Rozdział 10

206 22 4
                                    

Spojrzał na pojazd, którym Hashirama przyjechał tym razem.

-Nic lepszego nie miałeś? – zaśmiał się, oglądając samochód z doczepioną przyczepą dla konia. Nie była duża, widział, że jest po brzegi wypełniona kartonami. Na szczęście nie czuł zapachu stajni, więc domyślił się, że była niedawno czyszczona. Ludzie ze stajni Senju przesadnie dbali o higienę.

-Lepsze to niż nic, nie? To co, bierzemy się za pakowanie? – uśmiechnął się do niego, otwierając jednocześnie przyczepę i podając Madarze jeden z kartonów. Wziął go, ale po chwili odstawił go na bok. Najpierw musiał schować znaleziony pamiętnik Orochimaru do swojego motoru, żeby go nie zapomniał. Hashirama zwrócił na to uwagę – I wyjaśniasz mi o co chodzi, tak jak się umawialiśmy.

Skinął spokojnie głową. Przy Senju czuł się bardzo swobodnie, bo byli znajomymi od zawsze. Chociaż ich rodziny  nie przepadały za sobą zbytnio.

Wprowadził przyjaciela na górę. Spoglądał na niego co jakiś czas, bawiła go reakcja na to miejsce, jego rodzina także nie była przyzwyczajona do biedy i dlatego widoki, które tutaj widział, prawdopodobnie go odrzucały. Widać było to po jego niezadowolonej minie.

Bez problemu wszedł do wnętrza mieszkania Orochimaru, chociaż Hashirama zatrzymał się przed wejściem. Spojrzał na drzwi;

-Ty naprawdę się tutaj włamałeś? – patrzył na Madarę z niedowierzaniem.

-Długa historia… - wzruszył ramionami, uśmiechając się przy tym – wszystko ci wyjaśnię przy pakowaniu rzeczy.

-W takim razie zaczynaj – odwzajemnił uśmiech, chociaż był on wyraźnie zmieszany, położył karton na podłodze i  sięgnął po pierwszą z brzegu rzecz, jedną ze starych książek, które tak zastanawiały Uchihę.

 Madara uznał, że skoro jego przyjaciel zaczął od makulatury, on także to zrobi. Będzie mu później łatwiej przy rozpakowywaniu wężookiego. Wszystko wcześniej ułożył, dlatego nie musiał się przejmować, że sięgną po ten sam przedmiot, wszystko miało swoje miejsce. Dawno nie czuł się tak dumy z tego, że udało mu się coś posegregować.

-Od czego by tu… - uśmiechnął się wrednie, lubił droczyć się z Senju.

-Może od tego, czyje to jest w ogóle mieszkanie i dlaczego zabieramy z niego rzeczy – szybko odpowiedział sławny jeździec.

-Oh… no cóż… - zaczął, sięgając po kolejny przedmiot. Tym razem trafił na jakiś zniszczony dramat w starym wydaniu. Nie mógł zrozumieć, dlaczego wężooki trzymał tutaj takie rzeczy. Był zdania, że tylko zajmuje miejsce i lepiej się tego pozbyć, ale kto wie, może dla bladoskórego jest to jakaś ważna pamiątka…? Lepiej ją zostawić. Umieścił „dzieło” w pudle -… mieszkanie należało do Orochimaru. Kojarzysz? Ten jeździec bez nazwiska, kilka razy prawie wygrał z Tobiramą… wymeldowałem go dzisiaj, bo miał pewien wypadek. Zresztą nieważne. Wolałbym, żeby na siebie uważał, więc doszedłem do wniosku, że lepiej mieć go na oku cały czas, – uśmiechnął się pod nosem – dlatego uznałem, że powinien się do mnie wprowadzić.

Czuł, że Hashirama się w niego wpatruje. Przestał wykonywać swoją pracę.

-Coś nie tak? – zapytał nie pewnie. Odnosił wrażenie, że Senju ma go teraz za wariata.

Wstał, biorąc pudło. Wypełnił je po brzegi i miał zamiar zejść po kolejne. Zanim jednak wyszedł, Hashirama odpowiedział mu na pytanie pytaniem;

-Lubisz go?

-No raczej, gdybyśmy nie byli przyjaciółmi, nie pomagałbym mu aż tak – zaśmiał się, podszedł do drzwi.

-Miałem na myśli coś innego, - westchnął Senju, również wstał i stanął przy Madarze, spojrzał mu w oczy – podoba ci się?

Prawie upuścił pudło, to pytanie bardzo go zdziwiło, ale i rozbawiło. On z Orochimaru? Niemożliwe. Teraz to on miał przyjaciela za wariata.

-Wiesz, że nie jestem gejem? – ruszył w dół, na zewnątrz. Miał nadzieję, że zakończą niedługo ten temat. Był dla niego dość krępujący. To, że nie miał od dawna dziewczyny nic nie oznaczało.

-Bardzo się o niego troszczysz…

-I dlatego się mam w nim podkochiwać? W takim razie kocham też ciebie, Izunę, mojego ojca i w ogóle wszystkich, tak? – miał nadzieję, że nikt z osób mieszkających tutaj nie słyszy tej rozmowy – To chyba normalne, że chcę mu pomóc, skoro widzę, że ma problemy.

-Tak, tak… - westchnął Senju, byli już przy samochodzie. Wzięli kolejną parę kartonów, odłożyli zapełnione i wrócili do budynku – A właśnie, Orochimaru trzyma się choć trochę po śmierci Pythona?

-Ty wiesz?! – nigdy nie wspominał o tym Hashiramie, -bogaty jeździec nie zadawał się też z nikim z Konohy, dlatego nie mógł zrozumieć, w jaki sposób dowiedział się o tym, dość tragicznym, wydarzeniu.

-Tobirama mi o tym wspominał. Ale nie wiem, skąd on się o tym dowiedział…

I na tym zakończyli tą rozmowę.  Madara mógł dalej ciągnąć temat, ale czuł, że nic mu to nie da. Jakoś dowie się wszystkiego w swoim czasie. Tak jak dowiadywał się wszystkiego. Nawet historia Orochimaru powinna być niedługo odtajniona. Spędzili jeszcze trochę czasu na pakowaniu rzeczy bladoskórego. Co jakiś czas zdarzyło im się nawiązać jakąś luźną rozmowę na losowy temat, chociaż większość czasu minęła im w ciszy.

Kiedy pozbyli się ostatnich rzeczy z mieszkania, zbliżał się wieczór. Odetchnęli ze spokojem i stanęli na zewnątrz.

Madara miał w planach jeszcze odwiedzić Orochimaru w szpitalu. Powinien mu też powiedzieć, że od teraz będą mieszkać razem.

-Mógłbyś zabrać te wszystkie rzeczy i zostawić je w moim garażu? Wiesz, gdzie są klucze do niego…. – zaczął, wsiadając na swój motor – Chciałbym jeszcze wpaść do Orochimaru. Martwię się o niego.

Hashirama uśmiechnął się przyjaźnie i skinął głową.

-Ale stawiasz mi za to piwo… - zaśmiał się – A nawet dwa, jeśli faktycznie zaczniesz się z nim spotykać – uśmiechnął się szyderczo. W takich chwilach Madara miał ochotę go uderzyć, niby to przyjacielsko, niby to z urażenie jego dumy.

-Obawiam się, że skończysz z jedną butelką – wsiadł na swój pojazd.

-Sądzisz, że nie dowiozę tych rzeczy do ciebie? – zaśmiał się, rzucając sugestywne spojrzenie Madarze.

-Kiedyś cię zabiję za takie uwagi – zmarszczył brwi i teatralnie pogroził mu dłonią.

-Ale naprawdę, pasujecie do siebie… czy coś, – powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem – bądź dla niego dobry, co?

Uchiha nie należał do osób, które byłyby w stanie zarumienić się za taką uwagę, jego twarz przybierała czerwoną barwę tylko, kiedy kończył długi trening, jednakże od kolejnej takiej uwagi zrobiło mu się głupio.

 Rozmowę zakończył włączeniem silnika i odjazdem z wystawionym środkowym palcem.

Prosto do szpitala. Do Orochimaru.

A kiedy od niego wróci, zabierze się za czytanie pamiętnika.

W końcu pozna prawdę. A przynajmniej jej część.

I będzie w stanie pomóc swojemu przyjacielowi.

Odpłynął myślami i nie zauważył, że światła dla niego zmieniły się na czerwone. Jechał przed siebie, ignorując, że ruch uliczny o tej porze jest obfity w samochody. 

Omg, przepraszam, że taki krótki i słaby ;-;
Nie mam teraz zbyt dużo czasu na pisanie, ale chciałam dzisiaj coś dodać.
Taaa... wszystkiego najlepszego dla mnie XD 
Odnoszę takie wrażenie, że Dzien Pisarzy i Poetów dodaje mi ochoty na pisanie XD 
Ale skoro urodziłam się w to święto to nie powinnam, miec chęci i weny codziennie? XD 
Nieważne :T
Dziękuję wszystkim za przeczytanie ^^ <3

Riders || MadaOroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz