Po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk stanowczego pukania w drewniane drzwi. Severus niecierpliwiąc się, postanowił nie czekać dłużej i wejść bez zaproszenia.
Czekał już kilka dni, aby z nią porozmawiać i nie miał zamiaru robić tego ani chwili dłużej.
-Panno Granger? -spytał na wstępie, mając nadzieję, że znajdzie ją w swoim gabinecie. -Alice?
Zaczął się rozglądać we wszystkie strony, lecz po pielęgniarce nie było śladu. Postanowił zostać i poczekać na przyjście kobiety. Musiał z nią porozmawiać, gdyż była jego jedyną dobrą znajomą.
Mimowolnie rozglądać się po pomieszczeniu. Nic szczególnego, wyglądało jak zawsze, a był jego częstym gościem, więc był w stanie dostrzec zmiany. I zrobił to.
Na biurku znajdowało się więcej papierów, listów i pergaminów niż zazwyczaj. Przyjrzał się wszystkim i nie mając nic szczególnego do roboty, zaczął czytać każde słowo.
Zamarł w połowie zdania, a oczy jego przybrały kształt galeonów. Zacisnął mocno dłonie na kartce, zgniatając ją. Patrzył bez celu w jeden punkt na ścianie z zaciśniętymi ustami.
-Dzień dobry Severusie. Przepraszam cię, ale miałam wezwanie od profesor McGonagall. Długo już czekasz? -do pomieszczenia weszła uśmiechnięta Alice, lecz kiedy zobaczyła, co znalazł Snape, jej wyraz twarzy przybrała czerwony kolor zawstydzenia, a wzrok natychmiast spuściła na swoje buty.
Mistrz Eliksirów odwrócił się powoli w jej stronę i podszedł. Przytrzymał tuż przed jej twarzą zmiętą kartkę. Czekał na wyjaśnienia.
Kobieta nie miała pojęcia co powiedzieć i jak zacząć, więc postanowiła siedzieć cicho.
-Skąd to masz? -zapytał bezuczuciowo, mrużąc oczy.
-Ja... no cóż... to nic szczególnego. Zwykły wierszyk, który napisałam w dzieciństwie. -rzekła prawie niesłyszalnie.
Snape odetchnął ciężko przez nos, gdyż szczęka pozostała w potrzasku.
Miał w planach przyjść i zakończyć ich znajomość, która stała się mu zdecydowanie zbyt bliska
Pomyślał sobie, że powinien był wcale tam nie przychodzić i po prostu przestać zwracać uwagę na brunetkę. Nie odpowiadać na jej zaczepki i odwracać wzrok od uśmiechu.
Ale... Zawsze jest to cholerne ALE.
No właśnie. Stało się to jeszcze bardziej skomplikowane i nie mógł tak po prostu wyjść. Musieli wszystko sobie wyjaśnić.
-Więc ty to napisałaś?
-T-tak. -przełknęła ślinę.
-Kłamstwo! -uderzył pięścią w biurko, a Alice podskoczyła ze strachu i zdziwienia jego nagłym wybuchem. -Niemożliwe. Każde zdanie jest identyczne. -dodał bardziej do siebie.
Brunetka podniosła wzrok i spojrzała na niego przestraszona. Wybuchy Severusa zawsze sprawiały, że odczuwała drobny niepokój, lecz kiedy był on zły na nią, trzęsła się ze strachu.
-Mówię prawdę.
-Nie możesz, bo...
Wtedy coś go oświeciło. Nie wiedział, dlaczego nie wpadł na to wcześniej. Przecież były to te samo oczy, te same włosy, identyczny charakter.
Widocznie był zbyt ślepy, nieuważny albo podświadomie bronił się przed tym.
Przed świadomością, że ktoś, kto był mu tak bliski, znów stał się częścią jego życia.
-Ty...T-tycia? -spytał z niespotykaną u niego nadzieją.
Kobieta znów spuściła wzrok i zarumieniła się jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe.
-Myślałam już, że zupełnie o tym zapomniałeś. -uśmiechnęła się do niego lekko.
Jego oczy zabłysły.
Nie mógł uwierzyć, że jego mała przyjaciółka z dzieciństwa, którą szukał przez każde wakacje, stała przed nim.
Dziewczynka, która pomagała mu zapominać o piekle, jakie przechodził w domu, była już dorosłą kobietą.
Małą Tycią, której nawet nie znał prawdziwego imienia, okazała się Alice, która ponownie została jego przyjaciółką.
W jednej chwili wszystkie myśli o tym, żeby miał się z nią nie widywać i zostawić uciekły.
Odpłynęły w zapomnienie i już nigdy po nie nie sięgnął. Nie myślał zupełnie o niczym.
Przyciągnął ją do siebie i mocno objął ramionami. Przytulił twarz do włosów i zaciągną się jej zapachem. Pachniała jak mieszanka lekarstw z pomarańczami oraz lawendą.
Kobieta pisnęła cicho zaskoczona. Jej serce przyśpieszyło swój rytm.
Przez długi czas zastanawiała się, jak Severus zareaguje, kiedy się dowie, że przyjaźnili się w dzieciństwie, ale czegoś takiego się nie spodziewała. Kto mógłby się tego po nim spodziewać?
-Czy Tycia była dla niego aż tak ważna?
Zabrzmiał cichy głosik w głowie Alice, gdy obejmowała Snape'a. Jego nową odsłonę, którą przed nią ujawnił.
Tylko że nie była nowa. Siedziała w nim od zawsze.
Gdzieś bardzo bardzo głęboko.
Znajomość ze nią musiała dla niego wiele znaczyć, skoro postanowił ją pokazać.
-Niemożliwe. -szepnął cicho Snape wprost do jej ucha. -Ale ty skąd...
-Poznałam cię jeszcze, wtedy gdy sami uczyliśmy się w Hogwarcie. -powiedziała tym samym tonem, aby nie zakłócać za bardzo kojącej ciszy.
-Nie miałem pojęcia, że Tycia jest czarownicą.
-Tycia też tego nie wiedziała. -zaśmiała się cicho, przez co on też się uśmiechnął.
Kiedy zrozumiał, co robi, szybko się od niej odsunął i przywrócił swoją maskę obojętności. Poczuł się głupio, okazując chwilę słabości i brak kontroli. Musiał się kontrolować.
Zwrócił wzrok na Alice. Nie ukrywała tego, że zasmucił ją jego czyn. Przez to trochę złagodniał.
-Przepraszam. -burknął pod nosem.
Brązowooka uśmiechnęła się i chwyciła go delikatnie za rękę. Spojrzał na nią i choć bardzo chciał, ale się nie odsunął. Miał tylko nadzieję, że nikt nie wejdzie do gabinetu.
-Usiądźmy.
Severus przytaknął i poszedł z nią, zostawiając uprzednio na biurku kartkę z krótkim wierszykiem, "Moja słodka tajemnica...".

CZYTASZ
Śmierciożerca |Severus Snape
Fiksi PenggemarŻycie bez miłości wydaje się niezwykle puste. Pozbawione jakiegokolwiek sensu. Dlatego ludzie robią różne rzeczy, aby zachować to uczucie przy sobie. To z jej przyczyny mogą podejmować z pozoru dobre decyzje. Decyzje, które po czasie okazują się zup...