5. „Dobranoc, Lody"

277 9 0
                                    

Koniec lekcji.

-Dobra, moje drogie... Ja spadam, bo padam na łeb. Naprawdę.- Powiedziałam do... Moich przyjaciółek? Mam na myśli Sky i Mad i szczerze mówiąc raczej mogę je tak nazwać, może z wyjątkiem Stacy. Nie że jej nie lubię czy coś, po prostu nie mamy za dobrego kontaktu i gdyby nie to że moje przyjaciółki się z nią widują to byśmy nawet pewnie nie rozmawiały.

-No dobra, ale następnym razem ci nie odpuścimy i idziesz z nami na zakupy.- Rzuciła Maddie, wskazując na mnie palcem normalnie jak rodzic, gdy karze ci posprzątać pokój.

-Hej, a może wpadniesz przynajmniej na imprezę? Jakiś tam znajomy znajomego Timmy'ego organizuje.- Odezwała się Sky i lekko uśmiechnęła.

-Zobaczymy. A teraz wybaczcie, ale naprawdę chcę być już w domu.- Zaśmiałam się, przytuliłam każdą z dziewczyn i zaczęłam się kierować w stronę parkingu i wyjścia ze szkoły. Nagle podjechał czarny jaguar. NIEEE. Minął tydzień od tamtego zdarzenia i od tamtego czasu nie widziałam się z Cole'm, sama nie rozumiałam co się stało tamtej nocy i przez to między innymi unikałam wizyt u Maddie albo spotkań z paczką. Nikomu nie powiedziałam co się wtedy stało, bo zapewne Aurora i Becky by się zmartwiły, a DeLancy by węszyła co by pewnie jeszcze pogorszyło sytuacje, tym bardziej, że Sky najprawdopodobniej nie wie co robi jej chłopak.

-Wsiadaj.- Rzucił ostro nawet na mnie nie patrząc.

-Co?- Praktycznie wyszeptałam zdezorientowana, na co chłopak westchnął i przewrócił głowę w moją stronę.

-Rose, podwiozę cię do domu i porozmawiamy, bo zapewne masz sporo pytań.- Odpowiedział spokojniej, patrząc mi w oczy. Może i jestem głupia, ale mam szanse poznać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, więc bez zawahania wsiadłam do samochodu i zapięłam pasy, nawet nie patrząc na Carter'a.

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że był to początek końca.

Jechaliśmy jakieś 15 minut, aż zauważyłam że parkujemy. Nie był to mój dom, ani nawet jego okolice. Wokół były same drzewa i jedna prosta ulica przy której właśnie stoimy. Szczerze bałam się trochę odezwać, także bez zbędnego gadania wysiadłam z samochodu i podążyłam za chłopakiem. Po paru minutach chodzenia w zupełnej ciszy znaleźliśmy się obok jakiejś knajpy najprawdopodobniej z fast food'em. Weszliśmy do środka i szczerze mówiąc wnętrze przypominało mi trochę Pop's Chock'lit Shop z Riverdale. Nagle podeszła do nas średniego wzrostu staruszka.

-Cole, kochanie... Dawno cię tu nie widziałam, chodź no tu.- Kobieta podeszła do chłopaka i złapała go za policzki.
-No mi buziaka nie dasz?- Rzuciła pretensjonalnie, na co ten przewrócił oczami i ucałował ją w policzek.

-Ostatnio dużo się dzieje i byłem trochę zajęty.- Oznajmił lekko się uśmiechając, nagle wzrok staruszki spoczął na mnie, przez co automatycznie się poddenerwowałam. Od kiedy pamiętam zawsze było tak, że na sam fakt gdy ktoś na mnie patrzy, albo mnie obserwuje stawałam się zdenerwowana, bo nigdy nie wiedziałam co mam zrobić, nie ważne czy patrzała na mnie Aurora, znajoma czy przechodni. Najbardziej ze wszystkiego nie znoszę chyba kontaktu wzrokowego, te parę sekund gdy ktoś przebija się przez każdą warstwę moich oczu, dokładnie analizując każdy szczegół tęczówki, jakby się tam czegoś szukało.

-A kim jest ta śliczna dama?- Zapytała kobieta, a ja już czuję jak na mojej twarzy pojawiają się rumieńce.

-Przepraszam, Melody Rose, miło panią poznać.- Wyciągnęłam rękę.

-Amanda Woods. No gołąbeczki... co podać??- Zapytała uśmiechając się od ucha do ucha, co Cole najwyraźniej zignorował.

-To co zwykle, tylko dwa razy.- Odpowiedział i zasiadł przy stoliku. Postanowiłam, że to za długo już trwa i pora aby mi wyjaśnił coś się dzieje.

Gimme MoreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz