10. Motyl

296 27 6
                                    

Nauczyciel eliksirów pokonywał korytarz szybkim krokiem, nie zwracając uwagi na przeszkody w postaci uczniów na swojej drodze. Wszyscy ze zdziwieniem rozstępowali się przed nim. Nikt nie chciał narazić się na jego gniew.

Jeszcze większym zaskoczeniem było to, że nie posyłał krzywych spojrzeń ani nie odejmował punktów Gryfonom, kłócącym się niedaleko. Jego wzrok skierowany prosto i nic nie mogło wytrącić go z tego stanu.

Niecodziennie można było zobaczyć Mistrza Eliksirów w takiej odsłonie.

-Z drogi! -warknął groźnie na jednego pierwszoklasistę, który natychmiast odsunął się z przerażeniem na twarzy.

Wtargnął z prędkością światła do skrzydła szpitalnego, lecz nie zastał tam nikogo. Kiedy wszedł do gabinetu pielęgniarki, na jego twarzy pojawiło się zdziwienie, widząc tam jedynie dyrektora szkoły. Starzec uśmiechnął się serdecznie i wskazał na krzesło obok niego.

-Spodziewałem się tutaj ciebie, Severusie.

-Co się stało? -zmarszczył brwi. -Gdzie jest Alice? -zaczął się niespokojnie rozglądać, na co Dumbledore uśmiechnął się jeszcze szerzej.

Nie zwrócił uwagi na to, że wspomniał przełożonemu o kobiecie, używając jej imienia, a nie formy panna Granger. Dotychczas używał go, gdy rozmawiali tylko we dwoje.

-Nic jej nie jest. -Snape na te słowa odetchnął niezauważalnie z ulgą. -Pojechała do domu państwa Granger. Zdobyła się na odwagę, żeby spotkać się ze swoim bratem.

-Rozumiem. -mruknął cicho czarnowłosy. -Kiedy wróci?

-Coś się stało, że jej potrzebujesz? -dyrektor przyjrzał się mu zainteresowany.

-Tak. To znaczy nie! -poprawił się szybko, lecz starzec wyczuł od razu jego kłamstwo.

Było to zbyt oczywiste, aby mogło mu się udać to ukryć.

-Severusie...

-Chciałem się czegoś dowiedzieć. -wyjaśnił szybko, wiedząc, że Dumbledore i tak wyciągnąłby z niego prawdę. -Wybacz mi, ale muszę wracać na lekcje. -skinął głową i pospiesznie wyszedł, ciągnąc za sobą długą szatę.

Stanął chwilę w miejscu na korytarzu, który całkowicie już opustoszał, gdyż uczniowie pobiegli na lekcje. Zacisnął mocno palce na swojej różdżce.

Zielone oczy.

-Expecto Patronum. -wypowiedział cicho formułkę zaklęcia.

Zacisnął mocno szczękę, nie widząc przed sobą ani smugi światła. Odetchnął głęboko i postanowił spróbować ponownie.

Długie ciemne loki, które podskakiwały z każdym ruchem.

Brązowe oczy, z których dało się wyczytać każdą skrywaną emocję.

Drobne dłonie, które z uwagą i starannością wykonywały każdy ruch.

Przyjazny uśmiech pojawiający się zawsze, gdy był w pobliżu.

-Expecto Patronum.

Z niebieskiego światła wyłonił się piękny motyl. Zdziwiony Snape opuścił różdżkę i podszedł do stworzenia. 

Od razu przypomniało mu o niej.




Młoda Granger postanowiła odwiedzić swoją ciocię w jej gabinecie. Ucięły sobie rozmowę, która była o wszystkim, jak i o niczym. Poruszyły każdy możliwy temat, nie mając w tym konkretnego celu. Chciały spędzić czas w swoim towarzystwie, gdyż rzadko mogły znaleźć na to okazję. Uczennica była pochłonięta nauką, a pielęgniarka swoją pracą.

-Nie mam pojęcia, jak ty to robisz. Snape jest dla ciebie taki miły. -rzekła niespodziewanie Hermiona z uznaniem. -A przynajmniej mniej wredny niż dla innych.

-Profesor Snape. -poprawiła bratanicę i upiła łyk kawy.

-Co ty takiego robisz? -dopytała dziewczyna.

Alice wzruszyła z uśmiechem ramionami.

-Staram się go zrozumieć to wszystko. Jest taki zagubiony... -stwierdziła po namyśle. -Bardzo tajemniczy.

-Profesor Snape zagubiony? -nastolatka parsknęła śmiechem. -Chyba pomyliłaś nauczycieli. -kobieta na te słowa uśmiechnęła się pod nosem.

-To tylko moje spostrzeżenia. Nie mogę przysiąc, że są prawdziwe, ale wiem jedno. Profesor Snape nie jest taki, za jakiego wszyscy go uważają.

-Więc jaki jest? -zainteresowała się Hermiona.

-Próbuję się tego dowiedzieć od prawie trzech lat.-założyła kosmyk włosów za ucho. -I nadal wiem za mało, aby odpowiedzieć na to pytanie.

Podążała wzrokiem za nastolatką, która podeszła do kufra. Spojrzała niepewnie na kobietę, a ta kiwnęła jej lekko głową w ramach zgody na jego otwarcie.

-Co to jest? -wyjęła ze środka małe białe pudełko zdobione różowymi i błękitnymi wzorkami.

-Moje rzeczy z sierocińca. To wszystko, co wtedy posiadałam. -podeszła z uśmiechem i uklęknęła obok dziewczyny.

Zaczęły przeszukiwać stare pamiątki. Różne zdjęcia, pocztówki, małe kamyczki czy kapsle od butelki. Każdy najmniejszy przedmiot przywracał Alice wiele wspomnień.

-A to co... -zamyśliła się Hermiona, trzymając w ręce małą karteczkę, która znajdowała się na samym dole.

-Oh! -kobieta szybko zabrała go Gryfonce. -To nic takiego. -spuściła wzrok na świstek papieru.

-Co to jest? -dopytała podekscytowana dziewczyna.

-Zwyczajny wierszyk z dzieciństwa. Napisałam go, gdy byłam mała. -zaśmiała się cicho, przesuwając wzorkiem po słowach. -No dobrze. -podała karteczkę bratanicy.

-Miałaś talent. -stwierdziła ze śmiechem nastolatka.

-Miałam sześć lat! -usprawiedliwiła się szybko nieco zażenowana.

Kiedy dziewczyna opuściła gabinet, Alice podeszła do kufra i wyciągnęła z niego wszystkie swoje wierszyki, piosenki i opowiadania, jakie pisała, kiedy była jeszcze dzieckiem. 

Uśmiechnęła się do siebie, kiedy znalazła ten jeden niezwykle wyjątkowy. Zamrugała szybko, odganiając niechciane łzy i odłożyła karteczkę na biurko.


Jak wyciągniesz dłoń pomocną,

Stanie to się stroną mocną.

Przyjaźń, dobroć i współczucie,

Najsilniejsze twe uczucie

Ja odpłacę ci się za to,

Dziś nagrodą i zapłatą.

Będę zawsze przy twym boku,

Nie opuszczę na pół kroku...

Śmierciożerca |Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz