Yrsa
- Nie Folder, nie pójdę z tobą – zaprzeczyła, dodatkowo kręcąc głową na boki, jakby słowa nie były wystarczającym zaprzeczeniem.
Była mu wdzięczna za pomoc. Co prawda, zabroniła mu informować resztę o tym, co zaszło między nią a Agnarem, jednak nie zamierzała z tego powodu każdą wolną chwilę spędzać, kryjąc się w namiocie Foldera, jak to zaproponował. Sytuacja z popołudnia otworzyła jej oczy na wiele spraw i Yrsa wiedziała, że nie może całe życie uciekać przed tym, kim jest. Musiała sobie poradzić w inny sposób.
- Jeśli chodzi o to, co zdarzyło się między nami... - zaczął, a w jego głosie pobrzmiała niepewność.
Yrsa czuła, jak zdradziecki rumieniec pnie się po jej szyi, by ostatecznie zająć honorowe miejsce na policzkach. Wzrok, który odruchowo podniosła ku niemu, na samą wzmiankę o ich pocałunku, gwałtownie opadł ku ziemi. Mogła patrzeć gdziekolwiek, tylko nie na mężczyznę, który zaledwie kilka godzin wcześniej wziął jej wargi w posiadanie. A ona odwzajemniła pocałunek.
Do tej pory nie mogła uwierzyć, co też się z nią stało. Nadal nie potrafiła zidentyfikować uczucia, jakie na stałe rozgościło się w jej sercu, któremu przysporzyło przy tym dodatkowej roboty bo od tamtej pory, biło w jej piersi jak szalone. Ale mimo tego czuła, że po raz pierwszy w życiu nie żałowała ani chwili.
- Przepraszam, Yrso, naprawdę nie wiem co we mnie wstąpiło – odparł skruszony, bursztynowymi, zagubionymi oczami cały czas szukając jej spuszczonego wzroku. Wiele nie musiał się starać, gdyż głowa niewolnicy wystrzeliła w jego kierunku, jak tylko usłyszała słowa wypowiedziane z wyrzutami sumienia, których się nie spodziewała. Nie, na pewno nie tego oczekiwała. – Jeśli to przez to, nie chcesz się zgodzić na moją propozycję, obiecuję, że nigdy nie popełnię tego samego błędu.
Niemal zaszlochała, słysząc jego słowa. Jej wcześniejszy entuzjazm opadł tak nagle, że poczuła jak temperatura jej ciała gwałtownie spada. Objęła się ramionami, po części dlatego, by dodać sobie otuchy i zamyślonym wzrokiem wpatrywała się w drakhanów opuszczających rozświetlone wnętrze Nory, która pośród ciemności nocy, jaśniała w centrum wioski niczym wielkie, rodzinne ognisko.
- Nie martw się, to nie przez to – odezwała się głosem, który zdawał się dalszy od szczytów, majaczących na horyzoncie, zdradzający, że myślami była jeszcze dalej. – Ale zdania nie zmienię, Folder. Jak ty to sobie wyobrażasz? Mam z tobą zamieszkać, tylko dlatego, że Agnar był trochę zbyt nachalny? Rozumiem, że przez resztę dnia, również będziesz mi towarzyszył bo tylko przypomnę, że naszedł mnie w godzinach pracy – powiedziała, nieco ostrzejszym tonem niż zamierzała, co dotarło do niej dopiero, gdy starła się z szeroko otwartymi oczami Foldera.
Speszyła się, odruchowo garbiąc ramiona i zakładając zabłąkany kosmyk mysich włosów za ucho.
- Trochę zbyt nachalny? – powtórzył, ewidentnie wciąż niedowierzając jej słowom. – Yrsa, przestań owijać w bawełnę. On chciał cię wziąć siłą. – Postąpił w jej stronę dwa, gwałtowne kroki, a widok stanowczości i uporu w jego oczach sprawił, że odruchowo cofnęła się w popłochu.
Zatrzymał się w miejscu równie nagle, jak tylko zrozumiał, że to przed nim ucieka. Zwiesił nisko ramiona, a Yrsa przez krótką chwilę odniosła wrażenie, że w bursztynowych tęczówkach dostrzegła rozczarowanie.
- W waszej kulturze nie ma czegoś takiego, Folder – odezwała się słabym tonem, szemrzącym niczym wąski, górski strumyczek.
Teraz była pewna, że w jego oczach dostrzegła żal i smutek, ponieważ podobne emocje układały zapewne rysy jej twarzy. Z nich dwojga, to ona stąpała ciężko po ziemi, podczas gdy Folder okupywał najdalsze przestworza. Nie chciała ściągać go na ziemię. Wiedziała, że ten upadek, będzie bolesny dla ich obojga. Przecież tak lubiła patrzeć na beztroskę w jego oczach i swawolny uśmiech na twarzy.
CZYTASZ
Wilcza zamieć
FantasyMiała zimne, wykute z lodu spojrzenie, dłonie wprawione w walce, umysł pełen rzeczy, w które dotychczas tak mocno wierzyła oraz dzielne serce. Nie przypuszczałaby, że znajdzie się w nim jeszcze miejsce na miłość. Młoda wojowniczka była wszystkim, c...