Niesprawdzony
Asta
Nigdy nie spodziewała się, że będzie opuszczała Stavenger z ciężkim sercem, a wizja powrotu do domu wcale nie okaże się zbawienna. Wojowniczka przełknęła ciężko ślinę, próbując przepchnąć również gulę, która utknęła jej w gardle jeszcze zanim opuścili mury miasta.
Podczas wymarszu została odesłana na sam koniec ich pochodu. Tuż za nią kroczyła już tylko cherlawa niewolnica i zdeprawowany wilk. Nie pamiętała, kiedy ostatnio spotkała się z takim poniżeniem, które dostało się do jej krwiobiegu i paliło od środka. Surowy wzrok Heidi, którym otaksowała ją gdy w szoku próbowała zaprotestować, również zostawił na jej ciele niewidoczne blizny. Idąc drażniąco powoli w stronę bramy, Asta czuła się, jakby pokonywała drogę do własnego stryczka.
- Ona też ciężko to znosi – odezwał się cichy, drażniący głosik, przypominający popiskiwanie myszy.
Kobieta zwróciła zirytowane spojrzenie w stronę niewolnicy, po raz kolejny przeżywając, że jest skazana na jej towarzystwo.
- Jasne – prychnęła, wywracając oczami. – Mogła sobie darować cały ten teatrzyk. Zrobiła to tylko po to, aby się na mnie odegrać.
Usłyszała pogardliwe parsknięcie. Jej zielone tęczówki zabłysły złowrogo, gdy namierzyła wzrokiem winowajcę w postaci zmiennego. Fenrys hardo odpowiedział na jej nieme wyzwanie. Zaciśnięte zęby blondynki przepuściły przez nie głuchy warkot.
- Żartujesz sobie, prawda? – zarzucił buńczucznie w odpowiedzi. Złote oczy błysnęły zwierzęco, ostrzegając przed kolejnym ruchem. – Podczas gdy ty spędzałaś czas na igraszkach, twoja przyjaciółka biegała po lesie za Naznaczoną. Biorąc pod uwagę, czym przywitała nas ostatnim razem, wolałbym nie wiedzieć co by dla niej przygotowała, gdyby Heidi była z nią sama. Ale jasne, dalej opłakuj swoją urażoną dumę, jakbyś nie miała sobie nic do zarzucenia.
Asta ze świstem wciągnęła powietrze. Słowa wilka zacisnęły się na jej sercu niczym szczęki bestii, jednak wojowniczka nie zamierzała tego po sobie pokazywać. Jej mięśnie były napięte, organ uderzał boleśnie o żebra, jak zwierzyna, w ostatnich konwulsjach próbująca wyrwać się drapieżnikowi. Podbrudek Asty podniósł się ku górze, gdy przygotowywała się do rewanżu. Fenrys mógł sobie być drapieżnikiem, tylko że to ona już na zawsze pozostanie łowczynią.
Zanim zdążyła jednak odpowiedzieć, ubiegła ją Yrsa, z niepokojem skacząc spłoszonym wzrokiem między nimi.
- Asta, musicie po prostu porozmawiać i wyjaśnić sobie tę sytuację. Jeśli posłuchasz, co ma do powiedzenia, na pewno zrozumiesz dlaczego musiała tak postąpić. Możesz mi jednak wierzyć, że wcale nie chciała się na tobie odegrać. Heidi taka nie jest, przecież wiesz. – Głos szatynki ledwie wybrzmiał w przestrzeni między nimi. Kobieta spuściła wzrok na wyłamywane palce, kuląc kark pod ostrym spojrzeniem rywalki.
- Z kolei ty, możesz mi wierzyć, że wystarczająco znam własną przyjaciółkę – prychnęła, zarzucając taflą jasnych włosów. – Naprawdę myślisz, że będę słuchała rad od niewolnicy? W takim razie jesteś jeszcze bardziej naiwna, niż myślałam – warknęła opryskliwie, ściskając boki Jokasty by stworzyć choćby najmniejszy dystans między nią, a dwójką przybłęd.
- Może byłoby warto – mrukną Fenrys, jednak uszy przybocznej z łatwością wyłapały jego słowa. – Przestałabyś w końcu myśleć tylko o sobie.
Asta zacisnęła zęby, starając się przełknąć niewybredny komentarz i jednocześnie nie rzucić się na swojego rywala. W rzeczywistości jednak gorzki posmak jego słów, podszedł jej do gardła, a łzy zakłuły w jej oczy. Przeklęła siarczyście pod nosem, nie szczędząc sobie znanych z Nory wyrażeń, sprawnie przekłuwając żal w znajomą złość i zaciętość.
CZYTASZ
Wilcza zamieć
FantasyMiała zimne, wykute z lodu spojrzenie, dłonie wprawione w walce, umysł pełen rzeczy, w które dotychczas tak mocno wierzyła oraz dzielne serce. Nie przypuszczałaby, że znajdzie się w nim jeszcze miejsce na miłość. Młoda wojowniczka była wszystkim, c...