Rozdział 22

70 7 7
                                    

Niesprawdzony i krótki.

Heidi

Nie pamiętała o problemach. Przez chwilę znowu była wyłącznie młodą rekrutką o wielkich ambicjach i ciętym języku, marzącą o dniu swojego Chrztu. Ciężkie odgłosy bębnów drżące ziemią pod jej stopami, wybijały rytm w którym się poruszały. Powieki miała przymknięte, po raz pierwszy od dawna jej oczy nie wypatrywały nieustannie zagrożenia, a na ustach błąkał się ledwie widoczny uśmiech.

Tańczyła wokół ogniska z szeroko rozstawionymi ramionami. Jej ręce z gracją kreśliły łuki w przestrzeni, odwzorowując znane na pamięć kroki. Zgięte kolana i pochylona sylwetka ułatwiały jej wykonanie kolejnych obrotów, od których zaczynało już kręcić się jej w głowie. Nie należała do najwybitniejszych tancerek, jednak w tamtym momencie szum zatykający jej uszy szeptał jej, że nie ma to najmniejszego znaczenia.

Ona i tak ginęła w całym tłumie tańczących ciał, pulsujących w rytmie przyspieszającej muzyki. Jakby nie była pierworodną. Po raz pierwszy nie poczuła strachu ściskającego jej pierś na samą myśl o podobnej ewentualności. I po raz pierwszy nie miała z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Kto jednak wiedział, czy była to sprawka krążącego w jej żyłach alkoholu, czy raczej jej własnej słabości? Zachichotała pod nosem, gdy takowe pytanie zaatakowało jej umysł, w gruncie rzeczy ciesząc się, że nie musi znać na nie odpowiedzi.

Muzyka przyspieszała, a ona wraz z nią. Jej ruchy były ponętne a taniec dokładnie taki, jaki drakhanie lubili najbardziej – dziki, stanowczy, a w każdy ruch włożona była niezachwiana pewność i siła. Kobiety uwodziły mężczyzn, mężczyźni brali, co chcieli gdy tylko dostawali zielone światło. Heidi wiedziała, że nikt do niej nie podejdzie. Być może wypite trunki przyćmiły czujność mieszkańców Stavenger, jednak żaden z nich nie odważyłby się na takie ryzyko. Od zawsze było wiadome, że w niektórych sytuacjach bywała nieobliczalna.

Zapomniała jednakże o jednym wyjątku, którego twarde dłonie złapały pewnie jej biodra od tyłu i stanowczym gestem odwróciły w swoją stronę. Z początku zmarszczyła brwi w złości, jednak zaraz potem jej usta ponownie wygiął cwany półuśmiech, a oczy zamknęły się z przyjemności. Niskie, basowe tony bębnów zgrywały się z jej sercem, niemal zmuszały ciało do ruchu. Już nie potrafiła przestać, nie chciała. Jej oddech przyspieszył. Po chwili wypuszczała go już z uchylonych warg jako ciche westchnięcia.

Dreszcze przebiegły po jej ciele, gdy dźwięk bębnów wzmógł również intensywność jej ruchów. Ciepło męskiego ciała sprawiło, że zamruczała cicho z rozkoszy, przylegając śmiało jeszcze bliżej, wyginając się w jego ramionach. Ciepło jego oddechu owiewało jej policzki i szyję, na której złożył krótki, nieznaczący pocałunek.

Wymknęła się z objęć partnera, zamieniając z nim miejscami i zgodnie z układem przywierając do jego pleców. Ręce uniosła nad siebie i zsunęła się na dół niczym wąż, odczekała kilka uderzeń, po czym gwałtownie się wyprostowała. Sekwencja ruchów była jej znana od lat, dlatego bez trudu wykonywała ją nawet z przymkniętymi powiekami, które już po chwili zamknęła całkowicie. Nie zdążyła nabrać ponownie oddechu gdy silne ramiona przyciągnęły ją z powrotem do muskularne klatki piersiowej.

Ponownie uśmiechnęła się, usatysfakcjonowana, gdy poczuła jak mężczyzna okrąża jej ciało, co rusz muskając wierzchem dłoni jej biodra i ramiona. Każdy dźwięk czuła intensywniej, odnosiła wrażenie, jakby napełniał ją energią, która pulsowała w jej wnętrzu z każdym ruchem. Niemal była w stanie określić jej kolor i strukturę. Zapragnęła jej dotknąć, jednak gdy tylko wyciągnęła ręce, odnalazła nimi wyłącznie umięśnione ramiona okryte drakhańską skórznią.

Wilcza zamiećOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz