Rozdział 8

116 13 7
                                    

Yrsa

- Cześć i czołem, wszystkim! – zawołał Folder, jak zwykle wkraczając do kuchni z uśmiechem, przez który w kącikach jego ust za każdym razem tworzyły się wyraźne wgłębienia zmarszczek mimicznych.

Ich właścicielowi jednak, w żadnej mierze nie przeszkadzały one w błyskaniu tu i ówdzie swoimi białymi zębami, a i Yrsa nie zamierzała narzekać ani na nie, ani na to, co ze sobą niosły – a za każdym razem był to przyjazny, pełen ciepła uśmiech, którego nie sposób było pozostawić nieodwzajemnionego.

Podobnie było i tym razem, gdy usta kobiety rozciągnęły się nieznacznie w stronę zmierzającego ku niej mężczyzny. Wiedziała, że reszta służących jak zwykle łypie oczami w ich kierunku, choć można by przypuszczać, iż powinni przyzwyczaić się do cyklicznie powtarzających się odwiedzin bruneta. A działo się tak, od ich rozmowy przy ogniskach, rozpalonych tłumnie na cześć owocnego polowania Heidi, podczas której po raz pierwszy zaproponował swoją pomoc.

Ku zadowoleniu jej i Ingrid, która z początku krytycznym okiem zmierzyła wojownika przekraczającego próg jej królestwa, okazał się całkiem przydatnym nabytkiem. Ręce, jak na gruboskórnego łowcę, miał zręczne i sprawne do dokładnego obierania warzyw, choć Yrsa niejednokrotnie była zmuszona zapanować nad wybuchem własnego śmiechu, gdy obrywał od Ingrid za odkrajanie zbyt wielkich porcji miąższu, czy niedokładną pracę. Wystarczyło jednak wyłącznie parę dosadnych ostrzeżeń z jej strony, by Folder odnalazł się w nowym zajęciu.

Od tamtej pory, przychodził na zaplecze Nory, co najmniej kilka razy w tygodniu, by potowarzyszyć jej w codziennych obowiązkach. Yrsa nadal nie mogła zrozumieć jego motywacji, jednak za każdym razem, gdy o nie pytała, zbywał ją wzruszeniem ramion, po czym rzucał na wiatr coś o monotonii i znużeniu lub obdarowywał ją onieśmielającym tekstem, po którym oblewała się krępującym rumieńcem i już nigdy nie wracała do porzuconego tematu.

On jednak przychodził, z całkiem nie znanych jej powodów, by razem z nią brudzić sobie ręce niewolniczą pracą, która nigdy nie miała leżeć w jego obowiązkach. Wszystko to, robił z własnej, nieprzymuszonej woli, jednak wolała nie wiedzieć, w jaki sposób wódz odebrałby informację o tym, że jeden z jego wojowników, popołudniami robi za służącego. Na samą myśl, uśmiech spełzł z jej twarzy.

- Co jest? – zapytał, jednocześnie przewracając jedno z pustych wiader do góry dnem i przysiadając na nim tuż obok niej.

- Po prostu się zamyśliłam – odparła, ponownie zmuszając kąciki ust, by choć trochę uniosły się ku górze.

- Chyba nie martwisz się tym, co powiedziała Asta?

Przyglądał się jej uważnie, opierając przedramiona na kolanach, będąc świadkiem tego, jak zastygła w osłupieniu na sam dźwięk imienia wojowniczki. Starała otrząsnąć się z letargu i ponownie przywdziać na twarz niepewny uśmiech, który tym razem, najwyraźniej nie zamierzał współpracować.

Yrsa pochyliła się jeszcze bardziej, jakby miało to jej pomóc w dokładniejszym celowaniu obierkami do ustawionego przed nią wiadra, podejmując jednocześnie próbę skrycia się między uniesionymi, kościstymi barkami.

W rzeczywistości, całkiem nie spodziewała się pytania Foldera. Jak dotąd, nie podejmowali tematu jej ostatniego starcia z przyboczną Heidi, choć od pamiętnego dnia upłynęły już dwie doby. W gruncie rzeczy, jednostronny atak, ciężko było w jakikolwiek sposób nazwać 'starciem', gdyż jak zwykle przy konfrontacji z blondynką, nie miała zbyt wiele do powiedzenia.

Nie bez powodu skrzętnie unikała tematu Asty. Kobieta nie chciała stać się kością niezgody między dwójką przyjaciół. Tym bardziej, nie zamierzała w jakikolwiek sposób narażać się bardziej młodej łowczyni z krwi i kości. Z tego samego powodu, pokręciła w roztargnieniu głową na boki, aż kilka kolejnych pasm wysunęło się z pobieżnie zawiązanego koka, smętnie opadającego na jej kark.

Wilcza zamiećOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz