9. Winny

322 25 4
                                    

Snape otworzył zaspane oczy, które mimowolnie skierował w sufit. Jego ciemny odcień dodawał jego kwaterom jeszcze więcej mroku. Przetarł dłonią twarz i odwrócił się na drugi bok. Jego oddech momentalnie się zatrzymał.

Zawsze była piękna... zachwycająca, nawet kiedy spała. Długa aksamitna koszula podkreślała jej kształty, ale również uosabiała się z jej łagodnym charakterem. Zmierzwione włosy rozrzucone wokół głowy, ale zdawało się, że kobiecie wcale to nie przeszkadza. Spała mocno wtulona do poduszki z lekko otwartymi ustami. 

Chciał sprawdzić, czy jest prawdziwa. Upewnić się, że jego wzrok nie zwariował albo umysł nie podsuwa mu fałszywych obrazów. Severus drżącą ręką dotknął jej policzka,

Był zimny, wręcz lodowaty.

Wstał z łóżka jak oparzony. Ten przeszywający chłód odepchnął go i postawił na nogi. Wpatrywał się w kobietę przez jakiś czas, a następnie obszedł łóżku i znalazł się po jej stronie. Chciał wybudzić ją i zapytać jakim prawem weszła do jego sypialni i znalazła się w jego łóżku.

Nie ukrywał zdziwienia zaistniałą sytuacją, gdyż każdy na jego miejscu byłby w szoku.

Chociaż... Narodziła się w nim myśl.

Tylko przez krótką chwilę.

Myśl, która zaraz umarła i odrzucił ją w odmęty zapomnienia.

Taka jedna mała myśl, która szepnęła mu, że miło byłoby budzić się przy kimś codziennie. Snuć plany, dzielić zmartwienia. 

Mieć kogoś u swojego boku.

Wiedział, że w tej sytuacji nie byłoby to odpowiednie. Nauczyciel i pielęgniarka nie mogli mieć romansu. To niestosowne.

Poza tym, przez wzgląd na to, kim był, było to niemożliwe. Taka relacja nie mogłaby trwać długo.

Myśl umarła, nie zważając na jego uczucia.

-Obudź się. -warknął przez zęby, lecz był wyraźnie zaniepokojony. -Obudź się!

-Dlaczego ona się nie budzi?

Mówił do niej, trącał jej ramię i szturchał ją, lecz nic nie działało. W końcu odwrócił kobietę na plecy.

Odsunął się szybko i upadł to tyłu. W jego oczach pojawił się strach, jakiego dotąd nigdy nie poczuł.

Dłonie i ramiona były całe w zadrapaniach oraz siniakach. Twarz okaleczona, a jeszcze mokre policzki świadczyły o wypłakanych przez nią łzach. Jakby wszystko, co jej się przydarzyło, odbyło się zaledwie kilka sekund temu. Jej brązowe oczy wciąż pozostały zamknięte. Nie wyglądały jakby jeszcze kiedykolwiek miały się otworzyć.

Severus patrzył na nią, nie mogą wypowiedzieć słowa ani zareagować w żaden inny sposób. Spojrzał na swoją dłoń, z której obficie ciekł szkarłatny płyn. On nie był jego właścicielem.

Dotknął swojej twarzy i spostrzegł, że jest mokra. Z każdą chwilą coraz bardziej zalewały ją jego własne łzy. Zaczął szlochać i łkał coraz głośniej, a wąskie strumyki ciekły mu po policzkach jak nigdy dotąd. Nie mógł się pohamować, nie potrafił przestać. Nie pomyślał nawet o tym.

 Pozwolił, aby targała nim rozpacz.

Poczuł, że ponownie stracił jedyną osobę, która była dla niego ważna. Osobę, która uważała, że on też ma znaczenie.

Po raz kolejny.

Położył ręce na opuchniętych policzkach kobiety. Patrząc na nią, pragnął zapłakać jeszcze bardziej i głośniej, ale nie był już w stanie. Wykończył swoje możliwości. Zdarł gardło tak bardzo, że mógł niczego z siebie wykrztusić.

Głuchą ciszę przerwał mrożący krew w żyłach śmiech. Był potworny zarówno jak jego wstrętny właściciel. Severus wiedział już, co się stało. Wiedział, kto był sprawcą tragedii, którą miał przed sobą. To on był temu winien.

Voldemort zabił Alice.

Chciał wstać, ale nie mógł. Czuł, jakby wielki magnes trzymał go mocno przy kobiecie i nie pozwalał odejść.

Musiał się podnieść. Ze wszystkich sił chciał to zrobić. Pragnął zemsty.

Nie chodziło tu o zwykłe chwycenie różdżki i powiedzenie słów Avada Kedavra.

To zbyt łaskawa kara za tak popełnioną zbrodnię. Nie wspominając już, że Czarnego Pana nie dało się zgładzić tak łatwo.

Snape chciał widzieć, jak cierpi. Zobaczyć jego ból, strach w oczach i nasycić się nim.

Śmiech umilkł, tylko dlatego, że jego właściciel postanowił przemówić.

-Sam jesteś sobie winien Severusie. -zaśmiał się szyderczo. -Ta żałosna kobieta sprawiła, że stałeś się słaby. Zrozum, nie miałem wyboru. Byłem zmuszony się pozbyć jeszcze jednej szlamy z tego świata. Ty mnie do tego zmusiłeś.

Snape poruszył się niespokojnie, lecz wciąż klęczał przy łóżku, na którym spoczywała kobieta.

-To moja wina.


Zaczerpnął powietrze tak mocno, jakby się topił i brakowało mu go już zbyt długo.

Rozejrzał się szybko i spostrzegł, że nadal jest w swoim pokoju, ubrany w swoją ciemną piżamę, siedząc pod swoim ciemnym sufitem na czarnej pościeli.

Nie było żadnego śladu, wskazującego na obecność Czarnego Pana.

Nie było Alice.

Chwycił się mocno za głowę, prawie wyrywając sobie przy tym przydługie włosy.

Był tylko on i jego sen.

Śmierciożerca |Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz