3. „To nie miłość, a uzależnienie."

375 13 9
                                    

-Wstawaj!- Usłyszałam znajomy głos, jednak nie zareagowałam. Nagle poczułam jak ktoś rzuca we mnie poduszką.

-Czego?! Śpię!

-Cole woła nas na śniadanie. Ponoć Sam chce się popisać swoim kulinarnym talentem, chociaż nie nikt nie ma pewności, czy nas czasem nie otruje.- Cole... Sam... CHOLERA!! Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jestem u Maddie w pokoju! Na tą myśl szybko wstałam do pozycji siedzącej i w moment zaczęła boleć mnie głowa, ale teraz to nie jest istotne. Istotne jest to jak się tu znalazłam! Pamiętam wszystko z imprezy do momentu, gdy tańczyłam z Samuel'em przy ognisku zerując wspólnie wódkę, a dalej tylko urywki. Tak, urywki. Takie jak np. Ja sama z Carter'em w lesie! Nieee!

-Mel!- Znowu oberwałam poduszką.

-Ałć.

-Słuchasz ty mnie w ogóle?!- Zapytała moja przyjaciółka.

-Tak, przepraszam. Jeszcze się po prostu nie dobudziłam.- Posłałam dziewczynie lekki uśmiech.
-Mad, mogę cię o coś zapytać?

-Jasne, coś się stało?- Zmarszczyła brwi.

-Nie, oczywiście, że nie. Tylko... Jak to się stało, że byłam sama z Cole'em w lesie?- Zapytałam trochę zawstydzona patrząc się na podłogę, na co DeLancy się zaśmiała.

-Szczerze, sama mało pamiętam, ale ty chyba poszłaś się załatwić i długo cię nie było. Wszyscy poszli cię szukać, a gdy wróciliście z tym zjebem, Cole jeszcze...- Nagle przerwał nam głos otwieranych drzwi. Obydwie spojrzałyśmy na ramę i zauważyłyśmy blondynkę, co oczywiście była to Sky. Dziewczyna miała roztrzepanego koka i była ubrana w dużą czarną koszulkę, która zapewne należała do Cartera.

-Sam kazał was zawołać na śniadanie, bo chce nas wszystkich chyba otruć w tym samym czasie.- Scarlett szeroko się uśmiechnęła i powoli do nas podeszła, a następnie usiadła na rogu łóżka.
-O czym tak rozmawiacie?- Zapytała z entuzjazmem.

-W zasadzie o niczym takim szczególnym, po prostu próbuje trochę rozjaśnić tej małej główce co się wczoraj działo, bo KTOŚ postanowił się zachlać do nieprzytomności.- Powiedziała teatralnie moja przyjaciółka z zaciśniętymi zębami, na co druga dziewczyna lekko się zaśmiała.
-W każdym bądź razie idę do toalety, za chwile wracam.- Ja jak i za równo blondynka odprowadziłyśmy wzrokiem Maddie do drzwi.

-Spokojnie, nie ty jedyna.- Przerzuciłam wzrok na dziewczynę, siedzącą przede mną.
-Stacy, Sam i Timmy też zaliczyli zgona, a ja z Maddie byłyśmy blisko. Jedynie Cole i Daniel byli trzeźwi.- Ona miała taki cichy, delikatny i spokojny głos, że mogłabym słuchać jej godzinami.

-Cóż, to nie zmienia faktu, że trochę mi wstyd, bo nie pamiętam połowy ogniska. Szczerze mówiąc mam tylko szesnaście lat.- Razem wybuchłyśmy śmiechem, a Cross lekko mnie szturchnęła łokciem.

-HEJ! Ja mam siedemnaście, więc nie przesadzaj!

-Nie gada...- Nagle usłyszałyśmy jak ktoś wchodzi po schodach i najwyraźniej coś mamrocze pod nosem.

-Nic kurw... omogom! Nic! Wo... i wołam i się nie nawo...- Obie spojrzałyśmy na siebie w tym samym momencie, ledwo powstrzymując się od wybuchu śmiechem, gdy nagle w drzwiach pojawił się Sam.
-ILEŻ KURWA MOŻNA?!!- Wydarł się dokładnie podkreślając każde słowo, przez co obie nie wytrzymałyśmy i po całym pokoju rozniósł się nasz głośny śmiech.
-NIE, NO NIE WIERZE! CZŁOWIEK SIĘ STARA I PRZYGOTOWUJE WYKWINTNE ŚNIADANIE, A TE NIE DOŚĆ, ŻE NIE RACZĄ ZEJŚĆ NA DÓŁ TO JESCZE MAJĄ CZELNOŚĆ SIĘ ZE MNIE ŚMIAĆ?! Za dwie minuty widzę was na dole...- Nagle zaczął się rozglądać po pokoju.
-Gdzie DeLancy?... Dobra nieważne... DWIE MINUTY!!- Wyszedł nie czekając na odpowiedź, a ja ze Sky jeszcze bardziej zaczęłyśmy się śmiać. Naprawdę widok zdenerwowanego Sam'a to coś bezcennego. Dziewczyna wstała z łóżka i teatralnie się ukłoniła wyciągać w moją stronę rękę za którą od razu ze śmiechem złapałam i zeszłyśmy na dół.

Gimme MoreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz