Nie tego się spodziewał Louis, kiedy wysiadł z taksówki. Oczywiście, to jasne, że Styles nie mieszka teraz w rezydencji, nie z jego dochodami, ale kamienica do której wszedł ledwo stała i Louis nie musiał mieć oka architekta, żeby to dostrzec. Zapach też nie był zbyt przyjemny, ale to możliwe dlatego, że o ile szatyn się nie mylił, to przejeżdżali obok oczyszczalni śmieci. To nie było odpowiednie miejsce do mieszkania dla kogokolwiek, a już na pewno nie dla Harry'ego.
Louisowi ciężko było stwierdzić, czy wnętrze budynku było bardziej zachęcające niż to co było przed. Bał się tego co mógł jeszcze zobaczyć, kiedy na schodach minął na wpół leżącego mężczyznę w łachmanach, od którego śmierdziało alkoholem.
Będzie musiał oddać swój garnitur do pralni. Albo najlepiej go wyrzucić, bo czuł, że już przesiąkł tym miejscem.
Niepewnie stanął przed drewnianymi, poobdzieranymi drzwiami upewniając się, że numer na kartce odpowiada temu na drzwiach. Nerwowo przełknął ślinę i zapukał. Zganił się w myślach za to dziecinne zachowanie. Nie było czego się bać.
- Louis?
Oh jak on dawno nie słyszał tego głosu. Harry wyglądał na co najmniej zaskoczonego, lecz zanim szatyn zdążył się odezwać, drewniana powłoka niemalże boleśnie spotkała się z jego twarzą.
Wywrócił oczami na to dziecinne wychowanie i westchnął. Byli dorosłymi mężczyznami po trzydziestce. No dobrze, to Louis był po trzydziestce, ale Harry też nie miał szesnastu lat, by się tak zachowywać. Czy nie mogli spokojnie porozmawiać jak dwójka rozsądnych ludzi?
Zapukał jeszcze raz, tym razem bardziej natarczywie. Nie miał w końcu całego dnia na jakieś dziecinne przepychanki. Kiedy jednak to nie poskutkowało, krzyknął:
- Nie zachowuj się jak dziecko Styles, wyjdź i porozmawiajmy.
Nie myślał, że to poskutkuje, a jednak...
- Nie mamy o czym rozmawiać. Nasze tematy do rozmów skończyły się pół roku temu, a teraz wyjdź stąd, chyba że chcesz skończyć w radiowozie. - Głowa bruneta morderczo obserwowałą go przez szparę w drzwiach.
I oczywiście szatyn nie był idiotą, dlatego zrobił to co musiał - skorzystał z okazji i umieścił swoją stopę w otworze, uniemożliwiając tym samym byłemu chłopakowi zamknięcie drzwi.
- Zabierz. Nogę. - wycedził, a wzrok stał się jeszcze bardziej morderczy niż przedtem. Ale nie, Louis nie da się zastraszyć. Jest starszy i silniejszy i jeśli zajdzie taka potrzeba może tu stać cały dzień.
- Najpierw porozmawiamy Styles.
- Po nazwisku to po pysku Tomlinson - zironizował. - A teraz wypierdalaj z mojego mieszkania. Moje niańczenie cię kiedy jesteś pijany się skończyło, więc spadaj.
- Nie jestem pijany - skrzywił się marszcząc brwi. Wiedział, że smród tego miejsca w niego wsiąkł! Ale nie, on się tak łatwo nie da. Przyszedł tutaj bez broni i z dobrymi zamiarami.
- Jasne, to sprawdzą na policji, jeśli się nie odsuniesz i nie dasz mi spokoju.
- Wciąż tak samo uroczy i zabawny - powiedział przesłodzonym głosem, nic sobie nie robiąc z tego, że Harry właśnie planuje jego morderstwo.
- Ogłuchłeś?
- Słuchaj, oboje mamy swoje sprawy, przyszedłem pogadać, więc zachowuj się...
- Przestań mi mówić co mam robić! - Krzyknął. Louis zdążył już zapomnieć jak doniosły bywał jego głos. - Jesteś w moim mieszkaniu, a przynajmniej częściowo i jeśli nie dasz mi spokoju zajmie się tobą policja.
CZYTASZ
A Piece Of Love ~ Larry
Fiksi PenggemarJak przekonać swojego byłego już chłopaka, by został twoim narzeczonym na dwa tygodnie? Albo Louis ma trzydzieści dwa lata i pracuje w firmie ojca. Wszystko w jego karierze idzie w jak najlepszym kierunku, dopóki prezes nie oznajmia synowi, że oczek...