.
Takie już niestety jej życie, czasami przyjdzie nam stać na mrozie i przeżywać jak sąsiedzi cisną z nas bekę w najlepsze, w swoich ciepłych mieszkaniach, gdzie z pewnością nie pada żaden deszcz, ani nie wieje wiatr. Na niektóre rzeczy może nawet sobie zasłużyliśmy, ale na pewno nie zalicza się do tego PIERDOLONE ZAPALENIE PŁUC i odmrożenie chuja.
Nie jestem w Minecraft żeby na chillku popierdalać w śniegu i szukać igloo.
—— Hongjoong, kochanie ty moje... Wpuść mnie już do środka, zrobię ci herbatkę.
—— Jeszcze czego —— parsknął wyraźnie rozbawiony i przesunął fotel przed drzwi balkonowe, ustawiając go na przeciwko. Usiadł na nim po turecku, trzymając w dłoni paczkę moich żelków oraz nakrył swoje ramiona kocem. —— Pomarzyć sobie możesz.
Przynajmniej już wiem, że mam współlokatora z sadystycznymi zapędami, lepiej późno niż wcale.
Kilka słów wstępu, a bardziej już rozwinięcia dla tych, którzy przyszli spóźnieni i nie wiedzą o co chodzi. Ten krasnal przemądrzały stwierdził, że chyba wstał lewą nogą i jest dla mnie za miły, więc czas to zmienić, bo sobie zasłużyłem. Takim oto sposobem znalazłem się na balkonie.
Nie ufajcie bottom, gdy mówią, że wszystko jest spoko i już się nie gniewają. Łżą jak z nut, nie dajcie się tak łatwo, pomścijcie moje dobre imię.
—— No wypuść mnie, co ja ci takiego zrobiłem, że się tak mścisz?
—— Listę chcesz chronologicznie czy alfabetycznie? —— uniósł brwi, wrzucając do ust następnego żelka.
Dobrze, czasami może lepiej byłoby siedzieć cicho, ale z drugiej strony, to kurwa nawet nie mam jak stąd spierdolić. Sąsiad Choi to nadal chce mnie zajebać, więc skakanie na jego balkon to raczej najbardziej rozważny pomysł nie jest. Tym samym niweluje idealnie jakiekolwiek możliwości ratunku, muszę po prostu liczyć na dobroć Kima, ale on bawi się wyśmienicie moim cierpieniem. Nie prędko otworzy mi wrota do raju.
To... Zabrzmiało dwuznacznie, nie miało, jednak narzekać nie będę przesadnie.
Życie to niekończący się cyrk. Godzisz się z jakimś debilem, myślisz, że nareszcie twoje życie wróci do względnej normalności, a tu co? Kurwa zamyka cię na mrozie i jeszcze je twoje żelki.
—— Ogoliłbyś się może, jeszcze sąsiadka nam przez ciebie na zawał zejdzie.
—— Chuj ci w dupę.
—— Najpierw musiałbyś stamtąd wyjść.
Spoko.
Czekaj, kurwa. Co? Czy ja się właśnie przesłyszałem, czy on naprawdę to powiedział sam z siebie zupełnie poważnie? I na ile mogę to brać na serio?
Szok momentalnie wymalował się na mojej twarzy, ale nie pomieszkał tam długo. Po chwili na jego miejsce wkroczyło poirytowanie, bowiem Hongjoong na moją reakcje wybuchnął gromkim śmiechem, niszcząc przy tym wszystkim moje nadzieję.
—— Tym bardziej sobie tam posiedzisz, niewyżyty idioto —— prychnął, doskonale było po nim widać, jak jest rozbawiony.
Ty z sercem na dłoni, a on ma to gdzieś i jeszcze cię wygania. Zero uczuć, jak tak można człowieka traktować.
Pomimo przechodzących mnie dreszczy, które praktycznie chłodnymi pazurami zdzierały skórę z moich pleców, to mogę przyznać, że się cieszę. Wolę marznąć niż znosić tą niezręczną ciszę, wbijającą się w głowę przez cały dzień. Wolę widzieć, jak się ze mnie śmieje, niż jak ucieka i unika chociażby jednego spojrzenia w moją stronę.
Dopiero kiedy to wszystko minęło, uzmysłowiłem sobie, ze to faktycznie było ciężkie i bolesne, nawet jeśli do siebie tej świadomości nie dopuszczałem, to ona wciąż istniała. Próbuje godzić się z uczuciami, przecież nie znikną i jeśli rzeczywiście nikogo nie krzywdzą to są potrzebne. Wszyscy czujemy, to jest niezbędne do funkcjonowania, bo gdy przestaniemy to tak jakbyśmy już nie istnieli.
Nie warto unikać tego i uciekać, to nas złapie prędzej czy później, a odwlekanie spotkania w czasie nie sprawi, że staniemy się silniejsi i bardziej dojrzali. Może tym zachowaniem ranimy nie tylko osoby dookoła, ale też siebie.
Chce dla niego dobrze, zrobię coś żeby tak już zostało, chociaż czuję pewien niepokój, że jeszcze dużo się złego stanie i to możliwe z mojej winy.
—— Nudzisz mnie już małpo —— stwierdził w pewnym momencie, gdy skończyły mu się już żelki. Przekręcił się na fotelu, odgarniając grzywkę z twarzy.
—— Czyli mnie wypuścisz?
—— Pff, nie? —— parsknął ze śmiechem i zeskoczył na ziemię.
Nadzieja matką głupich, czy jak to tam szło...
—— Ale wiesz co? Pójdę do Woo, na pewno się biedne dziecko czuję samotne —— posłał mi uśmiech, chichocząc drwiąco. —— O.. I pożyczę sobie tą twoją kolekcje mang, dzięki! Buziaki —— cmoknął w moją stronę i odwrócił się na pięcie.
—— Kim Hongjoong łapy precz od moich mang!
•🪐•🪐•🪐•
Wszystko u was dobrze?