dwadzieścia trzy

2K 200 10
                                    

To była późna noc, kiedy Zayn nie mógł spać więc malował nowe graffiti na ścianie. Nie miał żadnego konkretnego pomysłu w głowie, kiedy chwytał butelki ze sprejem, ale teraz przypadkowe postacie z kreskówek już przed nim stały.

Zdejmując rękawiczki i maskę, ruszył do kuchni by napić się wody. Było kilka minut po 3 w nocy i nagle jego powieki zrobiły się ciężkie. Niedługo powinien się już kłaść.

Kiedy jego telefon zaczął dzwonić przeznaczonym dzwonkiem dla Elle – piosenką Eda Little Bird – pobiegło do pokoju zmartwiony. Było późno, więc to nie mogło być nic dobrego. Zayn modlił się, by nic złego się jej  nie przytrafiło nawet jeśli oczekiwał najgorszego. A najgorszym był telefon od jej matki.

– Halo? – odebrał telefon, kiedy wreszcie mógł wziąć oddech.

– Zayn. – płakała Elle, kiedy łzy lały się po jej policzkach.

– Co się dzieje? Nic ci nie jest? – spytał, krążąc po pokoju.

– Ja… Muszę to zrobić. Nie mogę się powstrzymać. – mamrotała między jej szlochem.

Zayn wziął głęboki oddech.

– Nie rób tego, Elle. – powiedział, jednak nie był pewny, czy go usłyszała.

Szybko założył buty, trzymając telefon przyciśnięty między uchem a ramieniem i wybiegł z domu.

– Kocham cię. – powiedział, gdy był już na zewnątrz. Padało więc nie musiało minąć dużo czasu by był przemoczony do suchej nitki.

– Nie rozłączaj się. – błagała, a Zayn pokręcił głową nawet jeśli nie mogła go zobaczyć. Elle wydawała się taka wesoła dwa dni temu, kiedy poszli nad rzekę. Oczywiście, musiała nie być skoro znowu się tnie.

Tak wiele może ukryć prosty uśmiech. Pomyślał, przyśpieszając. Zaczął biec.

– Nie rozłączę, kochanie. Jestem już w drodze.  – poinformował ją, wypuszczając urywany oddech.

Kiedy dotarł do jej domu, użył zapasowego klucza – trzymali go pod wycieraczką – by otworzyć drzwi. Zachowywał się tak cicho jak potrafił, nie chcąc obudzić jej rodziny, choć wiedział, że zapewne wszyscy są na mieście. Pospieszył do łazienki, wiedział, że ją tam znajdzie.

Kiedy tylko Zayn ją zobaczył łzy zaczęły wypływać z jego oczu. Nie był pewny, czy przez to jak wyglądała Elle, leżąc na podłodze z owiniętymi ramionami wokół kolan i krwią pokrywającą prawie każdy skrawek jej skóry, czy z powodu wiary, że tym razem przestała.

– Zayn. – urwała, wyciągając rękę  by chwycić jego dłoń.

Jej ręka była cała pokryta świeżymi ranami, a pojedyncze krople krwi skapywały na podłogę. Motyle, które wykonał dwa dni temu były teraz wyblakłe, a Elle pocięła swój nadgarstek tworząc je na nowo. Zakrwawione rany były konturami.

Nie. To nie taki był cel. Projekt Motyl miał jej pomóc. Miała przestać się ciąć by nie niszczyć motyli. Pierwszym jego odruchem było zrobienie kroku do tyłu, był przerażony i nie chciał tam być, ale zamiast tego zbliżył się do niej.

Klęknął i chwycił kruchą dziewczynę w swoje ramiona , trzymając ją mocno.

– Cii, wszystko będzie dobrze. – wyszeptał w jej ucho, całując czubek głowy. Elle szlochała, próbując złapać oddech. – Jestem tutaj. – próbował dodać jej otuchy.

– Pocałuj mnie. – udało się jej powiedzieć, patrząc mu w oczy.

– Elle. – zaprotestował Zayn. Nie mógł jej teraz pocałować, nawet trzymając ją w jakiś sposób czuł się źle.

Wingless // z.m // tłumaczenieWhere stories live. Discover now