* 10 *

1.8K 148 30
                                    

Harry już dawno nie obudził się tak wyspany. Okazało się, że spał nawet za dobrze, skoro obudził się po szatynie. Sięgnął niechętnie po telefon, który na szczęście nie wskazywał jakiejś popołudniowej godziny, a jedynie dziesiątą. Postanowił więc trochę jeszcze pokorzystać z tych luksusów i powylegiwać się jeszcze przez minutkę czy dwie, skoro z łazienki słyszał szum wody.

Westchnął sam do siebie, kiedy szok po locie samolotem zaczął ustępować, a wróciły do niego myśli na co tak właściwie się zgodził. Nawet nikomu o tym nie powiedział oprócz Nialla i Liama, ale wiedzieli tylko dlatego, by kryc go na wszelki wypadek. Na przykład gdyby ciało szatyna zostało znalezione w hotelowym pokoju. Harry nie był optymistą, ale nie wiedział, jak te dwa tygodnie się potoczą.

Po około kwadransie zdecydował, że pora wstać. Jego ubrania jak i kosmetyki wciąż znajdowały się w walizce, a Louis zapewne niedługo wyjdzie, więc miał jeszcze chwilę, by przyszykować sobie rzeczy. Musiał jednak przejść koło półki nocnej szatyna, na której leżał jego telefon, na który akurat w tamtym momencie przyszła wiadomość, a ekran podswietlił się.

Patric: kolacja o 20...

Odruch.

Harry nie powinien był spojrzeć. To nie była jego sprawa. Jednak skoro szatyn już się z kimś spotykał, to dlaczego nie wytłumaczył wszystkiego ojcu? Czy Patricowi to odpowiada?

- Dobrze, że już wstałeś. Za dwadzieścia minut powinniśmy zejść na dół, może uda nam się złapać ojca na śniadaniu.

- Myślisz, że uda mi się wyszykować w dwadzieścia minut? - Zapytał unosząc jedną brew do góry i jednocześnie starał się nie patrzeć na tors Louisa.

- Więc nie nakładaj tych wszystkich kremów - machnął ręką poszukując spodni, które rzucił gdzieś zanim wszedł do łazienki.

Jeśli Harry miałby być szczery, to szatyn wyglądał jeszcze gorzej niż wczoraj. Miał worki pod oczami i zmęczony wyraz twarzy. Co było dziwne, bo brunet zasnął w momencie, gdy jego głowa zetknęła się z poduszką. Myślał, że z Louisem było tak samo.

- Och wybacz, że chcę być piękny.

- Cokolwiek Harry, po prostu się pośpiesz - westchnął.

Brunet faktycznie posłuchał nieco szatyna, zmniejszając swoją poranną rutynę i wraz z prysznicem wszystko nie zajęło mu więcej niż trzydzieści minut. Kiedy schodzili na dół był nieco poddenerwowany i jeśli miałby być szczery - wcale nie wyglądali jak para.

Kiedy jeszcze ze sobą byli, ciągle szukali ze sobą kontaktu. Trzymanie za ręce, ocieranie ramionami, lub to jak Louis układał swoje dłonie na bokach Harry'ego było normalnością. Teraz może i nie szli od siebie w odległości kilku metrów, lecz ta odległość wciąż paliła, lecz żaden z nich tak naprawdę nie chciał wykonać ruchu z obawy... lecz tak naprawdę przed czym?

Jak się okazało byli jednymi z pierwszych, którzy już opuścili swoje pokoje. Z tego też powodu nie spotkali ojca szatyna, natomiast mieli innych gości, którzy aż nazbyt chętnie się do nich przysiedli.

- Zabrał mnie do oceanarium tak jak na pierwszej randce i to tam mi się oświadczył. Nie mogłabym sobie wyobrazić, by ta chwila była jeszcze piękniejsza...

A pierścionek jeszcze większy - pomyślał Louis, który uśmiechał się i przytakiwał słowom Kelly, ale tak naprawdę chciał tylko, by przestała machać ręką przed jego i Harry'ego nosami.

- To naprawdę piękne, jeszcze raz wam gratuluję - powiedział Harry z czułym uśmiechem, który pewnie nawet nie był wymuszony. Brunet zawsze był przesadnie uczuciowy.

Nick natomiast siedział dumnie wyprostowany na krześle obok Louisa, a na przeciwko Harry'ego. Jego lewa ręką otaczała Kelly, lecz wzrok zamiast na narzeczonej utkwiony był w niczym nieświadomym brunecie, który z zachwytem oglądał pierścionek kobiety.

Louis nic do niej nie miał, a nawet było mu jej żal, ponieważ cóż - Nich był chujem. Blondynka zaś pochodziła z dobrej rodziny i możliwe, że była lekko rozpieszczona, ale wciąż chciała się kształcić, by później pracować, a Louis to cenił. Zdecydowanie mogła mieć kogoś lepszego niż Nick, który nie spuszczał swojego wzroku z jego Harry'ego.

- Mają tutaj kryty basen, a wujostwo zapewne zbudzi się dopiero koło wieczora, który spędzą w kasynie, więc z Kelly chcieliśmy pójść popływać. Powinniście do nas dołączyć.

- Nie jestem pewien, czy...

- To świetny pomysł! - Harry wszedł w słowo Louisowi. - Najlepiej spotkajmy się tam za pół godziny - powiedział promiennie.

Szatyn chciał mu powiedzieć kilka słów, ale nie mógł sobie pozwolić na robienie scen przy Grimshawie. Widział ten błysk w oczach bruneta i jeśli do tej pory myślał, że faktycznie uda im się przeżyć te dwa tygodnie na przyjacielskich stosunkach, to w tym momencie wszystkie nadzieje zniknęły.

- Widzę, że stęskniłeś się za Nickiem - prychnął, kiedy znaleźli się w windzie.

- W czym ty znowu masz problem? - Westchnął, a jego ręce luźno opadły wzdłuż ciała. Nawet jeśli chciał zagrać szatynowi nieco na nerwach, nikt nie mógł go za to winić.

Louis nie odpowiedział. Minął go gdy tylko drzwi windy się otworzyły i wszedł do pokoju. Minął dzień, a już miał go dosyć.

Na basenie wcale nie było lepiej. Okazało się, że dołączyli do nich inni kuzyni, dlatego Kelly zrezygnowała z pływania, by pochwalić się przed resztą po raz kolejny opowiadając jak to romantycznie Nick klęczał w jednym wielkim akwarium. A z racji, że Louis nawet nie zamierzał zbliżać się do wody, Harry i Nick byli jedynymi, którzy w niej pływali, a raczej się wygłupiali. W dodatku była dopiero jedenasta, a brunet już zaczął pić któryś kieliszek szampana, a faktem było, że nie miał on mocnej głowy do alkoholu.

Louis musiał znosić ich godzinę. Godzinę chichotów, uśmiechów i przepychania w wodzie. Było mu niedobrze. A najgorszym było to, że nie mógł nic zrobić.

Nawet nie chciał myśleć co powiedziałby Zayn, gdyby go teraz zobaczył. Miał to w dupie. Może i nie przepadał teraz za Harrym, ale nie chciał też, by ktokolwiek go dotykał. Szczególnie kiedy miał na sobie jedynie kąpielówki. I nie było w tym nic dziwnego, czy nadzwyczajnego. Możecie uznać to za jego kaprys ot co, ale ręce Nicka nie powinny znajdować się tak blisko bruneta.

Cała ta szopka skończyła się jednak po godzinie. Kelly stwierdziła, że gorzej się czuje. Louis widział ten zawód w oczach Nicka i to jak niechętnie odsuwa się od Harry'ego, lecz na jakiego narzeczonego, by wyszedł, gdyby zostawił blondynkę samą sobie?

Szatyn postanowił też, że to pora odprowadzić bruneta do pokoju. Był już daleko za swoją granicą alkoholu, którą może wypić, a Louisowi brakowało tylko tego, by wsypał ich tajemnicę przed jego kuzynami.

- Chciałem jeszcze zostać - powiedział ze zmarszczonymi brwiami, kiedy Tomlinson zaprowadził go do pokoju.

- Trzeba było tyle kurwa nie pić - warknął.

- Mówiłem ci już, że robię to co chcę, a tobie gówno do tego. I nawet nie zaczynaj straszyć mnie znowu pieniędzmi, bo miałem tylko podtrzymywać wersję, że się umawiamy, więc resztą żądań możesz się wypchać.

- Mam przekonać ojca, by przepisał mi firmę, a nie robić za twoją niańkę i pilnować czy komuś czegoś nie sypniesz, bo wypiłeś kieliszek za dużo.

- Z nas dwóch jako jedyny potrafię się zachowywać po alkoholu, więc nie bój się. Nie znajdziesz mnie z kimś w łóżku, ani nikomu nic nie powiem. A przynajmniej nie w ciągu najbliższych dwóch tygodni. - mrugnął do niego. - Nie jestem tobą. I nie trzymaj mnie, bo twój chłopak może nie być zadowolony. - Wyrwał się w końcu z uścisku szatyna i powędrował do łazienki. Potrzebował chwili spokoju.

Chłopak?

Louis nie miał sił na to gówno i nawet nie chciał wiedzieć o co chodziło Harry'emu. Wyszedł na balkon, by zadzwonić i zapalić.

***

Hii

I mamy 10 rozdział, a ja ślicznie dziękuję za ponad 2 tysiące wyświetleń!!

A Piece Of Love ~ Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz